Recenzja filmu „Z otchłani pradziejów” (scen. i reż. Zdzisław Cozac)

Z otchłani pradziejów” to kolejny film popularnonaukowy z serii „Tajemnice początków Polski”, którą od kilku lat realizuje Zdzisław Cozac. Do tej pory filmowiec stworzył produkcje ściśle związane z początkami państwa polskiego („Krzyż i korona”, „Ukryte gniazdo dynastii”, „Miasto zatopionych bogów” czy „Wyspa władców”). Tym razem Z. Cozac wziął na swój warsztat szeroki i skomplikowany temat pradziejów i etnogenezy Słowian na naszych ziemiach.

Wbrew zapowiedziom film w swojej konstrukcji nie stanowi zwykłej polemiki z fantazmatem Wielkiej Lechii. Tej pseudonaukowej teorii w filmie jest bardzo mało, a dla autora temat ten stanowi wyłącznie punkt wyjścia do tego, aby zabrać widza w świat archeologicznych ustaleń naszej najdawniejszej historii.

Wyjaśnieniem bzdur o Imperium Lechitów zajęli się głównie historycy, ponieważ zwolennicy tej koncepcji przywołują głównie źródła pisane. Temat archeologii ogranicza się w tej narracji do popierania koncepcji autochtonicznej Słowian oraz przywoływania bez merytorycznego komentarza wiadomości o różnych odkryciach archeologicznych w Polsce i w Europie, rzekomo dowodzące, że tu jest Lechia i koniec kropka. Dlatego uważam, że punkt ciężkości postawiony w filmie Z. Cozaca na prezentację badań archeologicznych obronił się na ekranie. Produkcja jest ważnym i potrzebnym uzupełnieniem wiedzy w tym zakresie, bez wchodzenia w poszczególne turbolechickie teorie. To akurat pozytywna odmiana, bo na przykład w swojej książce poświęciłem wiele (być może, że za wiele) miejsca na polemikę z konkretnymi twierdzeniami. Reżyser obszedł się ze środowiskiem turbolechickim i turbosłowiańskim niezwykle delikatnie.

Można jednak poczuć pewien niedosyt. Po pierwsze, o ile mogę zrozumieć, że warstwa historyczna (a ściślej mówiąc kwestia źródeł pisanych) została potraktowana w filmie jako wątek poboczny, tak zagadnienia dotyczące genetyki nie powinny zostać tak potraktowane. Być może to temat na osobny film, bo przecież badania szczątków Piastów nadal trwają. Po drugie, zabrakło kwestii dotyczącej pisma dawnych Słowian. Czy rzeczywiście posługiwali się runami? Co na ten temat może powiedzieć archeologia, historia i językoznawstwo? Można byłoby to połączyć z tematem XIX-wiecznych fałszerstw pisma runicznego, którymi w tamtym czasie się fascynowano, co stanowić mogłoby swoistą klamrę z obecnymi czasami i fenomenem zjawiska Wielkiej Lechii, które podobnie jak kiedyś jest kwestią uwarunkowań epoki i swoistej mody.

Są to oczywiście luźne uwagi, być może zainspirują autora do kolejnych produkcji. Ponadto warto podkreślić, że film został zrealizowany w ciekawej szacie graficznej, znanej z poprzednich części cyklu, podobnie zresztą jak sceny rekonstrukcji historycznych. Wszystkie te elementy wizualne współgrają z wypowiedziami naukowców. W filmie wystąpili badacze z różnych stron barykady, z niektórymi z nich delikatnie rzecz ujmując się nie zgadzam, jednak pluralizm w prezentacji badań i poglądów został przez autora filmu zapewniony.

Podsumowując, każde dzieło filmowe popularyzujące naukę na masową skalę jest warte wysokiego uznania za samą próbę realizacji tak pracochłonnego przedsięwzięcia. Jeśli idzie ono w parze z dobrze wykonaną robotą merytoryczną jak w przypadku filmu Zdzisława Cozaca, to tylko cieszyć się, że ktoś jeszcze chce rzetelnie prezentować w takiej formie naszą najdawniejszą historię.

(aw)

Film można obejrzeć na platformie VOD TVP ZOBACZ.

Komentarze

Prześlij komentarz