Czy Polacy zeszli z drzew w 966 roku? O mitach na temat początków Polski


Skąd wzięła się Polska? Na to pytanie od wielu już lat próbują odpowiedzieć archeolodzy i historycy. Z lekcji szkolnych kojarzymy Mieszka, Dobrawę, chrzest Polski i bum! Jak filip z konopi pojawia się Polska na kartach dziejów. Badacze snują różne wizje naszych początków, lecz większość z tych hipotez trudno jest udowodnić przy pomocy źródeł, a w zasadzie ich braku. Domyślam się, że dla kogoś zainteresowanego tym tematem musi być trochę irytująca ta ciągła asekuracja badaczy: „nie wiemy”, „być może”, „prawdopodobnie”, „nie mamy pewności”, etc. Może dlatego dla przeciętnego zjadacza chleba bardziej atrakcyjnie brzmią proste odpowiedzi z pogranicza fantastyki i pseudonauki, niż to co może faktycznie powiedzieć nauka?

Trzeba powiedzieć sobie wprost, chciałbym się mylić, ale prawdopodobnie (cholera, sam mam nawyki wrednych naukowców, brr!) nigdy nie dowiemy się jak to było z powstaniem Polski. W wielu przypadkach naukowcy wyczerpali już możliwości interpretacyjne. Nie jest jednak tak, że nic nie wiemy. Uporządkujmy więc to, co wiemy na pewno, demaskując mity o naszych początkach.

Nie ma żadnych innych źródeł do początków Polski, niż te spisane wiele lat później jak kronika Galla Anonima, kronika Wincentego Kadłubka, Kronika Wielkopolska, Roczniki Długosza, etc. etc.
Właściwie nie jest to mit, a bzdura powtarzana przez zwolenników Wielkiej Lechii. Owszem, nie mamy polskich źródeł z czasów tworzenia się naszego państwa, być może nie przetrwały do naszych czasów, ale mamy źródła zagraniczne opisujące nasze tereny w tamtym czasie. W połowie IX wieku mnich benedyktyński z Ratyzbony zwany Geografem Bawarskim notuje w swoim dziele „Opis grodów i ziem z północnej strony Dunaju” plemiona zamieszkujące w tym czasie nasze tereny. Niektóre z nich, takie jak wymienieni przez pisarza Wolinianie, Wiślanie, Ślężanie, Dziadoszanie, Opolanie czy Goplanie badacze identyfikują jako rzeczywiście istniejące plemiona.
Żywot św. Metodego z ok. 885 r. informuje nas z kolei o „potężnym księciu na Wiśle”, który nękał chrześcijan. Trudno jednak stwierdzić, że jest to historyczne podanie i czy rzeczywiście chrześcijaństwo dotarło już wówczas do Małopolski.
Mnich benedyktyński Widukind z Nowej Korbei, piszący swoje „Dzieje saskie” w latach 60/70. X wieku, zanotował pierwszą pewną informację o naszych państwie. W 963 roku Mieszko przegrał wojnę/bitwę z magrabią Geronem, w której zginął zresztą nieznany z imienia brat Mieszka. Co ciekawe Widukind zapisał, że Mieszko był władcą tzw. Licikavików. Co miał na myśli dziejopis? Z pewnością poddanych Mieszka, ale skąd wytrzasnął taką nazwę, tego naukowcy nie są pewni. Część z nich przypuszcza, że może chodzić o plemię Lubuszan, inni z tej nazwy wywodzą pochodzenie poddanych Mieszka od mitycznego przodka Lestka, co potwierdzałoby legendę dynastyczną Galla Anonima.
Z X wieku warto jeszcze wymienić relację Ibrahima Ibn Jakuba (ok. 965-966), który chociaż w samym państwie Mieszka nie był, jednak zawarł dość istotne informacje z których wiemy, że Małopolska była wówczas jeszcze pod władaniem czeskich Przemyślidów. Nie można również zapomnieć o regeście dokumentu Dagome iudex (z ok. 990-992). Z późniejszych źródeł, warto wspomnieć kronikę biskupa merseburskiego Thietmara z początku XI wieku, który przekazuje wiele ciekawych i istotnych informacji o państwie Mieszka i Bolesława Chrobrego.
Celowo nie wymieniam tutaj najstarszych Roczników Polski, czyli słynnej zbitki faktograficznej: 965 Dubravka ad mesconem venit 966 Mesco dux Polonie baptizatur 967 Boleslaus Magnus natus est. Zapiski te zostały utrwalone dopiero około 1120 r. w Roczniku świętokrzyskim dawnym oraz w Roczniku kapituły krakowskiej w 1266 r. Wiemy, że wtedy właśnie przepisano (skopiowano) wcześniejsze roczniki. Badacze rekonstruują istnienie w XI wieku tzw. Annales regni Polonorum deperditi, które miały zostać przepisane z jeszcze dawniejszych roczników, które nie zachowały się do naszych czasów.

Gniezno było siedzibą rodową Piastów.
Gniezno było grodem o wiele młodszym niż sugeruje tradycja dziejopisarska, która upatrywała w nim kolebki dynastii Piastów. Z pomocą przychodzi dendrochronologia, czyli metoda datowania belek z wykopalisk, na podstawie których możemy ustalić w przybliżeniu wiek obiektu poprzez przeliczenie przyrostów słojów drewna. Według tych badań gród w Gnieźnie został wzniesiony na przełomie 940/941 r. Kolebki Piastów badacze doszukują się w grodach powstających od II poł. IX wieku: w Gieczu, Kaliszu lub Ostrowie Lednickim.

Przecież Kalisz pojawia się już na mapie Ptolemeusza z II w. n.e.!
Nie. Kalisia zanotowana przez starożytnego kartografa nie ma nic wspólnego z Kaliszem z Wielkopolski. Wiemy to dzięki zidentyfikowaniu innego miasta z mapy, a mianowicie Leukaritos z pewną inskrypcją o Leugaricio. Z analizy wynika, że chodzi o to samo miejsce, czyli dzisiejszy Trenčín. Oznacza to, że na podstawie podanych współrzędnych Kalisia Ptolemeusza powinna znajdować się na terenach dzisiejszej Słowacji, a nie nad Prosną.

Chrzest Polski odbył się 14 kwietnia 966 roku.
Nie ma nawet najmniejszej przesłanki, by taką datę uznać za prawidłową. To dawniejsza hipoteza historyków, którą coraz częściej się odrzuca. Teoria ta głosi, że Mieszko jako dorosły już kandydat na chrześcijanina, musiał zostać ochrzczony w Wielką Sobotę. W 966 roku dzień ten przypadał właśnie na 14 kwietnia.
Rok przyjęcia chrztu przez Mieszka również jest wątpliwy, bowiem zapiski rocznikarskie z tamtego czasu nie były precyzyjne. Cała sekwencja zdarzeń od przybycia Dobrawy do Wielkopolski, po małżeństwo z Mieszkiem i przyjęciem przez niego chrztu mogła wydarzyć się nieco później (przyjmuje się 1-2 lata różnicy). Badacze wskazują również na zapisy Widkukinda, bowiem w 963 roku określa Mieszka jako władcę barbarzyńskiego, a już w 967 roku jako przyjaciela cesarza (łac. amicus imperationis), tak więc chrzest musiał się odbyć w tym przedziale czasowym.
Nieznane jest również miejsce chrztu. Jedni uważają, że chrzest odbył się na ziemiach polskich (Poznań, Ostrów Lednicki, Gniezno), inni, że poza granicami swojego władztwa (Ratyzbona, Mekleburgia, Kwedlinburg).

Po Chrzcie Mieszka nastąpiła masowa chrystianizacja podległych mu terenów, dlatego wszyscy szybko zapomnieli o dawnych zwyczajach i religii, przestawiając się na nowe.
Nic nie wiadomo na temat masowej chrystianizacji. Raczej był to chrzest Mieszka i jego dworu. Prawdziwa chrystianizacja rozpoczęła się dopiero od XIII wieku, kiedy rozwijała się sieć parafii i zakonów klasztornych. Polska stała się względnie schrystianizowanym państwem dopiero w XV wieku.

Mieszko został zmuszony do przyjęcia chrztu z uwagi na niemiecką ekspansję i obawę uzależnienia swoich terenów od metropolii kościelnej w Magdeburgu.
O przyczynach przyjęcia chrztu trudno dyskutować. Jeśli zawierzyć kronikarzom, Mieszko po prostu się nawrócił po namowie Dobrawy. Można jednak przypuszczać, że była to raczej decyzja polityczna. Nie miało to nic wspólnego z czynnikiem ekspansji niemieckiej, teza ta była lansowana w starszej historiografii. Być może Mieszko przyjął chrzest w wyniku zawarcia sojuszu politycznego z Czechami, a być może było warunkiem pokoju w przegranej wojnie z Geronem, który przyklepał cesarz? Skąd później u Widukinda określony jest mianem amicus imperationis?

Mieszko był potomkiem uciekinierów z Wielkich Moraw.
Teza trudna do udowodnienia. Według tej teorii w momencie rozpadu państwa Wielkomorawskiego po najeździe Węgrów na początku X wieku, część ludności tego państwa (elita polityczna, wodzowie?) miała przemieścić się na północ i założyć osady w Wielkopolsce, a sam Mieszko urodził się jeszcze na Morawach. Niektórzy historycy i archeologowie dokonują karkołomnych porównań w układzie i miejscu zakładana osad mieszkalnych i podobieństwach odnalezionych przedmiotów z epoki. To żaden dowód. Jeden badacz twierdzi nawet, że na czeskie pochodzenie Mieszka wskazuje imię Świętopełk, który nadał jednemu ze swoich. Miało być to oryginalne imię występujące wyłącznie u czeskich Mojmirowiców. Problem polega jednak na tym, że Świętopełk jest imieniem poświadczonym już wtedy na naszych terenach, jak również m.in. u Rurykowiczów.
Chyba najbardziej przekonująca jest teza o rdzennym pochodzeniu Mieszka. Najbardziej kumaty ród z wielkopolski podporządkował sobie resztę i zaczął systematycznie budować swoje władztwo, które szybko przerodziło się w państwo. Z drugiej strony badania dendrochronologiczne wskazują od lat 20. X wieku wzmożoną działalność budowlaną grodów w Wielkopolsce. Tak, jakby ktoś chciał, że chce założyć państwo.

Mieszko był wikingiem.
To teza mówiąca o tym, że przodkowie Mieszka mieli pochodzić ze Skandynawii, a ci mieli przybyć do Wielkopolski z Rusi Kijowskiej. Oprócz spekulacji i malowniczej wizji, brak twardych dowodów.

Według dokumentu Dagome Iudex Mieszko władał państwem ze stolicą w Szczytnie lub w Szczecinie, bo schinesghe  = Szczecin .

Z dokumentem, a raczej regestem (czyli wypisem z XI wieku) Dagome Iudex jest wiele problemów. Sam początek Dagome Iudex jest już dyskusyjny i badacze nie wiedzą skąd wzięło się owe Dagome. Przypuszcza się, że może to być zniekształcona fraza Dago Mesco, czyli Dagobert Mieszko. Imię Dagobert miało być nadane Mieszkowi w czasie chrztu, brak jednak poświadczenia kultu św. Dagoberta na ziemiach polskich. W starszej historiografii dość długo uważano, że Dagome to zepsuta forma Ego Mesco dux (czyli Ja Mieszko książę). Podobnie jest w przypadku frazy schinesghe. Żeby było śmiesznej hipoteza łącząca schinesghe ze Szczecin lub Szczytem została postawiona w XIX wieku przez niemieckiego uczonego Ludwiga Giesebrechta (to tak, a propos fałszowania najdawniejszej historii przez Niemców). Wszystkie dokonane analizy wskazują, że schinesghe to zepsuta forma odwołująca się do państwa gnieźnieńskiego.
Dokument datuje się na ok. 990-992 rok. Nazwy Polska jeszcze wtedy nie było. Pojawiła się dopiero około roku 1000, a jednym z pierwszych źródeł, w których pojawia się znana nam dziś nazwa, to żywot dawny św. Wojciecha Jana Kanapariusza z lat 999-1001, który określił Bolesława Chrobrego jako Palaniorum dux (czyli książę Palanów). Krótko po zjeździe gnieźnieńskim Chrobry zaczął też emitować denary z legendą na otoku Princpes Polonie.

Czy zatem Polacy zeszli z drzew w 966 roku? Jak mawia klasyk: nie wiem, choć się domyślam.

(aw)

Literatura dla zainteresowanych (wybrana):
C. Deptuła, Galla Anonima mit genezy Polski. Studium z historiozofii i hermeneutyk symboli dziejopisarstwa średniowiecznego, wyd. 2, Lublin 2000.
G. Labuda, Studia nad początkami państwa Polskiego, t. 1-2, Poznań 1946.
H. Łowmiański, Początki Polski, t. 1-6, Warszawa 1964-1985.
K. Jasiński, Rodowód pierwszych Piastów, wyd. 2, Poznań 2004.
P. Nowak, Civitas Schinesghe w regeście dokumentu Dagome iudex (na marginesie książki Przemysława Urbańczyka: Mieszko Pierwszy Tajemniczy), Przegląd Historyczny, 104, 3, 2013, s. 561-569.
P. Nowak, Dagome iudex w Zbiorze kanonów kardynała Deusdedita, Studia Źródłoznawcze, 51, 2013, s. 75-94.
D. Sikorski, Kościół w Polsce za Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Rozważania nad granicami poznana historycznego, wyd. 2, Poznań 2013.
D. Sikorski, O co chodzi w sporze historyków o początki państwa polskiego, [w:] Spór o początki państwa polskiego. Historiografia - tradycja - mit - propaganda, red. W. Drelicharz, D. Jasiak, J. Poleski, Kraków 2017, s. 169-177.
J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, wyd. 2, Poznań 1999.

Komentarze

  1. A co z dowodami archeologicznymi opisanymi w książkę "Czy wikingowie stworzyli Polskę" Z. Skroka?

    OdpowiedzUsuń
  2. a może nie żadne lestki a po prostu Lucice - Wieleci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie. Widukind znał Wieletów, więc raczej nie popełniłby takiego błędu. Tak samo znał Łużyczan. Ponadto ani Wieleci, ani Łużyczanie Mieszkowi nie podlegali, a polityka tego obszaru była też znana Widukindowi, wszak bardzo interesowały go losy Wichmana.

      Usuń
  3. Czy można prosić o rozwinięcie, dlaczego obecnie już nie uważa się frazy "Dagome iudex" za zepsute "Ego Mesco dux"? Bardzo ciekawi mnie to zagadnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę nie wiemy co to było to Dagome. To jest kwestia paleograficznej zagadki i w zależności od generacji badaczy, tak popularność zdobywały wykoncypowane przez nich hipotezy. Przyszła nowe pokolenie i zaproponowali jednak Dago Mesco jest bardziej wiarygodne, mimo kolejnych wątpliwości. Osobiście uważam, że Ego Mesco dux jest mało prawdopodobne.

      Usuń
  4. Szanowny aw
    W innych wpisach na tej stronie potępiasz autorów, którzy wybiórczo traktują literaturę przedmiotu i wybierają tylko pozycje pasujące do ich poglądów.
    A tu nagle w bibliografii brak najnowszych i najciekawszych, bo kontrowersyjnych, pozycji P. Urbańczyka.
    To trochę śmieszne jest, gdy piszesz "jeden badacz". Dlaczego nie po nazwisku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo są bzdurowate, chciałem oszczędzić Urbańczyka, ale skoro chcesz to powiem ze miałem na myśli Urbańczyka. Gdybyś uważnie poczytał bloga to byś wiedział, że i omawiałem poglądy Urbańczyka, a niekiedy nawet podawałem jego prace w literaturze.

      Usuń
    2. Poczytałem i widziałem. Nie zgadzam się. On jest zdecydowanie bardziej przekonujący niż, na przykład, Sikora z jego żenującymi recenzjami.

      Usuń
    3. Jeśli już to Sikorski. Oczywiście masz prawo wierzyć w bajania Urbańczyka, który jedynie co opanował do perfekcji to promocja własnej osoby, a przydałoby się, żeby poznał np. warsztat historyka i zaczął interpretować źródła nie na zasadzie własnego widzimisię. Będziemy się pięknie różnić.

      Usuń
    4. Tak zróbmy, tak sie różnijmy.

      Przepraszam za błąd w nazwisku pana doktora. Musisz jednak przyznać, że płaczliwe zawodzenie, że ktoś, kogo nie cenimy, wygrywa konkurs, w których i my uczestniczyliśmy, jest żałosne.
      Ja nie jestem ze środowiska, zatem oczywiście mogę się mylić, ale jednak - jak rozumiem - rozliczne dowody uznania ze strony osób będących jednak jakimś punktem odniesienia dla laików - PAN - uzasadniają sprzeciw wobec określenia "bajania".

      A na marginesie, jeżeli można na podstawie trzech wzmianek żródłowych, w tym jednej pośredniej, napisać 250-stronnicową książkę biograficzną - o Bezprymie - to chyba jest to jednak znak czasu. Tak to już teraz z tą historiografią średniowiecza jest i nie ma się co na to obrażać.

      Usuń
  5. Poprawka. Polacy zeszli z drzew, a Polachy nie zeszli. Niektórzy dopiero teraz postanowili pozłazić z drzew.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ponieważ wpis, do którego się odnoszę, pojawił się bardzo dawno, zapewne mój komentarz przejdzie niezauważony. Ale zaryzykuję. Bodźcem do jego napisania stał się ten fragment powyższego (niebudzącego poza tym nawet cienia wątpliwości) postu, który tyczył się siedziby rodowej Piastów - Gniezna.
    W czym rzecz?
    Pisze Pan: "Gniezno było grodem o wiele młodszym niż sugeruje tradycja dziejopisarska, która upatrywała w nim kolebki dynastii Piastów. Z pomocą przychodzi dendrochronologia, czyli metoda datowania belek z wykopalisk, na podstawie których możemy ustalić w przybliżeniu wiek obiektu poprzez przeliczenie przyrostów słojów drewna. Według tych badań gród w Gnieźnie został wzniesiony na przełomie 940/941 r."

    W istocie dendrochronologia to niezwykłe narzędzie w rękach historyka i archeologa i nie zamierzam z wynikami tej metody dyskutować. Fakt jest faktem i nic tego nie zmieni: gród gnieźnieński (a właściwie wał grodu) posadowiony na Wzgórzu Lecha powstał w latach czterdziestych dziesiątego wieku. Kropka. A jednak warto przypomnieć znany przecież fakt, że na Wzgórzu Lecha udało się zidentyfikować przedlokacyjny kopiec kamienny i palenisko datowane na VIII/IX wiek (podobne paleniska znaleziono na podgrodziu, w części podkatedralnej). W tej chwili dyskusje nad jego datacją i przeznaczeniem ciągle trwają, dlatego nie to jest istotą mojego komentarza.
    Jest bowiem w całej tej sprawie problem dużo poważniejszy, a wiąże się on z niezrozumiałą dla mnie, a jakże częstą próbą identyfikacji Gniezna li i jedynie ze Wzgórzem Lecha! Jest to oczywiście błędem, co rozumieli jeszcze profesorowie Kostrzewski i Kocka lat temu kilkadziesiąt, dziś natomiast wydaje się to jakby mniej jasne i wyraźne, a wynik dendrochronologii wału grodowego zdaje się definitywnie ucinać dyskusje nad wiekiem Gniezna jako osady. Tymczasem każdy zainteresowany wie doskonale, że Gniezno doby przedgrodowej jest oczywiście dużo starsze, a odnajdywane w bezpośredniej okolicy grodu ślady materialne cofają rodowód osady do drugiej połowy VIII wieku. Problem z jednoznacznym określeniem wielkości i znaczenia Gniezna lokowanego na Wzgórzu Panieńskim (oddalonym od Wzgórza Lecha ledwie o 250 metrów) polega na tym, że znajdująca się tam, datowana na VIII wiek rozległa osada otwarta jest dla archeologii od wieków stracona, bo na Wzgórzu Panieńskim w XIII wieku relokowano osadę gnieźnieńską jako nowe miasto - podgrodzia stały się za ciasne. Bezpowrotnie zniszczono więc ewentualne dowody spoczywające w ziemi (przyczyniła się do tego przede wszystkim wspomniana średniowieczna lokacja, ale i niwelacja w XIX wieku oraz poważne prace ziemne w 1925 r.) A jednak znalezione w obrębie tej osady zabytki dobitnie świadczą o tym, że Gniezno już w VIII wieku było prężną osadą, być może o charakterze obronnym (o czym świadczy położenie na wybitnym, stromym wzgórzu).
    Tak więc identyfikowanie Gniezna tylko z Górą (Wzgórzem) Lecha jest oczywistym błędem, ale jako argument przeciwko leciwości miasta przytaczane jest niezwykle często, a to w pobieżnych opracowaniach, a to przez nieuważnych autorów, wreszcie - choć mam nadzieję rzadko - zupełnie celowo (co ostatnio przydarzyło się pewnemu archeologowi z Poznania).
    Nie chciałbym, żeby ten komentarz został zrozumiany jako próba obrony jakiejś wielkolechickiej bzdury, po prostu staram się uporządkować kilka faktów ze sfery, która jest mi szczególnie bliska.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz