Skąd wzięła się Polska? Na to pytanie od
wielu już lat próbują odpowiedzieć archeolodzy i historycy. Z lekcji szkolnych
kojarzymy Mieszka, Dobrawę, chrzest Polski i bum! Jak filip z konopi pojawia
się Polska na kartach dziejów. Badacze snują różne wizje naszych początków, lecz
większość z tych hipotez trudno jest udowodnić przy pomocy źródeł, a w zasadzie
ich braku. Domyślam się, że dla kogoś zainteresowanego tym tematem musi być
trochę irytująca ta ciągła asekuracja badaczy: „nie wiemy”, „być może”, „prawdopodobnie”,
„nie mamy pewności”, etc. Może dlatego dla przeciętnego zjadacza chleba
bardziej atrakcyjnie brzmią proste odpowiedzi z pogranicza fantastyki i
pseudonauki, niż to co może faktycznie powiedzieć nauka?
Trzeba powiedzieć sobie wprost, chciałbym się
mylić, ale prawdopodobnie (cholera, sam mam nawyki wrednych naukowców,
brr!) nigdy nie dowiemy się jak to było z powstaniem Polski. W wielu
przypadkach naukowcy wyczerpali już możliwości interpretacyjne. Nie jest jednak
tak, że nic nie wiemy. Uporządkujmy więc to, co wiemy na pewno, demaskując mity
o naszych początkach.
Nie ma żadnych innych źródeł do początków
Polski, niż te spisane wiele lat później jak kronika Galla Anonima, kronika
Wincentego Kadłubka, Kronika Wielkopolska, Roczniki Długosza, etc. etc.
Właściwie nie jest to mit, a bzdura
powtarzana przez zwolenników Wielkiej Lechii. Owszem, nie mamy polskich źródeł
z czasów tworzenia się naszego państwa, być może nie przetrwały do naszych
czasów, ale mamy źródła zagraniczne opisujące nasze tereny w tamtym czasie. W
połowie IX wieku mnich benedyktyński z Ratyzbony zwany Geografem Bawarskim
notuje w swoim dziele „Opis grodów i ziem z północnej strony Dunaju” plemiona
zamieszkujące w tym czasie nasze tereny. Niektóre z nich, takie jak wymienieni przez
pisarza Wolinianie, Wiślanie, Ślężanie, Dziadoszanie, Opolanie czy Goplanie
badacze identyfikują jako rzeczywiście istniejące plemiona.
Żywot św.
Metodego z ok. 885 r. informuje nas z
kolei o „potężnym księciu na Wiśle”, który nękał chrześcijan. Trudno jednak
stwierdzić, że jest to historyczne podanie i czy rzeczywiście chrześcijaństwo
dotarło już wówczas do Małopolski.
Mnich benedyktyński Widukind z Nowej
Korbei, piszący swoje „Dzieje saskie” w latach 60/70. X wieku, zanotował
pierwszą pewną informację o naszych państwie. W 963 roku Mieszko przegrał
wojnę/bitwę z magrabią Geronem, w której zginął zresztą nieznany z imienia brat
Mieszka. Co ciekawe Widukind zapisał, że Mieszko był władcą tzw. Licikavików.
Co miał na myśli dziejopis? Z pewnością poddanych Mieszka, ale skąd wytrzasnął
taką nazwę, tego naukowcy nie są pewni. Część z nich przypuszcza, że może
chodzić o plemię Lubuszan, inni z tej nazwy wywodzą pochodzenie poddanych
Mieszka od mitycznego przodka Lestka, co potwierdzałoby legendę dynastyczną
Galla Anonima.
Z X wieku warto jeszcze wymienić relację Ibrahima
Ibn Jakuba (ok. 965-966), który chociaż w samym państwie Mieszka nie był,
jednak zawarł dość istotne informacje z których wiemy, że Małopolska była
wówczas jeszcze pod władaniem czeskich Przemyślidów. Nie można również
zapomnieć o regeście dokumentu Dagome iudex (z ok. 990-992). Z
późniejszych źródeł, warto wspomnieć kronikę biskupa merseburskiego Thietmara
z początku XI wieku, który przekazuje wiele ciekawych i istotnych informacji o
państwie Mieszka i Bolesława Chrobrego.
Celowo nie wymieniam tutaj najstarszych
Roczników Polski, czyli słynnej zbitki faktograficznej: 965 Dubravka
ad mesconem venit 966 Mesco dux
Polonie baptizatur 967 Boleslaus Magnus natus est. Zapiski te zostały
utrwalone dopiero około 1120 r. w Roczniku świętokrzyskim dawnym oraz w Roczniku
kapituły krakowskiej w 1266 r. Wiemy,
że wtedy właśnie przepisano (skopiowano) wcześniejsze roczniki. Badacze
rekonstruują istnienie w XI wieku tzw. Annales regni Polonorum deperditi,
które miały zostać przepisane z jeszcze dawniejszych roczników, które nie
zachowały się do naszych czasów.
Gniezno było siedzibą rodową Piastów.
Gniezno było grodem o wiele młodszym niż
sugeruje tradycja dziejopisarska, która upatrywała w nim kolebki dynastii
Piastów. Z pomocą przychodzi dendrochronologia, czyli metoda datowania belek z
wykopalisk, na podstawie których możemy ustalić w przybliżeniu wiek obiektu
poprzez przeliczenie przyrostów słojów drewna. Według tych badań gród w
Gnieźnie został wzniesiony na przełomie 940/941 r. Kolebki Piastów badacze
doszukują się w grodach powstających od II poł. IX wieku: w Gieczu, Kaliszu lub
Ostrowie Lednickim.
Przecież Kalisz pojawia się już na mapie
Ptolemeusza z II w. n.e.!
Nie. Kalisia zanotowana przez starożytnego
kartografa nie ma nic wspólnego z Kaliszem z Wielkopolski. Wiemy to dzięki zidentyfikowaniu
innego miasta z mapy, a mianowicie Leukaritos z pewną inskrypcją o Leugaricio. Z
analizy wynika, że chodzi o to samo miejsce, czyli dzisiejszy Trenčín. Oznacza
to, że na podstawie podanych współrzędnych Kalisia Ptolemeusza powinna
znajdować się na terenach dzisiejszej Słowacji, a nie nad Prosną.
Chrzest Polski odbył się 14 kwietnia 966
roku.
Nie ma nawet najmniejszej przesłanki, by taką
datę uznać za prawidłową. To dawniejsza hipoteza historyków, którą coraz
częściej się odrzuca. Teoria ta głosi, że Mieszko jako dorosły już kandydat na
chrześcijanina, musiał zostać ochrzczony w Wielką Sobotę. W 966 roku dzień ten
przypadał właśnie na 14 kwietnia.
Rok przyjęcia chrztu przez Mieszka również
jest wątpliwy, bowiem zapiski rocznikarskie z tamtego czasu nie były
precyzyjne. Cała sekwencja zdarzeń od przybycia Dobrawy do Wielkopolski, po małżeństwo
z Mieszkiem i przyjęciem przez niego chrztu mogła wydarzyć się nieco później
(przyjmuje się 1-2 lata różnicy). Badacze wskazują również na zapisy
Widkukinda, bowiem w 963 roku określa Mieszka jako władcę barbarzyńskiego, a już
w 967 roku jako przyjaciela cesarza (łac. amicus imperationis), tak więc
chrzest musiał się odbyć w tym przedziale czasowym.
Nieznane jest również miejsce chrztu. Jedni
uważają, że chrzest odbył się na ziemiach polskich (Poznań, Ostrów Lednicki,
Gniezno), inni, że poza granicami swojego władztwa (Ratyzbona, Mekleburgia,
Kwedlinburg).
Po Chrzcie Mieszka nastąpiła masowa
chrystianizacja podległych mu terenów, dlatego wszyscy szybko zapomnieli o
dawnych zwyczajach i religii, przestawiając się na nowe.
Nic nie wiadomo na temat masowej
chrystianizacji. Raczej był to chrzest Mieszka i jego dworu. Prawdziwa
chrystianizacja rozpoczęła się dopiero od XIII wieku, kiedy rozwijała się sieć
parafii i zakonów klasztornych. Polska stała się względnie schrystianizowanym
państwem dopiero w XV wieku.
Mieszko został zmuszony do przyjęcia chrztu z
uwagi na niemiecką ekspansję i obawę uzależnienia swoich terenów od metropolii
kościelnej w Magdeburgu.
O przyczynach przyjęcia chrztu trudno
dyskutować. Jeśli zawierzyć kronikarzom, Mieszko po prostu się nawrócił po
namowie Dobrawy. Można jednak przypuszczać, że była to raczej decyzja
polityczna. Nie miało to nic wspólnego z czynnikiem ekspansji niemieckiej, teza
ta była lansowana w starszej historiografii. Być może Mieszko przyjął chrzest w
wyniku zawarcia sojuszu politycznego z Czechami, a być może było warunkiem
pokoju w przegranej wojnie z Geronem, który przyklepał cesarz? Skąd później u
Widukinda określony jest mianem amicus imperationis?
Mieszko był potomkiem uciekinierów z Wielkich
Moraw.
Teza trudna do udowodnienia. Według tej
teorii w momencie rozpadu państwa Wielkomorawskiego po najeździe Węgrów na
początku X wieku, część ludności tego państwa (elita polityczna, wodzowie?)
miała przemieścić się na północ i założyć osady w Wielkopolsce, a sam Mieszko
urodził się jeszcze na Morawach. Niektórzy historycy i archeologowie dokonują
karkołomnych porównań w układzie i miejscu zakładana osad mieszkalnych i
podobieństwach odnalezionych przedmiotów z epoki. To żaden dowód. Jeden badacz
twierdzi nawet, że na czeskie pochodzenie Mieszka wskazuje imię Świętopełk,
który nadał jednemu ze swoich. Miało być to oryginalne imię występujące
wyłącznie u czeskich Mojmirowiców. Problem polega jednak na tym, że Świętopełk
jest imieniem poświadczonym już wtedy na naszych terenach, jak również m.in. u
Rurykowiczów.
Chyba najbardziej przekonująca jest teza o
rdzennym pochodzeniu Mieszka. Najbardziej kumaty ród z wielkopolski
podporządkował sobie resztę i zaczął systematycznie budować swoje władztwo,
które szybko przerodziło się w państwo. Z drugiej strony badania
dendrochronologiczne wskazują od lat 20. X wieku wzmożoną działalność budowlaną
grodów w Wielkopolsce. Tak, jakby ktoś chciał, że chce założyć państwo.
Mieszko był wikingiem.
To teza mówiąca o tym, że przodkowie Mieszka
mieli pochodzić ze Skandynawii, a ci mieli przybyć do Wielkopolski z Rusi
Kijowskiej. Oprócz spekulacji i malowniczej wizji, brak twardych dowodów.
Według dokumentu Dagome Iudex Mieszko władał
państwem ze stolicą w Szczytnie lub w Szczecinie, bo schinesghe = Szczecin .
Z dokumentem, a raczej regestem (czyli
wypisem z XI wieku) Dagome Iudex jest wiele problemów. Sam początek Dagome
Iudex jest już dyskusyjny i badacze nie wiedzą skąd wzięło się owe Dagome.
Przypuszcza się, że może to być zniekształcona fraza Dago Mesco, czyli Dagobert
Mieszko. Imię Dagobert miało być nadane Mieszkowi w czasie chrztu, brak jednak poświadczenia
kultu św. Dagoberta na ziemiach polskich. W starszej historiografii dość długo
uważano, że Dagome to zepsuta forma Ego Mesco dux (czyli Ja Mieszko książę).
Podobnie jest w przypadku frazy schinesghe. Żeby było śmiesznej hipoteza łącząca
schinesghe ze Szczecin lub Szczytem została postawiona w XIX wieku przez
niemieckiego uczonego Ludwiga Giesebrechta (to tak, a propos fałszowania
najdawniejszej historii przez Niemców). Wszystkie dokonane analizy wskazują, że
schinesghe to zepsuta forma odwołująca się do państwa gnieźnieńskiego.
Dokument datuje się na ok. 990-992 rok. Nazwy
Polska jeszcze wtedy nie było. Pojawiła się dopiero około roku 1000, a jednym z
pierwszych źródeł, w których pojawia się znana nam dziś nazwa, to żywot dawny
św. Wojciecha Jana Kanapariusza z lat 999-1001, który określił Bolesława
Chrobrego jako Palaniorum dux (czyli książę Palanów). Krótko po zjeździe
gnieźnieńskim Chrobry zaczął też emitować denary z legendą na otoku Princpes
Polonie.
Czy zatem Polacy zeszli z drzew w 966 roku? Jak
mawia klasyk: nie wiem, choć się domyślam.
(aw)
Literatura
dla zainteresowanych (wybrana):
C. Deptuła, Galla Anonima mit genezy Polski. Studium z historiozofii i hermeneutyk
symboli dziejopisarstwa średniowiecznego, wyd. 2, Lublin 2000.
G. Labuda, Studia nad początkami państwa Polskiego, t. 1-2, Poznań 1946.
H. Łowmiański, Początki Polski, t. 1-6, Warszawa 1964-1985.
K. Jasiński, Rodowód pierwszych Piastów, wyd. 2, Poznań 2004.
P. Nowak, Civitas
Schinesghe w regeście dokumentu Dagome iudex (na marginesie książki Przemysława
Urbańczyka: Mieszko Pierwszy Tajemniczy), Przegląd Historyczny, 104, 3,
2013, s. 561-569.
P. Nowak, Dagome
iudex w Zbiorze kanonów kardynała Deusdedita, Studia Źródłoznawcze, 51,
2013, s. 75-94.
D. Sikorski, Kościół w Polsce za Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Rozważania nad
granicami poznana historycznego, wyd. 2, Poznań 2013.
D. Sikorski, O co chodzi w sporze historyków o początki państwa polskiego, [w:] Spór o początki państwa polskiego.
Historiografia - tradycja - mit - propaganda, red. W. Drelicharz, D. Jasiak,
J. Poleski, Kraków 2017, s. 169-177.
J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, wyd. 2, Poznań 1999.
A co z dowodami archeologicznymi opisanymi w książkę "Czy wikingowie stworzyli Polskę" Z. Skroka?
OdpowiedzUsuńA jakie te dowody?
Usuńa może nie żadne lestki a po prostu Lucice - Wieleci
OdpowiedzUsuńWszystko możliwe.
UsuńRaczej nie. Widukind znał Wieletów, więc raczej nie popełniłby takiego błędu. Tak samo znał Łużyczan. Ponadto ani Wieleci, ani Łużyczanie Mieszkowi nie podlegali, a polityka tego obszaru była też znana Widukindowi, wszak bardzo interesowały go losy Wichmana.
UsuńCzy można prosić o rozwinięcie, dlaczego obecnie już nie uważa się frazy "Dagome iudex" za zepsute "Ego Mesco dux"? Bardzo ciekawi mnie to zagadnienie.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę nie wiemy co to było to Dagome. To jest kwestia paleograficznej zagadki i w zależności od generacji badaczy, tak popularność zdobywały wykoncypowane przez nich hipotezy. Przyszła nowe pokolenie i zaproponowali jednak Dago Mesco jest bardziej wiarygodne, mimo kolejnych wątpliwości. Osobiście uważam, że Ego Mesco dux jest mało prawdopodobne.
UsuńSzanowny aw
OdpowiedzUsuńW innych wpisach na tej stronie potępiasz autorów, którzy wybiórczo traktują literaturę przedmiotu i wybierają tylko pozycje pasujące do ich poglądów.
A tu nagle w bibliografii brak najnowszych i najciekawszych, bo kontrowersyjnych, pozycji P. Urbańczyka.
To trochę śmieszne jest, gdy piszesz "jeden badacz". Dlaczego nie po nazwisku.
Bo są bzdurowate, chciałem oszczędzić Urbańczyka, ale skoro chcesz to powiem ze miałem na myśli Urbańczyka. Gdybyś uważnie poczytał bloga to byś wiedział, że i omawiałem poglądy Urbańczyka, a niekiedy nawet podawałem jego prace w literaturze.
UsuńPoczytałem i widziałem. Nie zgadzam się. On jest zdecydowanie bardziej przekonujący niż, na przykład, Sikora z jego żenującymi recenzjami.
UsuńJeśli już to Sikorski. Oczywiście masz prawo wierzyć w bajania Urbańczyka, który jedynie co opanował do perfekcji to promocja własnej osoby, a przydałoby się, żeby poznał np. warsztat historyka i zaczął interpretować źródła nie na zasadzie własnego widzimisię. Będziemy się pięknie różnić.
UsuńTak zróbmy, tak sie różnijmy.
UsuńPrzepraszam za błąd w nazwisku pana doktora. Musisz jednak przyznać, że płaczliwe zawodzenie, że ktoś, kogo nie cenimy, wygrywa konkurs, w których i my uczestniczyliśmy, jest żałosne.
Ja nie jestem ze środowiska, zatem oczywiście mogę się mylić, ale jednak - jak rozumiem - rozliczne dowody uznania ze strony osób będących jednak jakimś punktem odniesienia dla laików - PAN - uzasadniają sprzeciw wobec określenia "bajania".
A na marginesie, jeżeli można na podstawie trzech wzmianek żródłowych, w tym jednej pośredniej, napisać 250-stronnicową książkę biograficzną - o Bezprymie - to chyba jest to jednak znak czasu. Tak to już teraz z tą historiografią średniowiecza jest i nie ma się co na to obrażać.
Poprawka. Polacy zeszli z drzew, a Polachy nie zeszli. Niektórzy dopiero teraz postanowili pozłazić z drzew.
OdpowiedzUsuńPonieważ wpis, do którego się odnoszę, pojawił się bardzo dawno, zapewne mój komentarz przejdzie niezauważony. Ale zaryzykuję. Bodźcem do jego napisania stał się ten fragment powyższego (niebudzącego poza tym nawet cienia wątpliwości) postu, który tyczył się siedziby rodowej Piastów - Gniezna.
OdpowiedzUsuńW czym rzecz?
Pisze Pan: "Gniezno było grodem o wiele młodszym niż sugeruje tradycja dziejopisarska, która upatrywała w nim kolebki dynastii Piastów. Z pomocą przychodzi dendrochronologia, czyli metoda datowania belek z wykopalisk, na podstawie których możemy ustalić w przybliżeniu wiek obiektu poprzez przeliczenie przyrostów słojów drewna. Według tych badań gród w Gnieźnie został wzniesiony na przełomie 940/941 r."
W istocie dendrochronologia to niezwykłe narzędzie w rękach historyka i archeologa i nie zamierzam z wynikami tej metody dyskutować. Fakt jest faktem i nic tego nie zmieni: gród gnieźnieński (a właściwie wał grodu) posadowiony na Wzgórzu Lecha powstał w latach czterdziestych dziesiątego wieku. Kropka. A jednak warto przypomnieć znany przecież fakt, że na Wzgórzu Lecha udało się zidentyfikować przedlokacyjny kopiec kamienny i palenisko datowane na VIII/IX wiek (podobne paleniska znaleziono na podgrodziu, w części podkatedralnej). W tej chwili dyskusje nad jego datacją i przeznaczeniem ciągle trwają, dlatego nie to jest istotą mojego komentarza.
Jest bowiem w całej tej sprawie problem dużo poważniejszy, a wiąże się on z niezrozumiałą dla mnie, a jakże częstą próbą identyfikacji Gniezna li i jedynie ze Wzgórzem Lecha! Jest to oczywiście błędem, co rozumieli jeszcze profesorowie Kostrzewski i Kocka lat temu kilkadziesiąt, dziś natomiast wydaje się to jakby mniej jasne i wyraźne, a wynik dendrochronologii wału grodowego zdaje się definitywnie ucinać dyskusje nad wiekiem Gniezna jako osady. Tymczasem każdy zainteresowany wie doskonale, że Gniezno doby przedgrodowej jest oczywiście dużo starsze, a odnajdywane w bezpośredniej okolicy grodu ślady materialne cofają rodowód osady do drugiej połowy VIII wieku. Problem z jednoznacznym określeniem wielkości i znaczenia Gniezna lokowanego na Wzgórzu Panieńskim (oddalonym od Wzgórza Lecha ledwie o 250 metrów) polega na tym, że znajdująca się tam, datowana na VIII wiek rozległa osada otwarta jest dla archeologii od wieków stracona, bo na Wzgórzu Panieńskim w XIII wieku relokowano osadę gnieźnieńską jako nowe miasto - podgrodzia stały się za ciasne. Bezpowrotnie zniszczono więc ewentualne dowody spoczywające w ziemi (przyczyniła się do tego przede wszystkim wspomniana średniowieczna lokacja, ale i niwelacja w XIX wieku oraz poważne prace ziemne w 1925 r.) A jednak znalezione w obrębie tej osady zabytki dobitnie świadczą o tym, że Gniezno już w VIII wieku było prężną osadą, być może o charakterze obronnym (o czym świadczy położenie na wybitnym, stromym wzgórzu).
Tak więc identyfikowanie Gniezna tylko z Górą (Wzgórzem) Lecha jest oczywistym błędem, ale jako argument przeciwko leciwości miasta przytaczane jest niezwykle często, a to w pobieżnych opracowaniach, a to przez nieuważnych autorów, wreszcie - choć mam nadzieję rzadko - zupełnie celowo (co ostatnio przydarzyło się pewnemu archeologowi z Poznania).
Nie chciałbym, żeby ten komentarz został zrozumiany jako próba obrony jakiejś wielkolechickiej bzdury, po prostu staram się uporządkować kilka faktów ze sfery, która jest mi szczególnie bliska.
Pozdrawiam.