Najwyższy CZAS! By skończyć z lechickim zakłamywaniem historii. Część 4. Szwindel historyczno-publicystyczny dźwignią handlu? Dlaczego nikt nie chce zajmować się źródłoznawstwem?
Wracamy
do tematu „Najwyższego CZASU!” (dalej NCzas) i polemice z ich
turbosłowiańskimi bzdurami. Ostatnio pojawiły się dwa
„interesujące” numery tegoż periodyku, a mianowicie nr 11
(1399) z marca oraz nr 23 (1411) maja br. Macherzy od wolnego rynku,
tym razem postanowili porządnie dołożyć do pieca, serwując nam
kolejny zbiór baitów o poszukiwaniu ukrytych krypt, o pierwszym
Polaku (czyli Karleczyku), nękaniu historyków-prywaciarzy, czy
porównaniu grafa Wichmana do Donalda Tuska.
Gronu
naszych czytelników nie trzeba przypominać prawd oczywistych.
Pisanie o fantazmacie Wielkiej Lechii jako epokowym odkryciu
prywaciarzy udających historyków jest absurdalne, a pojawiające
się argumenty są płytkie i kompletnie chybione. Trudno abyśmy w
kolejnym tekście pieczołowicie odnosili się do każdej mutacji
bajdurzeń historyczno-genetycznych, przypomnijmy jednak raz jeszcze,
o co nam chodzi .
Haplogrupy
nie są wyznacznikiem etniczności. Jest to pula genowa, a jedna
próbka nie daje oglądu na całą społeczność. Nie można więc
mówić o Polakach sprzed 3 tys. lat, ani o przynależności
językowej terenów Polski. Tekst dr. Mariusza Kowalskiego „Pierwszy
Polak czyli Karelczyk” [nr. 23 (1411), s. VII–IX] jest cwanym
szwindlem publicystycznym. Autor stawia tezę, której nie potrafi
dobrze uargumentować i finalnie się z niej wycofuje! Cóż, trzeba
być zaiste naiwnym czytelnikiem, aby dać się zwieść, że
konkretna osoba jest przodkiem Polaków.
Pytanie
więc brzmi, w jakim celu powstał ten tekst? Spójrzmy jeszcze na
okładkę tego wydania. Czy ta kompozycja graficzna z podpisem „Tak
wyglądał pierwszy Polak” nie przypomina nam taniego i
prymitywnego brukowca? Ten tani zabieg PR-wy zapewne był tym z cyklu
„tonący brzytwy się chwyta”. Nie od dziś wiadomo, że prasa
papierowa wymiera. Nczas jest medialną kawalerią związaną z
ugrupowaniami politycznymi z nurtu konserwatywno-liberalnego (Kongres
Nowej Prawicy, Parta Wolność, itp.). Wpływy ma coraz niższe,
medialny popyt na polityczne poglądy redaktorów tygodnika uległy
stagnacji. Trzeba więc pomóc wolnemu rynkowi, wkładając kij w
mrowisko i siać naiwne hipotezy.
Dla
nas artykuły dotyczące problemu początków Polski w tygodniku
Nczas są pewnym wstrząsem. Uświadamiają jakim problemem we
współczesnej humanistyce i naukach społecznych jest demarkacja
wiedzy (do tego zagadnienia wrócimy w najbliższym czasie). Trudno
dzisiaj odróżnić teorię naukową od doktryny. Współczesna
humanistyka kompletnie tę granicę zamazała, teoria i doktryna
stały się tożsame. Można być zwolennikiem takiego czy innego
światopoglądu, ale to co stworzył np. Adam Smith czy austriacka
szkoła ekonomii, to w gruncie rzeczy nie jest podstawa naukowa
ekonomii, ale doktryna, tak jak w przypadku marksistów, tworząca
swoje dogmaty.
Nie
można mieszać światopoglądu z nauką, bo nauka nie ma innych
celów jak wyjaśnianie rzeczy – jest to poznanie nieinteresowne.
Owo poznanie wiąże się jednak z czerpaniem wiedzy z odpowiednich
materiałów. Autorzy płodów historycznopodobnych nie zajmują się
źródłoznawstwem, ponieważ wymaga ono sięgnięcia po coś więcej,
niż strony internetowe – po źródła sensu stricto. Są one
odbiciem przeszłości, pozwalającymi ją rekonstruować i
tłumaczyć. Dyscyplina ta pokazuje, że źródła, które nie
przekazują wiarygodnych faktów historycznych, same są również
źródłem historycznym – do badania, dlaczego powstało, jak
funkcjonowało społecznie, jak było czytane, etc. W nauce mówi się
w tym przypadku o tzw. procesie komunikacji. Dlatego, pod tym
względem opisanie odrodzenia fantazmatu Wielkiej Lechii w XXI wieku
może być interesujące z punktu widzenia procesu komunikacji
właśnie.
Podsumowując,
każdy ma prawo mówić co chce, ale trzeba umieć liczyć się z
konsekwencjami i umieć się bronić. Dlatego dziwi nas, że
redaktorzy Nczas-u, pozwalają sobie na tak nikczemne szmacenie
historii, nie chcąc zostawić tego pola specjalistom. Wolność
słowa nie oznacza wolności od konsekwencji, bo słowa mają równie
wielką wartość, co siłę.
SigA
PS.
Polecamy artykuł Dariusza A. Sikorskiego, O co chodzi w sporze
historyków o początki państwa polskiego ZOBACZ.
Polecamy również masakrę artykułu Nczasu autorstwa Historycznych
bzdur ZOBACZ.
Zobacz
również poprzednie teksty z tej serii:
Część 1 ZOBACZ
Część 2 ZOBACZ
Część 3 ZOBACZ
Kowalski nie jest historykiem, ani biologiem, tylko geografem. Ale skoro lubi robić z siebie idiotę w obcej branży...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSiga - umysł człowieka jest po to, aby się rozwijał, a nie ograniczał. Umysł ma poszukiwać wyjaśnienia logicznego określonych tez, zjawisk. Lecz 95% populacji na tej planecie wykorzystuje umysł do... małpowania tego co już się usłyszało, przeczytało. Kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się "prawdą", a fakty, które przeczą tej "prawdzie" stają się kłamstwem. 95% ludzi, to hipokryzja w pełnym obrazie ludzkiej psychiki poddana odpowiedniej tresurze. Ja na takich ludzi mówię "OWCE" - grzeczne, stadne zwierzątka hodowlane dostosowane do przerobu na niewolników tak fizycznych jak i umysłowych. Niech każdy z Was "mądrogłowych" powołujących się na "prawdy" odpowie sobie sam przed sobą bez całej tej hipokryzji czy użył swoich szarych komórek do weryfikacji przedstawionych faktów odsuwając na bok przeczytaną, zasłyszaną "prawdę". Owcą łatwo jest być i opierać swoje "prawdy" o "prawdy" powtarzane przez lata. Logika, to jednak nie jest mocna strona owiec. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle może coś bliżej. Jaką tezę postawił autor artykułu o "Karelczyku", żeby się następnie z niej wycofać? Ja tu nie widzę żadnej tezy, przynajmniej na początku, tylko krytykę twierdzenia jakoby "Karelczyku" miał być przodkiem Polaków. I ostateczna teza jest właśnie taka.
OdpowiedzUsuń