Refleksja psychologiczna na temat tożsamości Słowian. Uwagi na marginesie książki Andrzeja Pankalli i Konrada Kośnika

Kilka dni temu swoją premierę miała książka Andrzeja Pankalli i Konrada Kośnika pt. Indygeniczna psychologia Słowian. Wprowadzenie do realnej nauki o duszy. To pozycja przeznaczona głównie dla psychologów, toteż jako historyk nie czuję się na tyle kompetentny, aby oceniać ją pod tym kątem. Tematyka książki, zahacza jednak o problemy poruszane na moim blogu, więc pozwolę sobie na kilka uwag z dziedzin mi naukowo bliskich.

Tytułowy indygenizm to nurt w kulturze i sztuce zakładający przywrócenie tradycji i wartości przeszłych i zrównanie ich z obecnymi. Podkreśla ciągłość etniczną i utopijny powrót do korzeni, czyli idealnie oddaje charakter myśli turbosłowian, dlatego tym bardziej uważam, że warto napisać kilka słów o książce. Skłania ona do niezwykle ważnej refleksji o tożsamości mitycznej i psychologicznej Słowian, a ponadto w zalewie turbosłowiańskich gniotów książkopodobnych, wydawanych dla zysku i w celu wywołania sensacji, praca Pankalli i Kośnika zasługuje, pomimo drobnych usterek, na uwagę – nie tylko w kręgach akademickich. Swoje rozważania zawężam tylko do turbosków, bowiem nie chce poruszać kwestii rodzimowierców, których nie utożsamiałbym z odłamami turbosłowiaństwa. To rozróżnienie jest bardzo trudne do przeprowadzenia – dla mnie wyznacznikiem jest wiedza historyczna turbosłowian/turbolechitów, natomiast inne kwestie takie jak psychologia, socjologia, kultura zostawiam na boku rozważań.
Książka autorów podzielona jest na cztery zasadnicze części. Pierwsza dotyczy określenia obszaru badawczego (kogo należy określić Słowianinem), druga przedstawia założenia „teoriopoznawcze”, następna omawia ustalenia i wnioski autorów z zakresu psychologii Słowian, a ostatnia – najciekawsza – prezentuje związki słowiańskiej psychologii indygenicznej ze współczesnymi Polakami, w kontekście zachodzących procesów kształtowana się tożsamości narodowej.
Pomijając bełkotliwy język książki (widocznie nauki społeczne tak już mają), z pracy można wyłuskać interesujące wnioski. Nie są one dla mnie odkrywcze, ale cieszy mnie, że pokrywają się z ustaleniami psychologów, dzięki czemu zjawisko mody na słowiańszczyznę zostało w pewnym stopniunaukowo rozpracowane, co z pewnością będzie kontynuowane przez kolejnych badaczy.
W książce można trafić na pewne uchybienia, wynikające z braku pogłębionego warsztatu historycznego, co niestety ma swoje konsekwencje w budowaniu narracji książki. Autorzy przy omawianiu etnogenezy Słowian, słusznie odrzucili zjawisko turbosłowiaństwa, jako pozbawionej naukowości nadinterpretacji faktów historycznych (wymieniają przy tej okazji pracę Janusza Bieszka Słowiańscy królowie Lechii jako historical fiction). Warto podkreślić, że widzą w tym zjawisku pole do badań z zakresu charakterystyki współczesnych Słowian. Dziwi mnie natomiast, że Autorzy, którzy zajęli jasne stanowisko względem turbosłowiaństwa jako fantastyki historycznej, uznają pseudonaukową książkę Piotra Makucha za w pełni wartościową i godną włączenia do dyskursu naukowego (s. 37 i 39). O surowej ocenie tej pracy wśród historyków i językoznawców wielokrotnie wspominałem już na łamach bloga. Dla zainteresowanych przypominam jeszcze raz rozmowę, w której Dariusz Sikorski przejechał mediewistycznym walcem po bzdurnych tezach autora ZOBACZ. Być może autorzy zasugerowali się tutaj pozorowanym warsztatem naukowym P. Makucha oraz tym, że ta hochsztaplerska praca powstała na Uniwersytecie ZOBACZ. Niemniej, dziwą mnie też inne niuanse, jak chociażby brak wymienienia przy omawianiu koncepcji genezy Słowian nazwiska Kazimierza Godłowskiego, wybitnego przedstawiciela krakowskiej szkoły archeologii historycznej, którego wkład w tej tematyce jest ogromny.
Słusznie autorzy zauważyli, że etnogeneza Słowian przez wiele lat była zależna od zapotrzebowania historiografii, a tym samym do budowania własnej tożsamości narodowej (autochtonizm vs. allochtonizm, więcej pisałem o tym tu: ZOBACZ). I tak, mamy chociażby znaczące różnice w postrzeganiu tego zagadnienia w dobie PRL-u i III RP.
Autorzy, zgodnie z zapowiedzią, są nad wyraz dyplomatyczni w swojej książce (s. 19). W skrócie wyróżniają oni u rodzimowierców sześć charakterystycznych cech, które można zawrzeć w następujących hasłach: neopoganin, autochtonista, niezależność kulturowa od zachodu, uczestnik debaty politycznej, aktywista, ekolog (s. 171). Brakuje w tym względzie analogicznej charakterystyki turbosłowian, bowiem nie można ich utożsamiać z klasycznymi rodzimowiercami.
Można jednak wysnuć analogiczną koncepcję, którą pozwolę sobie teraz przedstawić. Turbosłowianie/turbolechici to zwolennicy neopogańskiego nazizmu, uparcie twierdzący, żeistnieniało potężne Imperium Słowian (Ario-Słowian/Lechitów) w starożytnych czasach, przywołując jako argumenty wypaczone, zmanipulowane lub fałszywe źródła historyczne i archeologiczne. Turbosłowian łączą następujące filary:
1) słowianofilstwo (zjednoczenie wszystkich Słowian, gdzie filarem byłaby polska kultura narodowa),
2) antyamerykanizm, antyokcydentalizm (izolowanie się od Europy Zachodniej i kultury łacińskiej)
3) prorosyjskość (kategoryzowanie zaborców na złego – niemieckiego – i dobrego – rosyjskiego – co dobitnie widać w książkach Janusza Bieszka ZOBACZ. Przy braku odpowiednich argumentów merytorycznych, turbosłowianie wyciągają argumenty narodowościowe – jak w przypadku Joachima Lelewela – zarzucając mu niemieckie pochodzenie, mimo że sam był prorosyjski ZOBACZ),
4) antysemityzm (wiadomo – Żydzi niszczyli Lechię i w wyniku ich spisku przestała istnieć),
5) wrogie nastawienie do chrześcijaństwa i kościoła katolickiego. Duchowni też mieli niszczyć wszelkie dowody na istnienie Lechii, chociaż mimo to turbosłowianie bardzo chętnie powołują się na źródła spisane przez duchownych Kościoła rzymskiego. Pisał o niej rozlegle Mistrz Wincenty (biskup krakowski), a także jeden z domniemanych autorów Kroniki Wielkopolskiej, Godzisław Baszko (kustosz katedry poznańskiej), Dzierzwa (franciszkanin), Jan Długosz (kanonik krakowski), Maciej Miechowita (kanonik krakowski), podobnie zresztą roczniki katedralne czy klasztorne prowadzone były przez ludzi kościoła, itp.
6) pozytywna ocena PRL-u jako państwa słowiańskiego pod względem etnicznym i przyjaznym (uzależnionym) od Rosji. Turbosi przypominają moczarowców, którzy podobnie jak oni, używali nacjonalistycznego języka,
7) przekonanie, że fakty ustala się w sposób „demokratyczny” (myślą, że jak będzie ich więcej i wygrają z uniwersytetami, to fantazmat Wielkiej Lechii będzie obowiązującą utopią),
8) etniczność ziem polskich (autochtonizm),
9) propagowanie koncepcji rasistowskich (przywiązywanie etnosu do genetyki, przedstawianie Słowian jako czystej rasy aryjskiej. od której wszystko się miało zacząć), o czym łagodnie wspomnieli autorzy, wymieniając przypadek artykułów z „Najwyższego CZAS-u!” (s. 164).
Wracając do książki Pankalli i Kośnika, warto zapoznać się ze spojrzeniem psychologów na temat słowiańszczyzny w naszej przeszłej i obecnej kulturze. Nie jest spojrzeniem doskonałym, ale daje ważny przyczynek do rozważań na wielu płaszczyznach. Publikacja została wydana przez wydawnictwo UNIVERSITAS. Nabyć ją można za pośrednictwem strony internetowej wydawcy ZOBACZ
(aw)

Komentarze

  1. ,,. W skrócie wyróżniają oni u rodzimowierców sześć charakterystycznych cech, które można zawrzeć w następujących hasłach: neopoganin, autochtonista, niezależność kulturowa od zachodu, uczestnik debaty politycznej, aktywista, ekolog (s. 171)."
    Dziwnie się z tym czuję, bo pasują mi tylko ostatnie określenia. Będąc rodzimowierczynią skłaniam się oczywiście ku allochtonizmowi, nie bardzo jestem w stanie ocenić ,,niezależność kulturową od zachodu", ale raczej jej u siebie nie widzę, nie określam się też jako neopoganka, gdyż tak nieoficjalnie przyjęło się, że neo- łączą religie pogańskie różnych etnosów, a ci z jednym etnosem to poganie (a więc poganami są wyznawcy rodzimowierstwa i Asatru choćby).

    OdpowiedzUsuń
  2. "myślą, że jak będzie ich więcej i wygrają z uniwersytetami, to fantazmat Wielkiej Lechii będzie obowiązującą utopią" chyba nie myślą o tym jako o utopii (o ile w ogóle myślą)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz