Recenzja
zawiera treści krytyczne dotyczące książki „Historia Bez
Cenzury” W. Drewniaka wraz z zaoraniem warsztatu pracy autora.
Jeśli jest to dla Ciebie poważny problem, bo jesteś fanboyem
„Historii Bez Cenzury” zrezygnuj z dalszego czytania…, chociaż
pewnie będziesz żałować.
Nikomu
nie trzeba specjalnie przedstawiać video-projektu „Historia bez
cenzury” (dalej: HBC), bo jest już uznaną formą popularyzowania
historii w niekonwencjonalny i frywolny sposób – ucząc bawiąc
(prawie 400 tys. subskrypcji w serwisie YouTube – stan na 19
grudnia 2016 r.). Można się też pośmiać z samego prowadzącego,
i jego „zabawnych” i często nieuprawionych skrótów myślowych.
Niedawno frontman HBC, czyli Wojciech Drewniak wydał książkę o
takim samym tytule jak prowadzony przez niego program internetowy.
Książka
zawiera wstęp autorski (s. 11–15), dziesięć rozdziałów,
będącymi biogramami królów, władców i przywódców Polski (s.
17–280), indeks tematyczny (s. 281–286) oraz indeks nazwisk (s.
287–301).
We
wstępie noszący tytuł Po co? Na co? Dlaczego? W.
Drewniak przedstawia swój wykład na temat metodologii badania i
przedstawiania historii: Bo w Historii Bez Cenzury pokazujemy,
że można inaczej opowiadać o historii. Daty? Kogo to obchodzi. Co
to za różnica, czy bitwa pod Grunwaldem była w 1409, 1410 czy
1411? Ważne jest, że mogła odbyć się dopiero po śmierci
Jadwigi, bo za jej życia wielki Jagiełło był pantoflarzem
(s. 12). Napisał to zawodowy historyk, który ukończył Uniwersytet
Marii Cuire-Skłodowskiej w Lublinie. No tak, po co historykowi
chronologia, przecież bitwa pod Grunwaldem mogła odbyć się, dajmy
na to w 1111 roku, a walczyć mogli na lasery dając sobie wzajemnie
sygnał do ataku KOD-owskimi wuwuzelami. O ile możemy się zgodzić,
że ważne jest w historii zrozumienie przyczyn i orientacji
geopolitycznej w której osadzone się dane wydarzenie, tak nie ma
zgody na upraszczanie i lekceważenie chronologii w badaniach
historycznych. Skoro W. Drewniak uważa, że daty w historii nie są
ważne, to dlaczego nie napisze książki historycznej bez dat?
Dlaczego w takim razie w dalszej części swojej pracy tak ochoczo i
często przytacza daty roczne i dzienne? Przecież kogo to obchodzi?
Do sprawy rzekomego pantoflarstwa Jagiełły wrócimy później.
Przytoczone
wyżej zdanie jest tak absurdalne, jak następne: Polityka to
tylko dość rozległy efekt uboczny trzech rzeczy, które zawsze
pociągały ludzi: seksu, pieniędzy i przemocy. To one decydowały o
losach świata i gdyby nie one, to nie byłoby bitew, wojen i
traktatów pokojowych. Jasne, że mówienie na szkolnych lekcjach o
seksie jest wstydliwe, ryzykowne i zamiast tego lepiej zasypać
biednych uczniów wiadrem dat i postanowień pokojowych. Ale efekt
jest taki, że mówi się o efektach ubocznych, a nie o przyczynach,
które nie dość, że są ważniejsze, to dodatkowo jeszcze – dużo
ciekawsze (s. 12–13). Tak jak napisaliśmy wyżej, zgadzamy
się z tym, że ważne jest poznanie przyczyn danego wydarzenia, ale
w takim razie co autor proponuje w zakresie reformy szkolnictwa? Tego
już nie wyjaśnia. Nauka historii w szkołach to poważny problem.
Oczywiście jest wielu historyków, którzy „zabijają” ciekawość
w uczniach, przez swoje metody nauczania przytoczone przez W.
Drewniaka. Tacy nauczyciele zasługują jedynie na wyrzucenie na
zbity pysk ze szkoły z zakazem wykonywania zawodu. Jest też mnóstwo
nauczycieli, którzy opowiadają o historii z pasją i ciekawością.
To nie jest prosty problem do rozwiązania, zwłaszcza, że
nauczyciel w szkole ma 45 minut na przeprowadzenie lekcji, w tym
czasie musi sprawdzić obecność, odwalić inne biurokratyczne
bzdety, a jeszcze często użerać się z uczniami, którzy
przeszkadzają w sprawnym przeprowadzeniu lekcji. Nie wiadomo jakie
doświadczenia w tym zakresie ma W. Drewniak, ale raczej nigdy nie
pracował jako nauczyciel. Nic na to nie poradzimy, że uczniowie
zalewani są datami czy postanowieniami pokojowymi. Tak samo jak
zalewani są spisem lektur do przeczytania na języku polskim, czy
wzorami na matematyce, które są niezbędne do poprawnego obliczenia
jakiegoś zadania. To co? Może zlikwidujmy najlepiej szkoły i uczmy
się na Uniwersytecie YouTube?
Dalej,
autor pisze o szalonej przyjemności pokazywania w HBC historii jako
rozrywki i czymś co jest powodem do dumy pod warstwą
podręcznikowych bredni. Hm, ciekawe. A co jeśli udowodnimy, że w
swojej książce W. Drewniak również napisał bzdury? W
Historii Bez Cenzury rzucamy widzom esencję - najważniejsze
kwestie, które mają rozbawić, przekazać wiedzę, ale na bank nie
są w stanie wyczerpać tematu. Nie da się w piętnastominutowym
odcinku opowiedzieć o jakimś władcy od początku do końca. Wiele
ciekawych i ważnych rzeczy musimy sobie darować, żeby odcinek nie
trwa dwie godziny, bo kto miałby czas to oglądać? […]
Rozwinąłem pięć biografii władców, o których zrobiliśmy
odcinki HBC, o cały wagon fantastycznych ciekawostek, ale co jest
jeszcze większą atrakcją – znajdziecie tutaj pięć zupełnie
nowych, szerokich biografii gości, o których codziennie prosicie w
komentarzach czy prywatnych wiadomościach, których dostajemy
nieziemskie ilości (s. 14). Czyli autor deklaruje, że
wyczerpująco opisze biogramy postaci historycznych, nie napisał
jednak jaki jest klucz doboru, dlaczego akurat tych „gości”, a
nie innych wybrał do opisu. To, że W. Drewniak napisze, że książka
w części to rozwinięcie odcinków HBC, nic czytelnikowi nie mówi.
Na
podstawie tego co autor zawarł we wstępnie sądzić trzeba, że
książka przeznaczona jest dla czytelnika młodego, który dopiero
zaczyna swoją przygodę z historią lub po prostu z historii nic nie
rozumie i chce, ażeby ktoś przemówił do niego ludzkim głosem.
Kolejno
na stronicach swojej książki, autor opisuje biogramy z
„ciekawostkami” następujących postaci: Bolesława Chrobrego (s.
17–39), Bolesława Krzywoustego (s. 41–63), Kazimierza Wielkiego
(s. 65–89), Władysława Jagiełły (s. 91–113), Kazimierza
Jagiellończyka (s. 115–137), Stefana Batorego (s. 139–169), Jana
III Sobieskiego (s. 171–199), Augusta II Mocnego (s. 201–222),
Stanisława Poniatowskiego (s. 223–247) i Józefa Piłsudskiego (s.
249–280). W. Drewniak opisuje perypetie wskazanych wyżej postaci
historycznych – lekko i finezyjnie, co czyta się sprawnie.
Niestety w wielu miejscach nie rozwija kwestii związanych z daną
osobą, jak to postulował we wstępie książki.
Autor
manipuluje zapisami kronikarskimi, a fakty historyczne upraszcza,
dopasowując je do swojej „luzackiej” historii Polski. Nie mamy
pretensji o frywolny język, którym jest wizytówką HBC, jednak w
książkowych wypowiedziach W. Drewniaka widać jego ogromną
bufonadę i infantylność. Coś w stylu: „Hej, nic nie rozumiesz z
historii? To wszystko wina nudnych historyków, którzy pieprzą trzy
po trzy. Potrzymaj mnie piwo, opowiem Ci jak to było naprawdę,
wytłumaczę ci jak debilowi, skoro nie rozumiesz podręcznikowych
bredni”. Stwarza pozory osoby, która jest wszechwiedząca i
arbitralnie stwierdza, która postać historyczna jest dobra, a która
zła i należy ją potępić, poprzez obśmianie i przypisanie jej
głupiego przezwiska. Wrócimy jeszcze do tego zagadnienia w naszej
recenzji.
Nie
będziemy omawiać każdej bzdury, manipulacji czy mitu, który
przedstawia w swojej książce Wojciech Drewniak. Niektóre z nich
zostały już ukazane i zmasakrowane w innych tego typu recenzjach.
Skupimy się tylko na wybranych przykładach.
W
rozdziale poświęconym Bolesławowi Chrobremu „luzak” Drewniak
tak opisuje koronację naszego pierwszego króla Polski: O
przebiegu samej koronacji niestety nie wiemy zbyt wiele, ale w
księgach został jeden ślad, o którym warto wspomnieć, bo jest
śmieszny jak cholera. Otóż Bolesław pod koniec życia był
podobno strasznie gruby, że prawdopodobnie musiał być koronowany w
pozycji siedzącej! Świadczy o tym fragment ruskiej kroniki z XII
wieku, gdzie pada stwierdzenie: „Bolesław był wielki i ciężki,
że ledwie na koniu mógł usiedzieć, ale bystrego umysłu”
(s. 39). Jest to podanie z Powieści minionych lat, które
pada pod rokiem 1018. Wskazany fragment opisuje obelgi przed bitwą
Chrobrego z Rusinami. Zawodowy „historyk” Drewniak widocznie
nigdy nie słyszał na studiach pojęcia „narracji topicznej”,
które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a istniało tylko w
sferze narracji (czyt. opowieści pisarza). Miała argumentować
pewne zdarzenia i zachowania bohatera. W tym przypadku ruski
dziejopisarz ukazuje stosowane obelgi właśnie przed bitwą. Nie
wierzycie? To oddajmy głos dziejopisowi: „Był bowiem
Bolesław był wielki i ciężki, że ledwie na koniu mógł
usiedzieć, ale bystrego umysłu. I rzekł Bolesław do
swej drużyny: jeśli wam nie wstyd tej obelgi, to ja polegnę sam.
Wsiadł na koń, puścił się w bród przez rzekę a za nim wojsko
jego” (edycja i przekład: Latopis Nestora, Monumenta
Poloniae Historica, seria 1, t. 1, s. 691).
Podsumujmy
więc „hipotezę” „historyka-luzaka” Drewniaka – w
cytowanym podaniu nie tylko nie ma nic o tym, że Chrobry jest gruby
(co więcej wskakuje na konia). Przykład powyżej to jawna
manipulacja HBC. Nic nie wiemy jaki przebieg miała koronacja
Chrobrego, a twierdzenie na podstawie wyrwanego z kontekstu cytatu
nie dowodzi, że przyszły pierwszy król Polski, był koronowany w
pozycji siedzącej. Nie ma na to dowodu.
W
przypadku Bolesława Krzywoustego, irytujące jest ubolewanie, aż w
trzech miejscach tego rozdziału, że nie zachowały się źródła
do życia seksualnego władcy: Przecież na bank zarówno w
swojej młodości, jak i później miał jakieś pikantne romanse i
dziwne przygody (s. 46); Gall Anonim poskąpił nam
informacji na temat życia łóżkowego Bolesława. Wielka szkoda, bo
seks raczej lubił. Skąd to wiemy? Cóż, można tak podejrzewać,
biorąc pod uwagę fakt, że miał 14 dzieci (s. 61). Jak
napisał W. Drewniak wszystko to przez Galla Anonima Stąd nie
znajdziemy o naszym bohaterze żadnych pikantnych, łóżkowych
ciekawostek (s. 47). Anonimowemu kronikarzowi strasznie się
dostaje w książce za fakt ukrywania domniemanych ekscesów
seksualnych Krzywoustego: Gall tak strasznie ucieszył się z
wygrania przetargu na zostanie kultowym kronikarzem państwa
polskiego, że ze wszystkich sił starał się swoją wdzięczność
okazywać w słodzeniu swojemu chlebodawcy na potęgę, co było
zresztą powszechną tradycją w średniowieczu […] Gall
skutecznie zadbał o to, żebyśmy dostali opis władcy praktycznie
bez wad (s. 46–47). Żaden władca średniowieczny czy
nowożytni nie pozwalał sobie na krytykę w pismach. Skoro Drewniak
to rozumie, to dlaczego następnie o Gallu pisze per przydupas?
Jest to nieuprawnione, głupie i dziecinne. Świadczy to o tym, że
autor nie rozumie mechanizmów i realiów funkcjonowania w
średniowieczu, zwłaszcza, że wtedy nie znano nowoczesnego aparatu
historiograficznego, który jak widać nie posiadł też W. Drewniak.
Nie
ma praktycznie żadnych źródeł do życia seksualnego pierwszych
Piastów. Jeśli autor jest łakomy na średniowieczne opowieści
erotyczne polecamy lekturę zachodnich źródeł. Może coś
znajdzie. Natomiast w polskiej historiografii, znany jest jeden
wymyślony zapis o życiu seksualnym Bolesława Szczodrego, którego
zresztą w książce W. Drewniak nazywa anachronicznie Śmiałym
(winno się go nazywać Szczodrym, bo taki był jego pierwszy
przydomek, nadany przez Galla). W Kronice Wielkopolskiej
pojawia się zapis, jakoby Szczodry miał kopulować z kobyłą.
Uspokajamy jednak rozporki autorów HBC, bo to nie prawda. Jest to
wymyślona inwektywa, która wpisywała się w tradycję
dziejopisarską, ukazującą Bolesława Szczodrego jako przykład
złego władcy, zabójcy biskupa krakowskiego św. Stanisława.
Ponadto zapis ten jest też dość późny, bo pochodzi z XIV wieku,
a wcześniejsze źródła milczą o zoofilskich skłonnościach
Szczodrego.
Wracając
jednak do książki, w biogramie Krzywoustego, autor powiela mit o
rzekomej bitwie na Psim Polu: Tak właśnie doszło do
legendarnego zwycięstwa Polaków na Psim Polu, po którym psy miały
roznieść zwłoki pokonanych po okolicy, a Henryk miał tylko „trupy
zabrać ze sobą jako trybut”. Ale wyjaśnijmy sobie: to wcale nie
była jednak tak legendarna bitwa, do jakiej urosła jej legenda.
Bolesław nadal szarpał wojska wroga w taki sposób, że uderzał na
nie i ukrywał się w lasach, przez co Niemcy mieli problemy z
aprowizacją. Tak czy inaczej, do tego wszystkiego szła jesień,
mało atrakcyjna pora do prowadzenia średniowiecznych wojen, więc
Henryk stwierdził, że nic tu już nie ugra i czas spadać, tym
bardziej, że wszyscy Henryka w Polsce mieli dosyć, a do walk
włączyli się nawet chłopi (s. 57). Żadna bitwa na Psim
Polu się nie odbyła. Gall, nazywany przez „historyka” Drewniaka
przydupasem nic nie pisze o takowej bitwie, w jego kronice znajduje
się tylko ustęp, że cesarz podstąpił pod Wrocław, tam nic nie
zyskał, tylko trupy na miejsce żywych. Jeśli bitwa ta odbyła się
w 1107 r., a Gall pisał swoją kronikę w latach 1113–1116, to
dlaczego nie wspomniał o żadnej takowej bitwie? Późniejsze źródła
jak chociażby Kadłubka, pisana 100 lat później, nie jest w tej
kwestii wiarygodna, bo o ile u Kadłubka pojawia się już triumfalne
zwycięstwo Polaków na Psim Polu, tak wszystko wskazuje, że nie
było żadnej bitwy, a opis podejścia pod Wrocław wojsk cesarskich
został przez biskupa krakowskiego rozbudowany i powielony przez
kolejnych dziejopisarzy.
W
rozdziale dotyczącym W. Jagiełły, Drewniak powiela kolejny mit, o
tym jakoby Jadwiga powstrzymywała swojego męża Władysława przez
wojną z krzyżakami (s. 107). Historia nie jest tak prosta, jak
rysuje ją „historyk” z ekipy HBC. Przypomnijmy tutaj słowa ze
wstępu: Kogo to obchodzi. Co to za różnica, czy bitwa pod
Grunwaldem była w 1409, 1410 czy 1411? Ważne jest, że mogła odbyć
się dopiero po śmierci Jadwigi, bo za jej życia wielki Jagiełło
był pantoflarzem (s. 12). Jeżeli więc W. Drewniak,
naczelny „historyk-popularyzator”, stwarza tak bzdurne teorie, to
pytanie brzmi: po co mu był w ogóle uniwersytet i studia
historyczne? W. Drewniak nie rozumie realiów i historii sporu
polsko-krzyżackiego. Tak jak stronie polskiej, tak krzyżackiej
zależało przede wszystkim na utrzymaniu pokoju kaliskiego (1343),
ponadto Jadwiga kilkukrotnie rokowała z Krzyżakami, a ci jakby to
ująć – używając języka Drewniaka – mieli ją po prostu w
dupie.
Jadwiga
rokowała bez powodzenia oddanie stronie polskiej ziemi dobrzyńskiej
z wielkim mistrzem krzyżackim (w latach 1397–1398). O ile Krzyżacy
szanowali cnotliwość i wielki charakter Jadwigi, tak w grze
politycznej nigdy nie traktowali jej poważnie. Śmierć Jadwigi nie
przyczyniła się do wzrostu antagonizmu i wybuchu wojny z
krzyżakami, bo wybuchłaby ona niemal od razu, a nie dopiero kilka
lat później. Przyczyn wybuchu Wielkiej Wojny z 1409 r. należy
szukać w uwarunkowaniach geopolitycznych – sytuacji na Litwie,
zwłaszcza w powstaniach antykrzyżackich na Żmudzi, czy też wybór
w 1407 r. na wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego Ulryka von
Jungingena, zwolennika rozstrzygnięcia konfliktów i sporów z
Polską na drodze wojny.
Idźmy
dalej, w rozdziale o Kazimierzu Jagiellończyku, nie wiedzieć czemu,
„historyk” Drewniak tak konkluduje jego panowanie: Kiedy
jednak przyszedł czas, to potrafił się ze szlachtą pogodzić i
wreszcie ostatecznie dobić Krzyżaków i osadzić dzieciaki na
europejskich tronach (s.
137). Autor nie wie, że ostatecznie udało się „dobić”
Krzyżaków za panowania Zygmunta I Starego hołdem Pruskim (1525) i
sekularyzacją zakonu?
Ekipa
HBC sama sobie w tej kwestii przeczy. 27 października 2016 r.
opublikowali na swoim kanale odcinek o Zygmuncie Starym ZOBACZ.
W
tym materiale pada następujące zdanie (minuta 6.50): to
właśnie za rządów Zygmunta, doszło do ostatecznego rozwiązania
kwestii krzyżackiej.
W tak oczywistej i kluczowej sprawie autor swojej książki popełnia
niewybaczalny błąd. Żeby tego było mało, jako przysłowiową
wisienkę na torcie, dyletant Drewniak podaje informację, że W
kontekście jego [Jagiellończyka
– przyp. red. SigA] wielkich dokonań aż
trochę głupio napisać, że zmarł na „niemoc czerwoną”. Czyli
zwykłą sraczkę (s.
137). Prawdziwego rozwolnienia można dostać podczas lektury bzdur,
konfabulacji i manipulacji faktami W. Drewniaka.
Pokażmy
jeszcze jeden przykład bzdurnej teorii autora, wzięty z opisu
panowania Stefana Batorego i słynnej sprawy Zborowskich. „Historyk”
Drewniak tak opisuje to ważkie i kontrowersyjne zagadnienie:
Wydawałoby się, że po takim sukcesie król
będzie uwielbiany w swoim państwie, z którego przecież ponownie
zrobił potęgę. E tam. W Polsce? A komu twarde rządy i
niezachwiana moralność mogły przeszkadzać? Pewnie, że szlachcie.
Szczególnie rodowi Zborowskich. Ta rodzina była wręcz oburzona
faktem, że nie dostali żadnych zaszczytów czy choćby pieniędzy
za wsparcie kandydatury Batorego przy wyborze króla. No, doprawdy
bezczelny ten Stefan. Zborowscy postanowili nie ograniczać się do
focha i zaplanowali zamach. Z listów, które pisali do siebie
Zborowscy, wynikało, że króla planowali otruć, a Zamoyskiemu
poderżnąć gardło. Poza tym listy były też pełne obelg pod
adresem Stefana, a określenia „pies” czy „bałwan” były
najlżejsze. Co więcej, kiedy u Zborowskich pojawił się poborca
podatkowy, to go pobili, a jakby tego było mało, to skazany na
wygnanie główny zwolennik zamachów – Samuel Zborowski – hulał
sobie beztrosko po królestwie. Naturalnie Batory i Zamoyski o
wszystkim wiedzieli i czekali na odpowiedni moment. Aż wreszcie
przyszedł dzień, w którym Zamoyski złapał Samuela Zborowskiego.
Jednak miał lekkie wątpliwości, czy może go tak bez sądu ściąć,
no bo to niby mimo wszystko szlachcic. Zapytał więc króla, który
odparł krótko” „Zabity pies już nie kąsa”. Zborowskiego
ścięto ku oburzeniu szlachty, ale jednocześnie w ten sposób król
jasno dał do zrozumienia, że za jego rządów nawet złota wolność
ma swoje granice (s.
166).
Czytelnik nie znając
sprawy, może mieć błędne przeświadczenie, że byli jacyś
krnąbrni Zborowscy, którzy żądali od króla wysokich posad. Nie
dostali, więc planowali zamach. Batory i Zamoyski zorientowali się
w sytuacji i stuknęli przywódcę spisku Samuela. Bzdura! Nie ma
zgody na tak upraszczanie historii!
Przede wszystkim ród
Zborowskich był wpływową rodziną w Małopolsce. Odegrali znaczącą
rolę polityczną podczas dwóch pierwszych zjazdów elekcyjnych (w
1573 r., i w 1575 r.). Faktycznie, byli niezadowoleni w momencie
kiedy popierany przez nich na króla Batory, nie spełnił ich
ambicji politycznych, a nowy władca zdecydowanie postawił na
Zamoyskiego, z którym Zborowscy mieli osobiste animozje.
Wielki przywódca
spisku, na jakiego kreowany jest w książce Drewniaka Samuel, już
za czasów rządów Henryka Walezego mocno podpadł społeczności
szlacheckiej. Zabił nieumyślnie Adama Wapowskiego podczas pojedynku
z Janem Tęczyńskim. S. Zborowski został skazany na banicję, a ten
udał się do Siedmiogrodu, gdzie poznał... przyszłego króla
Polski, Stefana Batorego. Zborowski dużo opowiadał Batoremu o
specyfice politycznej Rzeczpospolitej. Gdy wybuchła wojna z Moskwą
już po elekcji Batorego, Samuel służył w armii królewskiej, w
której starał się o zdjęcie banicji za zasługi wojskowe.
Dzisiaj, historycy uważają, że kropnięto Zborowskiego bo... za
dużo wiedział. Prawdopodobnie miał wiedzę na temat
przygotowywanej wojny z Turcją i coś na rzeczy jest, bo Samuel
został wysłany na Sicz, gdzie uczył kozaków sztuki wojennej.
Rehabilitacji się nie doczekał, bo w 1584 r. został schwytany
przez Zamoyskiego w okolicy Krakowa i ścięty na Wawelu. Warto w tym
miejscu wspomnieć, jak wyglądało owe zatrzymanie. Włamano się
nocą do domu, w którym nocował Samuel Zborowski w drodze na powrót
na emigrację (jako banta był pozbawiony praw cywilnych politycznych
co wiązało się z wygnaniem), a kara śmierci dla Zborowskiego była
wbrew prawu. Większość badaczy uważa, że historyjka ze spiskiem
została wymyślona, w celu uspokojenia szlachty, która na wieść o
okolicznościach śmierci S. Zborowskiego wywołała prawdziwą
rozpierduchę w całym kraju. Dzisiejsi pseudo-posłowie blokujący
mównicę i fotel marszałka, to „małe miki” w porównaniu z tym
co wówczas działo się chociażby na sejmie warszawskim (1585).
Skazano wówczas innego ze Zborowskich – Krzysztofa – na karę
banicji. Sprawa ta zdominowała tak obrady, że sejm rozszedł się
bez podjęcia uchwał.
Jak widać nie trzeba
upraszczać i konfabulować, bo sprawa Zborowskich to barwna i
wielowątkowa sprawa, którą można ciekawie przedstawić.
Podsumowując. Książka
przeznaczona jest dla młodego widza-śmieszka, który śledzi filmy
ekipy HBC. Dowie się z nim mnóstwa bzdur i jeszcze więcej steku
bezsensownie podkoloryzowanych ciekawostek. Mankamentem pracy W.
Drewniaka jest również brak bibliografii załącznikowej do
książki, a więc źródeł i literatury z której korzystał pisząc
swoje bzdety, lub literatury dla czytelników, jeśli chcieliby
zgłębić swoją wiedzę. Autor, ma wręcz maniakalną skłonność
– jak typowy gimnazjalista – do złośliwego nadawania postaciom
historycznych przezwisk, jak Gall Anonim – przydupas, Zbigniew
(brat Krzywoustego) – zazdrośnik, Jan Długosz – hipokryta, czy
Stanisław August Poniatowski – ciota. Czytelnik może mieć
również wrażenie, że w niektórych partiach tekstu W. Drewniak
tłumaczy na ogół jasne sprawy i pojęcia – sugerując, że ma
czytelnika za kompletnego debila historycznego. Widać też brak
oczytania autora w literaturze.
Książka
nie ma innego celu jak wynik finansowy. Nie mamy nic przeciwko temu,
aby opowiadać historię jak robi to ekipa HBC i na tym zarabiać.
Tylko bez prymitywnego upraszczania, konfabulowania i manipulowania
źródłami oraz faktami historycznymi.
Ocena
Sigillum Authenticum: 1,5/5
Sygillusz
,,Natomiast w polskiej historiografii, znany jest jeden wymyślony zapis o życiu seksualnym Bolesława Szczodrego, którego zresztą w książce W. Drewniak nazywa anachronicznie Śmiałym (winno się go nazywać Szczodrym, bo taki był jego pierwszy przydomek, nadany przez Galla)." Tutaj bym go broniła. Śmiały wciąż wegetuje w podręcznikach szkolnych, a to książka dla młodych ludzi, którzy po przeczytaniu książki mogliby z nich skorzystać.
OdpowiedzUsuń,,A komu twarde rządy i niezachwiane moralności mogły przeszkadzać?" Niezachwiane moralności dziwnie brzmią.
,,Zbigniew (brat Krzywoustego) – zazdrośnik" Jak to przeczytałam, to zrobiło mi się smutno.
Co do drugiego cytatu z książki, wkradła się literówka. Już poprawiona.
UsuńJedynym autentycznym przydomkiem Bolesława to Szczodry (łac. Largus), choć Gall opisuje cechy Bolesława jako śmiały (łac. Audax), wojowniczy (bellicosus) oraz dziki (efferus). Nie były to jednak jego „ksywki”, dopiero w Kronice Wielkopolskiej zostały one przedstawione w taki sposób przedstawione i taka tradycja się utrwaliła. Jako historyk, Drewniak powinien to wiedzieć, a przy okazji to zdementować. Ale tego nie zrobił, bo po prostu tego nie wie.
a czy to że ta "ksywka" została zapisana dopiero w późniejszej kronice czyni ją mniej autentyczną?
Usuńdo tego są właśnie potrzebne inne kroniki aby wiedze porównywać i wybrać bardziej prawdopodobną (potwierdzoną przez np. większość niezależnych kronikarzy albo napisaną przez autora o większej wiarygodności)
To nie chodzi o autentyczność, tylko o to, że ksywka nadana kilka wieków później nie może być przydomkiem władcy, skoro został on nazwany Largus w źródle najbliższym panowaniu Szczodrego (Gall Anonim), zwłaszcza że recepcja tych przymiotników jak audax i bellicosus nastąpiła jak wskazano dopiero w XIV wieku, czyli trzy wieki później.
Usuńcytat : "Wsiadł na koń, puścił się w bród przez rzekę a za nim wojsko jego” (edycja i przekład: Latopis Nestora, Monumenta Poloniae Historica, seria 1, t. 1, s. 691).
UsuńPodsumujmy więc „hipotezę” „historyka-luzaka” Drewniaka – w cytowanym podaniu nie tylko nie ma nic o tym, że Chrobry jest gruby (co więcej wskakuje na konia)"
Oj sami piszecie pierdoły - to w końcu wsiadł na tego konia czy na niego wskoczył ?
A jeżeli to przenośnia/opis/synonim to co się Drewniaka czepiacie ?!?
Bo ta książka jest kierowana do Gimnazjalistów by zachęcić ich do własnoręcznego poznawania historii?
OdpowiedzUsuńZachęcić, ale raczej do powielania bzdur i mitów na temat historii Polski.
Usuńbzdury to wasz komentarz
UsuńA tak dokładnie to o czym miało być
UsuńCzytając początek recenzji, myślałem, że zostanę przekonany do zmiany zdania na temat Pana Drewniaka. Na szczęście dalsza część przypomniała mi za co go nie trawię. Ale też nie trawię historyków, dla których daty są ważniejsze od podejścia przyczynowo skutkowego. Do wykucia dat to można zmusić każdego, ale dopiero poznanie całego ciągu zdarzeń następstw i powiązań jest kluczem do zrozumienia historii. Niestety, nauka historii cały czas polega na katowaniu uczniów i studentów niepowiązanymi ze sobą cyferkami. Dobrzy specjaliści z nich rezygnują, bo mają coś ciekawego do powiedzenia. Dopiero po wprowadzeniu odpowiedniej narracji warto się posiłkować datami, aby pomóc czytelnikowi w umiejscowieniu zdarzeń w przestrzeni czasowej wydarzeń. Czytając podstawę programową można mieć poważne wątpliwości czy jej twórcy są takimi dobrymi specjalistami. Nie należę do kliki "zawodowych historyków", więc nazwisk i tytułów nie kojarzę. Wiem jedno, że nawet dobremu nauczycielowi trudno zainteresować kogokolwiek historią przy tak skonstruowanej podstawie. A że p. Drewniak znalazł niszę na wygłaszanie bzdur, to właśnie ich wina.
OdpowiedzUsuńTym się różni model pisania Francuskiego (narracyjnego) od Niemieckiego (Sprawozdawczego). Pierwszy jest przyjemniejszy w czytaniu ale traktuje szczegółowe informacje (daty, liczbę wojsk, dokładny koszt, ogólnie cyferki i jeszcze raz cyferki) jak mniej istotny element. Tak jak jest w książce Drewniaka. Jeśli chodzi o model Niemiecki to słusznie ktoś (mój były wykładowca od WDBH i NPH) stwierdził że łatwo je pomylić z protokołem śledczym. Która forma jest lepsza? każdy ma własne zdanie...
UsuńBardzo łatwo moim zdaniem rozwiązać problem model narracyjny versus wkuwanie dat. Zamiast wkuwać na pamięć zezwolić na korzystanie z tablic historycznych. Wymagać bezwzględnie umiejętności korzystania z tych tablic, szybkiego i sprawnego. Niekoniecznie zakuwać na pamięć. Ale szybko i sprawnie znaleźć to co jest potrzebne egzekwować. Nauczy to moze przy okazji aktywnego korzystania ze źródeł wiedzy,krytycznego myślenia wobec pseudonauki.
UsuńZacznę od definicji. Jedną z nich jest:
OdpowiedzUsuń"Chronologia kolejność następowania po sobie wydarzeń lub zjawisk" SJP. HBC preferuje bardziej naturalną logikę przyczynowo skutkową, miast tępe kodowanie cyfer. Jednocześnie zarzut że w późniejszej części posługuje się datami jest zwykłym czepialstwem. Jak SigA chce aby HBC opowiadał o historii bez żadnych dat? One są w tym przypadku do określania właśnie tej chronologi i pełnią rolę PODRZĘDNĄ.
Celem HBC jest propagowanie historii w sposób przystępny. Ktoś kto chce drążyć poruszone tematy wcześniej czy później trafi do bardziej ambitnych publikacji (o ich jakości później). Ciekaw jestem co SigA zrobiło na tym polu? Wyśmiewanie nie jest formą niesienia kaganka oświaty a to właśnie chcieliście robić, zakładając że faktycznie wywodzicie się z kręgów akademickich. Odniosłem wrażenie że autor recenzji rozjuszony oczywistymi błędami HBC ślepo wyładował zazdrość o popularność. Gdyby HBC chciało rozwinąć każdy skrót myślowy to z każdego rozdziału zrobiłaby się osobna książka. Sama postać Stefana Bathory (TO jest poprawna pisownia drogie SigA) zajeła Olejnikowi ponad 400 stron! Uprzedzenie o skrótach jest częścią każdego odcinka HBC i także tej książki. Zazdrość i zawiść ot takie typowe akademickie piekiełko.
Mam to szczęście że historia to moja pasja (w szkole jej nienawidziłem), ale czy ze względu na bogatość w nią naszej ojczyzny nie warto także uszanować poprawność języka polskiego? Co znaczą drogie SigA wyrażenia "zaorane" i "zmasakrować" w recenzji kogoś kto aspiruje do bycia profesjonalistą? Kim wy jesteście? Liceum? Gimnazjum? Zastanówcie się nad spójnością obrazu jaki chcecie reprezentować!
Teraz o tych "profesjonalnych" publikacjach spełniających kryteria Sigillum Authenticum. Przykładowo "Staropolska sztuka wojenna XVI-XVII w. - Fasciculi Historici Novi, Tom V" Wydawnictwo DiG. Książka jest praca zbiorową, gdzie pośród wielu autorów tylko jeden był w sposób zrozumiały przekazać czytelnikowi co miał do powiedzenia. Taka pożal się Boże laurka dla poważnego profesora jubilata. Same orlątka historii a mało któremu z nich przyszło do głowy składać gramatycznie zdania. Niektóre rozdziały są tak chaotyczne że akapity trzeba czytać kilka razy i sprawdzać w dodatkowych źródłach napisanych gramatycznym, ludzkim językiem. Klarowność tekstu zaczernia dodatkowo kosmiczna ilość odnośników. Wiem, sam pisałem pracę magisterską ale taka ich ilość przekracza granice czytelności. Dodatkowo w jednym rozdziale autor wpadł na kuriozalne założenie że czytelnik oprócz łaciny (z tym akurat nie mam sporych problemów bo to obowiązek jeśli ktoś się bawi poważnie w polska historię) biegle posługuje się francuskim. Autor radośnie przytacza kilkuzdaniowe cytaty i chyba był zbyt leniwy aby choć w przypisach dodać choćby streszczenie tego co przytoczył.
Jeszcze na koniec "Autor, ma wręcz maniakalną skłonność – jak typowy gimnazjalista – do złośliwego nadawania postaciom historycznych przezwisk, jak Gall Anonim – przydupas, Zbigniew (brat Krzywoustego) – zazdrośnik, Jan Długosz – hipokryta, czy Stanisław August Poniatowski – ciota" bo takie są realia rynku czytelniczego inaczej nikt nie zapamięta niczego. Po takim porównaniu czytelnik z grupy docelowej będzie przynajmniej w stanie prawidłowo przyporządkować fakty historyczne do osoby. Dużo jeszcze się musicie nauczyć o pisaniu książek "dla ludu".
PS: Poniatowski może nie zasłużył na przezwisko "ciota" ale "zdrajca" to na pewno, pomimo okoliczności łagodzących.
Pańskie argumenty w większości są chybione. Nie potrafi Pan zaakceptować tego, że ktoś może coś skrytykować. Gdzie jest napisane, że powyższa recenzja aspiruje do recenzji naukowej i profesjonalnej?
UsuńCo SigA zrobiło dla popularyzowania? Może niewiele, bo nie prowadzimy zaplanowanej i zakrojonej na dużą skalę działań jak HBC. Obaliliśmy jednak fantazmat Wielkiej Lechii i wskazaliśmy, że np. wielki popularyzator Drewniak i spółka HBC powiela mity. Wystarczy po prostu nie manipulować i konfabulować faktami. Czy to tak dużo, żeby nie urabiać czytelnika, że Chrobry był gruby i był koronowany w pozycji siedzącej, bo nie ma na to dowodu? Czy to tak trudno nie powielać mitu, mówiącego, że pod Płowcami walczył Kazimierz Wielki? Można tak wymieniać bez końca.
Proszę poczytać recenzje naukowe, pisane przez profesjonalistów jak Pan to nazywa – Kwartalnik Historyczny, Prace Historyczne, Studia Źródłoznawcze, etc. Zobaczy Pan jaka może być ostra sama recenzja czyjejś pracy jak również replika i kolejne odpowiedzi.
Jak zaznacza niejednokrotnie pan Wojciech Drewniak "o reszcie możecie poczytać w podręcznikach". Stąd nasuwa się wniosek, że program jest nakierowany ku uczniom. To jasne, że historyk-pasjonat rozpozna błędy w materiałach, rozważy je i zignoruje, ale nie raz spotkałem się ze zdaniem, u osób uczacych się, które powtarzało bzdury HBC (przykładowo do znudzenia mity o Poniatowskim).
UsuńNie twierdzę, że HBC jest najgorsze, ale mimo wszystko powinni przyjąć trochę inne założenia co do postaci typu Piotr I Wielki, o którym w podręcznikach poświęcona jest strona maksymalnie na tą wybitną postać i nie jest tam podane tyle dat.
Co do przesadnego datowania to zgadzam się. Mimo to nie należy całkowicie unikać dat, albowiem są one potrzebne by umiejscowić dane wydarzenia w danym okresie.
Sam wolę je obejrzeć, aby się rozulźnić, lub dowiedzieć się o postaciach, o których mogę przeczytać w książkach prawdziwych specjalistów typu Serczyk.
A i na koniec jedna sprawa: Utożsamianie postaci z danym "przydomkiem" jest w porządku, ale na litość Boską, nie z automatycznym negatywnym lub pozytywnym wydźwiękiem. Jeśli HBC kogoś przedstawia i pragnie ludzi czegoś nauczyć, to powinno wyjśc z przekonania, że ludzie byli czarni albo biali (w znaczeniu charakteru, nie koloru skóry oczywiście) i nie mieli pojęcia o pewnych rzeczach (w przeciwieństwie do nas). A nazywanie danej postaci "ciotą", ponieważ pod koniec kariery postanowił się poddać nie jest właściwą postawą. HBC powinno przedstawić fakty, a nie pogłoski i mity, jak ten o rzekomym pochodeniu Pawła, syna Katrzyny II.
Do autora posta dobry artykuł i powodzenia w dalszej twórczości.
Proszę mi powiedzieć kto zrobił więcej dla popularyzacji historii wśród młodzieży niz on? Uważam, że to, że zapali młodych do historii i sięgną obi wówczas do czegos poważniejszego jest więcej warte niż wszystkie "konferencje" opasłego Profesorstwa zadufanego w sobie do granic możliwości. On zaraża pasja, a co dalej, to już rola zawodowych historyków. Tak na marginesie, to ktoś kto skończył historię nie jest historykiem. Ma tylko wykształcenie w tym kierunku. Pozdrawiam z szacunkiem dla Państwa działalności.
UsuńSzczerze - wstrzymywałem się z odpowiedzią dopóki nie wspomnieliście o Wielkiej Lechii. Serio - porównanie Drewniaka do tego typu pseudonauki to cios poniżej pasa. Tak, wiem, że odpowiadam na post sprzed lat - niemniej jednak on ciągle istnieje, a ja właśnie na niego trafiłem ;)
UsuńTeraz panuje moda na upraszczanie historii, robienie z niej lekkostrawnej popowej papki. Dla mnie jest to zwyczajne zakłamywanie. Życie nie jest czarno-białe i historia też nie jest. Jeżeli ktoś nazywa np. SAP zdrajcą to tylko daje do zrozumienia że nie zna sytuacji politycznej jego czasów. Na żenujące pseudo przydomki spuszczę zasłonę milczenia. Natomiast na miejscu autorów strony nie zniżałabym się do rynsztokowego stylu pana Drewniaka bo to naprawdę zniechęca.
OdpowiedzUsuńK.
To oczywiste. Można tak dalej z tymi przydomkami: Jan III Sobieski - kolaborant i babiarz (lub bardziej dosadnie), Jan Henryk Dąbrowski - komisarz polityczny Targowicy (przy Madalińskim) itd. itp. bez końca. Lud prosty jak lanca ułańska pożąda cudowności, skandalu i "odkłamywania". Można to zrozumieć i próbować temu nie ulegać, można to zrozumieć i schlebiać, pisząc "jak było". Wielu wybiera drugą opcję, zazwyczaj bardziej kasonośną.
OdpowiedzUsuńNauczyciel owszem sprawdza obecność ale papierki powinien robić W DOMU a nie w pracy bo w tym momencie dostaje pieniądze za darmo, a jeśli chodzi o daty to Wojtek mówił o rozbieżności pokroju 2-3 lata a wy wyolbrzymiliście to do 300 lat które zrobi różnicę, ale moim zdaniem także nie ma znaczenia czy bitwa pod grunwaldem była w 1408,(...),1413 tylko że pokonaliśmy krzyżaków. A akurat jeśli władca zgodził się na rozbiory w zamian za umorzenie długów i seks z Carycą, oraz był wspomnianym pedałem to nie jest adekwatnym by określać go "Władcą Polski" gdyż władcą była Caryca."Branie autora za debila tłumacząc podstawowe fakty" ja też mogę na byle stronie napisać "AUTOR KŚONSZKI JAN PAWEŁ 2 ZABUJCA DEMONÓW MA CZYTELNIKA ZA DEBILA" ale przykładów/dowodów jak nie było tak nie ma. Książki samej nie czytałem ale recenzja nie wyjaśnia nic i zabrała mi tylko czas
OdpowiedzUsuńNiestety, nie ma Pan pojęcia o czym pisze. Po pierwsze, broni Pan książki, której Pan nie czytał. Po drugie recenzja, jak każda jest subiektywna, oparta na wskazaniu konkretnych przykładów i stosownym komentarzu i nie musi się z nią zgadzać. Po trzecie, nie rozumie Pan i nie ma pojęcia o pracy i obowiązkach nauczyciela. Dostaje pieniądze za uczenie i papierki. Musi sprawdzić obecność, uzupełnić dziennik wpisać temat, ew. przepytać i wystawić uczniowi ocenę, ew. rozdać ostatnie kartkówki, sprawdziany, tego jest masa. Dziwnym trafem pomija Pan aspekt zachowania uczniów – z którzy nie raz, nie dwa przeszkadzają – a więc zwracanie uwagi, wpis uwagi do dziennika, etc. Po czwarte warsztat historyka musi być PRECYZYJNY czy to się Panu podoba czy nie, więc ma to znaczenie czy bitwa była w 1409 czy 1410 roku. Czy to się Panu podoba czy nie Poniatowski był królem i władcą Polski - marnym, sprzedajnym dobrym w tym momencie to nie ważne – ale ten tytuł mu obiektywnie przysługuje! Bo takie są fakty. Niestety nie ma Pan pojęcia o pracy historyka, co pokazał Pana komentarz i brak wiedzy z zakresu o którym Pan mówi.
Usuń,,akurat jeśli władca zgodził się na rozbiory w zamian za umorzenie długów i seks z Carycą, oraz był wspomnianym pedałem to nie jest adekwatnym by określać go "Władcą Polski""
Usuń1. Cywilizowani ludzie nie nazywają innych pedałami.
2. Orientacja seksualna nie ma wpływu na bycie władcą.
3. Skro był homoseksualny, to... po co mu seks z Carycą?
Komentarz Famtomasa pełen jest uproszczeń, przekłamań i zwyczajnych kłamstw. Poniatowski był jednym z najlepiej wykształconych władców swoich czasów, współtwórcą Konstytucji 3 maja, KEN-u itd. Niestety miał pecha panować w najgorszym dla Polski momencie (już za Augusta II zaczął się powolny acz nieunikniony upadek) i często musiał wybierać między młotem a kowadłem; jak smród ciągnie się za nim związek z carycą i przystąpienie do Targowicy ale zapomina się o jego zasługach by wyciągnąć Polskę (uchodzącą jeszcze zanim zasiadł na tronie za ciemnogród, istny kolos na glinianych nogach) z zapaści.
UsuńK.
"działał zawsze wbrew naszym korzyściom, stawał na czele wszelkich zmian w Polsce przeciwnych naszym widokom" tak o Poniatowskim pisał Repnin do carycy. (No i prostuję co napisałam powyżej, romans miał gdy Katarzyna była żoną następcy tronu a nie carycą)
UsuńK.
Śmiać mi się chcę jak widzę kiedy wszyscy plujecie sobie w brode :)
OdpowiedzUsuńSzanowny Recenzent kompletnie nie rozumie tego, co zrecenzował. Nie pojmuje idei programu HBC. Potraktował ksiązke W. DRewniaka jak naukowoą narrację, podczas gdy mieści sie ona w przedziale "komiks" historyczny. Zarzucanie Drewniakowi braku kompetencji jest smieszne. Drewniak opertuje na zupełnie innej orbicie historycznej, której recenzent nie rozpoznał, bo sam nie ma odpowiednich kompetencji. Może gdyby recenznt słyszał na studiach takie pojęcia jak historia publiczna (public histotry), historia niekonwencjonalna, to może ogarnąłby projekt HBC.
OdpowiedzUsuńTo nie tłumaczy naginanie faktografii.
UsuńRecenzent swoją odpowiedzia po raz kolejny potwierdza, że nic nie zrozumie z projektu HBC. Powoływanie się cały czas na faktografię jest śmieszne, bo faktografia jest kwestią umowną. Kłania się brak elementarnej wiedzy z zakresu statusu ontycznego faktu historycznego. Recenzent lansuje całkowicie archaiczną wizję historii.
UsuńA Pan zdaje się, że nie przeczytał recenzji ze zrozumieniem.
UsuńNa pewno z większym zrozumieniem przeczytałem tekst recenzji, niż receznent tekst książki Wojtka Drewniaka. Uwagi pod adresem interlokutora o braku umiejętności czytania ze zrozumiemienim są poniżej wszelkiej krytyki. Są typowym przejawem braku kompetencji w dyskusji i merytorycznych argumentów. Recenznent się kompromituje, ale o tym nie wie i jest sobą zachwycony. Gratuluje dobrego sampoczucia. Bravo!!! Bravo!!!!
UsuńTo raczej szanowny komentator nie potrafi 1) uszanować innego spojrzenia 2) trzymać emocji na wodzy. To jest dyskwalifikujące. 3) Sam komentator stosuje argumenty będące "typowy przejawem braku kompetencji w dyskusji". Pozdrawiamy i życzymy wszystkiego dobrego!
UsuńSigillum, ty po prostu niczego nie rozumiesz, nie masz pojęcia o naukowoej narracji ani o public histotry. Fakty są umowne i jeśli ktoś twierdzi że pod Grunwaldem walczono na lasery to widocznie tak musiało być, tak wygląda nowoczesna wizja historii.
UsuńZ laserami to przesada, ale np. husaria?
Usuń"Fakty są umowne" że co proszę ? to jest "naukowa narracja" ?
UsuńWszak to aronia jest.
UsuńŻeby osoba przeczytała artykuł "ze zrozumieniem" trzeba umieć napisać tak, żeby czytający zrozumiał.
UsuńCzasami tak się zdarza, że po prostu czytający nie został obdarzony łaską czytania ze zrozumieniem.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńHistorii uczyłem się bardzo dawno,i rzeczywiście niezbyt mnie pociągała.No może historia starożytna.Nauczyciele niestety nie umieli przekazać wiedzy w sposób zajmujący.Książki Wojtka Drewniaka nie czytałem,za to oglądam wszystkie jego filmy Historii Bez Cenzury.Wiele faktów a nawet dat pamiętałem ze szkoły.Wiele nowych faktów dowiedziałem się właśnie z filmów W. Drewniaka.A na część z nich patrzę z przymrużeniem oka.Sposób i styl opowiadania jest na tyle zajmujący,że zacząłem interesować się historią.Nie tylko tą co w szkole wykładają,ale też taką o której mało się mówi ,a bardzo często w ogóle.Znam też kilku gimnazjalistów,którzy dzięki filmom czy książce zaczęli szukać różnych innych opracowań niż tylko tych w szkole. I właśnie wydaje mi się,że taką koncepcję mieli realizatorzy tego projektu.Może,że w przyszłości W. Drewniak napisze
OdpowiedzUsuńlub nakręci filmy z bardziej obszernym materiałem,w którym znajdzie się i to,co innym brakuje.Oby tak się stało!Pozdrawiam.I życzę miłej lektury. Jak nie W.Drewniaka,to może kogoś innego,który równie pasjonująco będzie opowiadał.
Ale się spociłeś. Pot płynie ci po czole.
OdpowiedzUsuńCzy Autor nie uważa, że krytykując kogoś tudzież jego pracę powinno się zadbać o swoją poprawność językową? Wpis zawiera wiele rażących błędów interpunkcyjnych i gramatycznych! (dziesięć rozdziałów "będącymi"???, we wstępie "noszący tytuł"???). Jeśli Autor zabiera się za pisanie artykułu, który ma skrytykować czyjąś pracę, to proszę najpierw zadbać o swoją; a także o swojego Czytelnika!
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś odczyta ten komentarz jako formę obrony W. Drewniaka i jego książki, to możemy wszyscy śmiało zwątpić w jakikolwiek potencjał intelektualny Polaków.
Oj... chyba kogoś boli sukces innych osób. To, że ktoś ogląda HBC lub czyta książki Wojtka, to jest jest wolna wola. Wiedza historyczna zwykle i tak opiera się na rekomendowanej literaturze, a osoby zaangażowane w historię znacznie ją poszerzają o kolejne pozycje. Kanały takie jak HBC można potraktować jako ciekawą formę przedstawienia pewnych rzeczy albo jako jakikolwiek sposób "sprzedania" historii laikom, którzy nie zajmują się nią na codzień i nie dywagują nad szczegółami - najważniejszy jest ogół. Wiem, że osoba chwytająca za słówka i zwykle czepialska jak autor wytknie "ignorancję" wynikającą z mojej wypowiedzi.
OdpowiedzUsuńZ wykształcenia daleko mi do historyka, bo odbiegłem w skrajnie odwrotnym naukowo kierunku, bo zawsze byłem bardziej "ścisły niż humanistyczny";). Samemu nigdy nie miałem raczej większych problemów z przyswajaniem wiedzy - także tej historycznej. Kanał HBC traktuję jako ciekawą formę spędzenia czasu i dowiedzenia się rzeczy, na które nie miałem okazji zwrócić uwagi na lekcjach historii. Są one też przedstawiony w bardzo przystępny, interesujący sposób.
Oczywiście odnoszenie się do szczegółów to temat sporny i jak to zwykle w historii bywa bazujemy na źródłach historycznych, które mogą się różnić i mieć różną rzetelność. W publikacjach tego typu mogą znajdować się błędy rzeczowe, których jako laik nie miałem okazji wyłapać na kanale Wojtka.
Kanały takie jak HBC powinniśmy docenić, że w dzisiejszych czasach znalazły sposób dotarcia do ogółu przez jakże popularny kanał komunikacji. Bawmy się ucząc się, a jeżeli chodzi o dywagacje dotyczące prawd historycznych (które są nie mniej ważne) zostawmy osobą, które zajmują się tym na codzień jako profesjonalni historycy.
Pozdrawiam, Piotr (główne zainteresowanie: elektroenergetyka)
Nie zrozumiałeś prostego tekstu.
UsuńA no tak strasznie mnie boli ich sukces xD rozumiem że sensowniejszych argumentów nie masz, a recenzji chyba nie czytałeś lub jej nie zrozumiałeś, w skrócie: bawmy się ucząc, ale mitów ani powielonych błędów, które Wojtek w swojej książce popełnił wychodząc na zwykłego grafomana
UsuńBędzie recenzja drugiej książki?
OdpowiedzUsuńNie widzę sensu recenzowac jego książek, zbyt duża nobilitacja.
UsuńZastanawiam się czy HBC nie jest gorszy od Ciekawostek Historycznych.
UsuńJest gorszy. Moim zdaniem.
UsuńCiekawy artykuł, aż dziw że znalazłem dopiero teraz ;) Mam taki pomysł: żeby jeszcze bardziej zainteresować gimbazę historią trzeba sięgnąć po sprawdzony patent i napisać o królach w stylu Ewangelii wg zioma Janka.
OdpowiedzUsuńPrzez przypadek natrafiłem na ten artykuł i szczerze mówiąc ciężko mi się go czytało. Dostrzegłem w nim wiele zazdrości(?) chyba tak to można nazwać. Rozumiem że przekazywanie informacji przez Wojtka Drewniaka jest nie zawsze zgodna z historią lecz jest wciągająca. Osobiście w szkole nie lubiłem historii, mam słabą pamięć do imion i dat. zawsze ciezko mi było łączyć fakty historyczne z daną postacią czy miejscem lecz dzięki HBC się to zmieniło. Dzięki ciekawemu przedstawieniu postaci czy wydarzenia spokojnie mogłem to zapamiętać, a gdy było mi mało sięgałem po książkę historyczna i dowiadywalem się więcej przez co zacząłem się bardziej skupiać na historii. Dzięki właśnie HBC materiał szkolny nie był dla mnie taki trudny, bo ukazał mi skojarzenia które spokojnie mogłem rozwijać z inną książka i nie myliłem już określonych osób czy zdarzeń. Książka i filmiki nie są tworzone dla profesorów czy historyków. Tworzone są one dla takich za przeproszeniem debil jak ja dla których zwykły podręcznik i nauki w szkole to była katorga. Tłumaczenie tego wszystkiego przez nauczycieli którzy już swoje przeżyli i znają ten materiał na pamięć czy pisanie chronologicznie dat w podręcznikach z małym opisem są nie odpowiednie dla ucznia który dopiero się tego uczy czy chce to kontynuować. Dla podstawówki i szkół średnich ważne jest pokazanie nie pełnej czy lekko zwariowane historii, która zachęci, ale nie nasyci ucznia. Ukaże mu ze coś czego nie rozumie lub go nudzi może być ciekawe i interesujące. HBC wybrała bardzo prosty przekaż do młodej publiczności pokazuje im cząstkę historii w bardzo ciekawy sposób. Jeśli coś się nie zgadza nauczyciele powinni wtedy dopowiadc czy uzmysłowić ucznia, bo przyznajemy się gdzy uczeń zobaczy jakiś odcinek czy przeczyta fragment zaczyna prowadzić dyskusje z nauczycielem i wg mnie pan Wojtek postepuje słusznie, gdyż zachęca uczniów nauki, pogłębiania swojej wiedzy czy rozmowie z nauczycielami. Nawet jeśli on się gdzieś pomyli to co. Każdy ma prawo do błędu jakby tak się wszystkiego czepiać i patrzeć na niektóre niedoskonałości to wiele podręczników w szkole trzeba by było wycofać gdyż ta też jest wiele błędów do poprawek i nie tylko historycznych.
OdpowiedzUsuńMoze nie potrzebnie pisałem ten komentarz ale to co chciałem powiedzieć wydawało mi się słuszne i tyle.
Drewniak z jednej strony ma prostacki sposób przemawiania ("pierdyknął" etc.), z drugiej to i owo plącze bądź przekręca. To w wielkim skrócie.
UsuńTo jest recenzja książki czy dawanie upustu swoim kompleksom? Ja wiem, że dla ciasnego umysłu historia jest święta, ale dzięki temu stała się niezrozumiała i pokryta kurzem. A Drewniak potrafi ją odświeżyć jak nikt dotąd!
OdpowiedzUsuńTa recenzja ma charakter zbyt prześmiewczy, by móc potraktować ją poważnie.
OdpowiedzUsuńRecenzent wytyka osobom mającym inne zdanie ich rzekomy brak zrozumienia i kompetencji, a swoje wypowiedzi pisze w sposób bardzo nieprofesjonalny.
Ponadto zdaje się, że recenzent uważa swoje zdanie za nieomylne i ważniejsze od zdania innych osób.
Mam wrażenie że recenzje pisał nauczyciel xD pełny złości i zazdrości że ktoś potrafi zainteresować historią. Brednie to wy piszecie w swojej recenzji. Czepiacie się po prostu i tyle
OdpowiedzUsuńA może teraz, dla odmiany, coś tak powiesz składnie i do rzeczy, przedstawisz jakieś argumenty?
UsuńZgadzam się z autorem komentarza. Wojtek Drewniak zrobił dobrą robotę i niektórzy mu tego zazdroszcza. Zwłaszcza tacy nauczyciele, którzy nauczać totalnie nie umieją. Ja się jeszcze uczę i mój nauczyciel historii jest bardzo dobry. Czasem nawet puszcza na lekcji filmiki Wojtka. Więc nie wiem autorze recenzji ale no sorry jesteś kiepskim nauczycielem
UsuńSigilluim Authenticum jest doskonałym przykładem, pokazującym jak twardogłowi są polscy historycy. Jestem świeżo po habilitacji, więc nie jestem laikiem. Nie jestem też twardogłowym capem, który stawia ponad wszystko zakuwanie dat i najchętniej by przedstawiał wiedzę niczym ksiądz czytający kazanie. Może jestem wyjątkowy, bo moi studenci mnie lubią. Wróć. Nie jestem, po prostu starsze pokolenie historyków ma kij w dolnej części pleców. Pan Drewniak przedstawia informacje w sposób luźny, przystępny i ciekawy. Ok, czasem nagina fakty, czasem doda coś, co jest wątpliwe, acz niewykluczone, kilka razy zdarzyło mu się wpleść fakty niczym niepotwierdzone. Czy to źle? W sumie nie. W sumie, bo efekt końcowy jest znacznie lepszy, niż to co przestawia większość wykładowców i nauczycielki, lepszy, niż to co robicie Wy. HBC jest skierowane do ludzi, którzy interesują się historią lub próbują się nią zainteresować, nie do kadry uniwersyteckiej. Niestety szkoła zabija ciekawość, gdybym sam nie zainteresował się historią, to nigdy bym nie wylądował na studiach na UAM. Wykładowcy na UAM też byli beznadziejni, smutne panie i panowie, bez pomysłu na nauczania, bez polotu, bez misji, bez niczego. Oglądając Pana Drewniaka cieszę się, że jest ktoś, kto zachęca ludzi do poznawania historii i robi to z pasją. On na pewno wie, co jest nie tak, ale jak pisałem, to niewielka cena za to, żeby ludzie się zainteresowali, a przecież w naszych czasach ludzie mają gdzieś historię. Powinniśmy być mu wdzięczni. Bardzo.
OdpowiedzUsuńJuż odpowiem na ewentualną odpowiedź od Sigillum. Przeczytałem Waszą recenzję, zrozumiałem ją, wiem czym jest narracja historyczna, jestem aktywnym zawodowo wykładowcą i pracownikiem naukowym. Rozumiem, że macie prawo do swojego zdania, ale Wy nie powinniście krytykować kogoś, kto zasługuje na o wiele mniejszą krytykę od Was. Przeczytajcie swoje publikacje, jesteście do bólu sztywni, dzieciaki i młodzież nie kupią takiej narracji, powielacie schemat książkowy, jesteście nijacy w oczach młodego odbiorcy, który dopiero aspiruje nie tyle co do bycia historykiem, co historykiem amatorem. Niestety nie podpiszę się z imienia i nazwiska, bo moi współpracownicy starej daty by próbowali mnie "nawrócić". Niestety, sztywniacy nadają się co najwyżej do zabijania potencjału młodzieży. Na koniec dodam, że może powinniście zobaczyć jak dobrą robotę robią grupy rekonstrukcyjne, gdzie ludzie mają znacznie mniejszą wiedzę niż ja, czy moi współpracownicy. Oni za to mają pasję i robią to z sercem.
Odpowiedź i styl godny neutralnego przeciwnika, ale czy z habilitacją..??
UsuńSygiliusz, a ja chciałem ci powiedzieć, że przez takie zacofane, sztywne i schematyczne podejście nauczycieli jak Twoje nigdy nie lubiłem historii.. Polubiłem ją tak naprawdę dzięki Wojtkowi i jego sposobowi opowiadania. Jak dla mnie - jako nauczyciel jesteś zwyczajnie zawistny wobec człowieka, który ma wrodzony dar do przekazywania wiedzy i umie zainteresować tym co mówi. Pod kątem merytorycznym w jego materiałach nie ma błędów, a to że ma indywidualne podejście do metody przekazywania informacji jest przejawem jego wybitności... Jest nawet powodem, dzięki któremu jego słucha milon ludzi. Tutaj mam pytanie - ile osób tak naprawdę słucha ciebie? Parę osób z klasy albo grupy?
OdpowiedzUsuńMoże mu dorównaj zamiast po nim jeździć? Pewnie nawet nie spróbujesz, ale chętnie bym zobaczył Twój materiał z dokładnymi datami, szczegółowym i perfekcyjnym opisem zdarzeń. I chciałbym też zobaczyć tych wszystkich ludzi, którzy będą Ciebie słuchać z czystej ciekawości, a nie z przymusu osiągniętego przez dziennik lekcyjny. Czekam. Dajesz, Mistrzu.
Dorównywanie komukolwiek to nie jest mój cel życiowy. Nie wiem skąd wniosek, ze sztywnym nauczycielem w szkole, nie jestem nim, a to, że takiego miałeś to trudno, to akurat nie moja wina.
UsuńPóki co możesz przeczytać moją książkę, zachęcam: https://www.empik.com/fantazmat-wielkiej-lechii-jak-pseudonauka-zawladnela-umyslami-polakow-wojcik-artur,p1233810985,ksiazka-p
Możesz więc ocenić, czy jestem nudnym, zacofanym i schematycznym historykiem. Dajesz, Mistrzu ;)
Jesteś nudny. To fakt, nie opinia.
UsuńOsobiście nie zgadzam się z tą częścią artykułu, który przeczytałem. Przyznam, że nie przeczytałem całego, bo po kilkunastu zdaniach zrezygnowałem z czytania głupot. Moim zdaniem książka powstała nie po to, żeby przepisywać to co jest napisane w książkach szkolnych, bo to by było bez sensu prawda? Ludzie by płacili, żeby przeczytać to co jest w podręcznikach. Wojtek napisał bardzo fajna książkę dla młodych ludzi, którzy lubią historię ale taka nietypowa. Tyle z mojej skromnej strony. Dziękuję
OdpowiedzUsuńProblem młodych czytelników polega na tym, że poprzewracane mają w głowach i pełne d..y. To, że do kogoś nie docierają argumenty dyskursy jest oczywiście winą systemu edukacji, ale to nie oznacza wcale, że ten ostatnia ma obniżyć poprzeczkę i docierać do trudno funkcjonujących umysłów w sposób potoczny z naciskiem położonym na wulgarny język. W przeciwnym razie całe społeczeństwo ucierpi na jakości intelektualnej. Tu nie chodzi o to, żeby każdego zainteresować historią, albo żeby każdy miał jakieś blade o tym pojęcie, jestem zwolennikiem wolności. Z tym jednak zastrzeżeniem, że taki człowiek zna wtedy swoje miejsce we wspólnocie, nie uczestniczy w głosowaniach i referendach i pokornie wykonuje swoją nieskomplikowaną pracę (dzięki której ma godnie żyć, żeby mieć czas, jeśli jego szare komórki odmówią w pewnym momencie posłuszeństwa, na studiowanie bardziej zawiłych aspektów naszego życia, z historią włącznie) przy łopacie, młocie, taśmie, czy co tam jeszcze i buduje gospodarczą potęgę państwa, regionu, czy jakiego tam wolicie społeczeństwa, a nie jego intelektualną jakość, do czego w sposób oczywisty nie może posiadać predyspozycji, czy to ze względu na geny, czy wychowanie uniemożliwiające mu przyswajanie bardziej abstrakcyjnej wiedzy.
UsuńMarii Skłodowskiej-Curie. Wpisując "Marii Curie-Skłodowskiej" sugeruje Pan, że była ona rodowitą Francuską.
OdpowiedzUsuńWidzę risercz godny Drewniaka
Usuńhttps://www.umcs.pl/
HBC jest jednak dla ludzi, którzy mają minimum wiedzy historycznej i jakieś pojęcie w tym zakresie. Nawet dzieci w szkole podstawowej uczą się historii i kojarzą daty. Gdyby ten program był kolejnym, który wymienia przyczyny, przebieg, skutki i daty to nikt by nie oglądał, a tak do nielubianej przez uczniów historii zaczyna czuć się sympatię. O szczegółach każdego wydarzenia mówi się na lekcji, a program ma zachęcić do szukania informacji i stanowić uzupełnienie czasem w formie hiperboli, czasem karykatury, ale zawsze zabawnie
OdpowiedzUsuńWyjątkowo beznadziejna i bóldupna recenzja z literówkami, zmarnowałam czas na czytanie tego czegoś.
OdpowiedzUsuńNie było żadnej Bitwy na Psim Polu! Ba! Nie było żadnego Krzywoustego!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł
OdpowiedzUsuńPolecam klasa 1B2
Nie da się tych bzdur czytać. "Daty nie są ważne"-chodzi o to, że daty nie wnoszą nic ciekawego i większość je zapamiętuje, bo musi. Ciekawsze natomiast są rzeczy, o których mówi P.Wojciech i jeżeli ktoś ma zamiar zanudzać uczniów na lekcji takimi tekstami, to radziłbym brać przykład z ciekawych historyków, bo dzięki takim ludziom historia potrafi być interesująca.
OdpowiedzUsuń"daty nie wnoszą nic ciekawego" a bez metafor?
UsuńPrzez Sygillusza przemawia zazdrość oraz irytuje mnie narzekanie o tym jak to P.Wojtek mógł powiedzieć Kogo obchodzą daty, Kurde pełna zgoda trzeba wiedzieć, gdzie(mniej więcej) umiejscowiona w czasie była Bitwa pod Grunwaldem, mam rozumieć, że wdłg P.Sygillusza każdy powinien znać dokładną datę np. 22 lipca 1596 urodziny Michała I Romanova, jego pierwszy stosunek, nwm wyjazd itd. Każdy zdrowy człowiek powiedziałby, że pierdoli coś takiego, znać ponad 700 tys dat, według mnie trzeba kojarzyć gdzie coś mniej więcej było, teraz proszę się zastanowić JAKA GRUPA LUDZI W WIĘKSZOŚCI ZAKUPI KSIĄŻKI: Historycy z 60 letnim starzem, czy w miare przeciętne osoby, które traktują historie jako hobby, czy ciekawostke, lub temat do rozmowy np. z kolegą, czy koleżanką. W skrócie przez autora wpisu przemawia zazdrość do twórczości, oraz samej osoby Wojtka Drewniaka(bo on osiągnął sukces oraz przyjemnie się go słucha) oraz Autor nie rozczytał tzw. metafory/skrótu myślowego(było ostrzeżenie, że książka zawiera kontrowersyjne skróty myślowe) i zamiast krytykować kogoś bo robi to co lubi i jeszcze zarabia to powinien spróbować zrobić coś podobnego, ale niech spróbuje wrzucać wszystkie mało istotne daty, ciekawy jestem, czy wtedy coś dojdzie do głowy autora. Szybkie pytanie na koniec, czy da się ocenić artykuł?
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie ogarniasz tej kuwety.
UsuńTrochę jak Straszna Historia albo książki Terry'ego Pratcheta jako przedsionek do egzystencjalnych rozważań . Myślę że najważniejsze jest to żeby nie zniekształcać ogólnego obrazu jakiegoś wydarzenia bo na przykładzie kronik , filmów dokumentalnych , seriali fabularyzowanych , artykułów , książek itd. można dość do bardzo prostego wniosku - każda publikacja ma inny cel ,skupia się na innych elementach a nawet prace w tym samym kanonie mogą przedstawiać sprawę w inny sposób albo zwracając uwagę na coś innego . Zresztą język którym został napisany ten tekst jest raczej mało poetycki i profesjonalny a serio gdybym słuchać to co zostało napisane w tekscie to bym wyłączył po 3 minutach i to wcale nie dlatego że jestem ignorantem (polonistą też nie ) . Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńNie interesuję się historią tylko matematyką i fizyką, nie przeczytałem książki hbc, za to (czego żałuję) przeczytałem tę recenzję. W związku z powyższym proszę nie traktować mojej wypowiedzi jako próbę obrony hbc (chociaż podzielam chociażby zdanie na temat tego, że kucie dat na pamięć to żart), tylko raczej jako czystą krytykę powyższej recenzji.
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do meritum, pragnę zauważyć że wydaje mi się śmieszne krytykowanie literatury jednocześnie prezentując tak bardzo nieczytelny, nieskładny i emocjonalnie nacechowany sposób pisania.
OK recenzja głównie krytykuje merytorykę w książce a nie język, co nie zmienia faktu, że ta recenzja pod kątem merytorycznym również kuleje, ponieważ mam wrażenie, że można by ją opisać schematem:
-Cytat z książki
-Krytyka
-Uzasadnienie krytyki w następujący sposób "bo nie podoba mi się takie przedstawianie historii"
Dodatkowo to jak bardzo negatywnie nacechowane są zdania sprawia wrażenie jakby napisane były nie w efekcie błędów w książce, tylko jakby autor personalnie nie znosił P. Drewniaka i po prostu przeczytał książkę po to sby coś znaleźć i się przyczepić (nie mówię, że tak bylo, tylko ze takie jest wrażenie gdy czyta się tekst).
Ogólnie mam wrażenie, że gdybym napisał taką recenzję na polskim w liceum, czy nawet gimnazjum gdzie jednak mniej się wymaga to skończyłbym z 1.
Prawie pełna zgoda. Krytyka P. Drewniaka jest oczywiście konieczna, natomiast jej autor powinien uczciwie z góry zadeklarować powód swojej krytyki, przyczynę. Jest ona bowiem niejasna i nawet jeśli żywi on osobiste animozje powinien to wyrazić.
UsuńI niech się Pan łaskawie dalej zajmuje tylko matematyką i fizyką, ponieważ nie zrozumiał Pan większości argumentów dotyczących interpretacji źródeł. Polecam jakiś kurs w zakresie nauk humanistycznych. Pozdrawiam
UsuńNa temat książki nie będę się wypowiadał ale napiszę coś na temat samego autora, przynajmniej na podstawie tego, co pokazuję na yt. Irytują mnie jego kretyńskie miny i sposób wysławiania się, jakby mówił do kogoś umysłowo zapóźnionego, no i to jego "wyluzowanie" na siłę; do tego spostrzegłem sporo błędów merytorycznych. Sama idea nie była zła ale sposób wykonania już gorszy, a szkoda, bo w końcu, o ile się orientuje koleś jest z wykształcenia historykiem.
OdpowiedzUsuńWapowski miał na imię Andrzej, nie Adam.
OdpowiedzUsuńChłopie ty jakiś sigillum IDŹ lepiej do domu
OdpowiedzUsuńFajna ta moderacja komentarzy - taka niespecjalnie wolnosłowna ;)
OdpowiedzUsuńNie zapłacz się przypadkiem. Dodajesz komentarz w nocy i oczekujesz, że go natychmiast zatwierdzę?
UsuńPrzeczytałem recenzję z "wypiekami na twarzy" i pełen uznania dla historycznej wiedzy jej autora, aż tu pod koniec taki rodzynek -"Dzisiejsi pseudo-posłowie blokujący mównicę i fotel marszałka, to „małe miki” - i czar prysł.
OdpowiedzUsuń"Recenzja ... z zaoraniem ... żałować."
OdpowiedzUsuńŻal mi ciebie/was. To nie jest recenzja lecz typowa manipulacja rodem z wp/trwam/o2/tvp/tvn. Czyli sam niewiele/nic nie zrobię poza tym, że powiem że inni, którzy coś osiągnęli to są głupi. Zamiast zdjąć czapkę z głowy i powiedzieć Chłopie Szacun za to co robisz, to czepiacie się bzdetów i myślicie, że my wszyscy tacy durni...
Jedno pytanie: ta paplanina miała o czym być?
UsuńStrasznie śmierdzący bąk wyszedł z tej recenzji. Bez urazy.
OdpowiedzUsuńTen artykuł powinien trafić do Sèvres gdzie byłby wzorcem bólu dupy 😂😂😂
OdpowiedzUsuńChyba macie ból zadu ;)
OdpowiedzUsuńSami przy cytowaniu W. Drewniaka podajecie "...1409 czy 1411" po czym stwierdzacie, że mógłby również dodać 1111r. ,przecież to nie ma sensu nie chodzi o to, że daty w ogóle nie są ważne tylko, że nie są tak pasjonujące aby o nich przez 20 minut trwania odcinka rozprawiać. Dodam jeszcze, jako osoba młodsza, że pisząc recenzje w takim stylu robicie to samo co cała podstawa programowa, takich rzeczy po prostu nie idzie czytać, a co dopiero przyswajać. Gdyby podać tam szybko i bez owijania w bawełnę fakty oraz zarzuty to można by z nimi dyskutować, ale przy tak długiej i ekstremalnie rozciągniętej wypowiedzi wygląda to jakby na egzaminie ktoś pracę z 50 słów próbował powiększyć do 500. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńTa paplanina to miała o czym być?
UsuńSą tu może naukowcy, pasjonaci geografii, którzy napisaliby recenzję Bolka i Lolka w Meksyku? Parę faktów budzi moją wątpliwość. Historycy, duży plus!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą OPie w 101%
OdpowiedzUsuń