Jeśli
zadawaliście sobie kiedykolwiek pytanie, kto stoi za tym blogiem, a
nie dajecie wiary w teorie spiskowe mówiące o powiązaniach z
Watykanem, Georgiem Sorosem, Niemcami, Żydami, jaszczurami z
kosmosu czy (o zgrozo!) z Belloną, to chciałem raz na zawsze
rozwiać Wasze wątpliwości, bo za wszystkim stoję ja i - co
ciekawe - nie dostałem do tej pory żadnej gratyfikacji finansowej
za wpisy od nikogo. Dla niektórych nie będzie to żadna nowość,
bo moje nazwisko pojawiało się już na blogu, ale postanowiłem się
oficjalnie przedstawić, bo większość z Was mnie nie zna. Jeśli
odstraszyła Was moja morda albo nie chcecie tego czytać, zamknijcie
stronę.
Postanowiłem
wyjść z szafy, choć zdaje sobie sprawę, że wielu z Was po tym
wpisie mocno się zawiedzie, bo z pewnością nie tak to sobie
wszystko wyobrażaliście, a ja znowu spalę za sobą kolejne mosty,
bo moją cechą charakterystyczną jest wylewność. A ona nie jest
dobrze widziana. Ileż razy gryzłem się w język, lub rzucałem w
kąt klawiaturę, by czegoś nie napisać. Na szczęście, zawsze na
czas przychodziło opamiętanie, lub ktoś ze znajomych skutecznie mi
wytłumaczył, że tych kwestii lepiej nie poruszać na blogu. Jeśli
więc uważacie, że w którymś momencie Sigillum przegięło, to...
mogło być gorzej, uwierzcie. Nie jestem człowiekiem, z którym
łatwo się współpracuje, jestem raczej samograjem i
indywidualistą, który ceni inne indywidualności, wiedzę, czy
opinię. Sigillum zawsze było teatrem jednego aktora, do którego
zapraszani byli inni na gościnne występy.
Jestem
historykiem (absolwent UJ), który nie zapisze się na karcie
dziejów, bo moim największym sukcesem jest brak sukcesów. Pod
koniec studiów, założyłem z kolegą naukowy fanpage dotyczący
zagadnień oscylujących wokół nauk pomocniczych historii, coś w
rodzaju zapychacza czasu albo pamiętnika ze studiów. Nie sądziłem
wtedy, że Sigillum Authenticum przerodzi się w bastion walki z
bzdurami wielokolechickimi i bazą durnych memów, które stworzyłem
sam lub z inspiracji znajomych. Zresztą to wszystko stało się
przez zupełny przypadek, ale o tym za chwilę.
Tak
się złożyło, że od pierwszego roku studiów związałem się z
Zakładem Nauk Pomocniczych Historii, tam pisałem licencjat i pracę magisterską. Przez jakiś czas działałem w kole naukowym, ale
szybko zdałem sobie jednak sprawę, że na pewnym etapie studenckiej
działalności naukowej koło wyczerpuje swoją formułę, więc
trzeba wybrać indywidualną drogę, albo... oszukiwać się, że
jest się nadzieją polskiej nauki historycznej, bo jest się
aktywistą, a tak naprawdę stoi się w miejscu.
Na
historii spotkałem mnóstwo osób, które nie wiedziały po co
studiują, a ich obecność na studiach wyższych miała być
naturalnym procesem wydłużenia beztroskiego dzieciństwa (lub -
mówiąc bardziej dosadnie - wakacji), bo przecież w tym kraju każdy
magistra mieć musi, bez względu na to, czego tak naprawdę chce od
życia. Spotkałem też grono prawdziwych pasjonatów i jestem
przekonany, że o niektórych z nich jeszcze usłyszę bądź
przeczytam ich książki, mając satysfakcję, że z nimi rozmawiałem
i wymieniałem poglądy. Nie miałem presji by pójść na studia -
miałem już dobry fach w ręku. Ale historia jakoś mnie zawsze
interesowała... i stało się. Oczywiście, uniwersytet jest też
pełen różnych kręgów i klubów wzajemnej adoracji, tudzież klik
towarzyskich, ludzi napalonych na karierę i sukces naukowy.
Przypomina mi się pewna sytuacja, kiedy byłem przez moment
przewodniczącym sekcji NPH. Napisał do mnie jegomość z
propozycją, abyśmy opracowali dzieje naszej sekcji w formie
monografii książkowej. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie
fakt, że sekcja działała od jakiś czterech lat z przerwami.
Zapytałem więc: w jakim celu mielibyśmy to zrobić? W odpowiedzi
dowiedziałem się, że w taki prosty sposób można „zarobić”
publikację, mieć swoje nazwisko w środku, bo liczy się to przy
rekrutacji na studia doktoranckie... Oczywiście żadna książka nie
powstała, a delikwenta pogoniłem.
Byłem
też świadkiem żałosnych scen błagania profesorów o ocenę na
egzaminie, bo ktoś planuje doktorant i musi mieć piątkę, bo
ładniej to będzie wyglądało na dyplomie, a że niektórzy
wykładowcy są miłosierni... Należę do pokolenia, które nie
musiało mieć indeksu, więc nie przechodziłem traumatycznych
przeżyć, takich jak moja wychowawczyni ze szkoły średniej, która
opowiadała mi, że jeden z profesorów stemplował zalkę w
indeksie... butem. Mieliśmy za to wynalazek o wdzięcznej nazwie
USOSweb (coś w rodzaju elektronicznego indeksu), który działał
mniej więcej tak, jak rozklekotany maluch bez skrzyni biegów (ale i
tak dużo się już poprawiło w zakresie funkcjonowania tego portalu
i zapewne służyć będzie jeszcze wielu pokoleniom studentów).
Chyba
najbardziej niedocenianym wykładowcą w moim Instytucie jest
Wojciech Drelicharz, który uważany jest za strasznego nudziarza, bo
zawsze „ględzi” o źródłoznawstwie, dziejopisarstwie
średniowiecznym czy o edytorstwie historycznym. To Uczony mający
swój własny styl bycia i prawdopodobnie nie jest przystępnym
nauczycielem dla każdego. Ale ja widzę w nim to, czego u innych
wykładowców nie dostrzegałem w tak wyraźnym stopniu, jak u niego:
zaangażowanie w przekazywanie wiedzy. Chciał wpłynąć na
studentów, aby przestali podręcznikowo patrzeć na historię, która
w dyscyplinie naukowej bywa często żmudną robotą bez fajerwerków.
Jest w nim autentyczna pasja i erudycja naukowa, przez co jest też
bardzo wymagający. Gdyby nie jego wpływ, nie byłbym teraz w tym
miejscu, w którym jestem.
Swoją
pracę magisterską pisałem u Zenona Piecha, z którym
współpracowało mi się wyśmienicie. Zawsze otoczony jest
wianuszkiem swoich studentów i doktorantów, których traktuje jak
własne dzieci. Sam przez pewien czas należałem do tego orszaku.
Bardzo wspiera młodych naukowców, czego sam doświadczyłem,
ponieważ, chociaż mam trudny charakter, Profesor zawsze był
względem mnie wyrozumiały i potrafił wpłynąć na moje decyzje.
Trochę mi brakuje naszych rozmów. Magisterkę pisałem na temat
dziejów krakowskiej drukarni Jakuba Siebeneichera, a Profesor w
recenzji ocenił ją „na wyżej niż bardzo dobry”. Zgodził się
zresztą na wywiad dla Sigillum, który pewno czytaliście lub
przeglądaliście ZOBACZ. Bardzo chciał, żebym został jego
doktorantem, pomimo że formalnie nie mógł mnie przyjąć (z uwagi
na limit na swoim seminarium doktorskim). Wiem, że uzyskał zgodę u
dziekana na przyjęcie jeszcze jednego doktoranta, ale nie
zdecydowałem się. W związku z tym zawsze ogromnie mnie bawiło,
kiedy czytałem zarzut, że Sigillum prowadzi jakiś sfrustrowany
doktorant. Nie zdecydowałem na karierę uniwersytecką, ponieważ
nie pasuje do świata, gdzie trzeba walczyć o punkty oraz stypendia
bardziej, niż o jakość nauki, którą się tworzy. W większości
przypadków, osoby idące na doktorat nie mają pomysłu na siebie i
na swoje życie, a naukowców z powołania jest w tym gronie
zdecydowana mniejszość. Opóźniają start w dorosłe życie i
tracą lata potencjalnego doświadczenia. Łudzą się, że z tytułem
naukowym, zostaną łatwiej przyjęci do instytucji naukowych czy
muzealnych, lecz okazuje się, że najczęściej pracować muszą
poniżej swoich kwalifikacji, w robocie, która nie daje im żadnej
satysfakcji. Napisałem zresztą na ten temat tekst na blogu, który
powstał na podstawie rozmowy ze znajomym doktorantem (swego czasu
bardzo mi pomagał i jest autorem/współautorem kilku tekstów na
blogu) ZOBACZ.
Po
studiach hobbistycznie coś tam wstawiałem i pisałem na fanpage’u,
a przez zupełny przypadek natknąłem się na sławetny
nieistniejący już profil fb „Imperium Lechickie”, który
prawdopodobnie był dobrym trollingem – choć w pierwszej chwili
wrażenie było zgoła inne. I tak się zaczęło nurkowanie w
szambie, potrzeba było jedynie odpowiedniego bodźca. Postanowiłem
zająć się fantazmatem lechickim, ponieważ jako historyk zdaję
sobie sprawę, jak teorie pseudonaukowe utrwalają się w
społeczeństwie. Internet jest idealnym medium do rozsiewania
różnego typu mitów historycznych, które nie poparte stosownym
materiałem źródłowym, zaczynają żyć własnym życiem. Na nas,
historykach ciążą działania informacyjne, propagowanie rzetelnej
wiedzy, promowanie wydawnictw naukowych i popularno-naukowych oraz obalanie "argumentów" pseudohistoryków. Wiem, że na Sigillum zaglądają osoby z
tytułami naukowymi oraz totalni laicy. Myślę, że każdy znajdzie
tu coś dla siebie.
Podobno
pojawiła się pogłoska, że Sigillum jest produktem Bellony, by
przez antymarketing zwiększać zasięg produkowanych książek
historycznopodobnych. Miał to tłumaczyć fakt, że tylko z tym
blogiem Janusz Bieszk wszedł w polemikę, więc na pewno wszystko
jest ukartowane. Jest to kompletna bzdura i konfabulacja, a każdy
może sprawdzić kiedy powstała strona na fb i blog. Polemika z
Bieszkiem wyszła całkowicie przez przypadek. Pod jednym z filmów
na YouTube Pawła Szydłowskiego znalazłem korespondencję pomiędzy
tymi Panami. Publicznie wymienili się e-mailami, więc stwierdziłem,
że co mi szkodzi, jeśli do niego napiszę i poproszę o
ustosunkowanie się do naszych tekstów. Udało się. Dyskusja dla
Bieszka wyszła fatalnie, bo totalnie się skompromitował i nie
dziwiłbym się, gdyby po tej akcji dostał od Bellony zakaz
wchodzenia w jakiekolwiek publiczne polemiki. Niestety, okazuje się,
że nie tylko temu nieszczęsnemu wydawnictwu brakuje klasy. Także
znany prawicowy reżyser w swoim artykule, nie potrafił podać źródła cytowanej dla
Sigillum wypowiedzi Bieszka, choć wszędzie gdzie może
rozprawia o prawie własności, które w jego kato-liberalnym raju
byłoby szanowane w sposób szczególny. Dziwi mnie trochę, że
media drukowane czy internetowe nie chcą skorzystać z fachowej
pomocy takich stron jak Sigillum, czy chociażby Se czytam, Imperium
Lechickie to bzdura, Historyczne Bzdury czy Prawdziwa Historia
Słowian, w obalaniu fabrykantów i przekłamań lechickich. Wygląda
to tak, jakby nie zauważali, że ktoś tym tematem zajął się
merytorycznie. To irytujące, że nie mogę polecić jakiegoś tekstu
czy filmu publicznie, bo widzę, że autor nie wie o czym mówi, choć
intencje ma dobre. Podam także inny przykład. Oglądałem vlogera,
który w czasie godzinnego filmu o tym, że Wielkiej Lechii nie było,
czyta tekst Romana Żuchowicza z Focus Historia (przez godzinę! nie
wiem czy ktokolwiek coś z tego zrozumiał), samemu nie wnosząc nic,
przerywając co chwilę rozterkami, czy po tym filmie i stosunku
vlogera do tego tematu, nie spadną mu subskrypcje.
Postanowiłem
zakończyć kabaret z zasłanianiem się anonimowym tłumem, choć -
jak wskazałem - nie tylko ja jestem autorem tekstów. Zawsze
uważałem, że tak jest bezpieczniej, bo odpowiedzialność za słowo
się rozmywa na kilka osób. Teraz to się zmieni. Zawsze miałem
decydujący głos w sprawie ukazujących się tu tekstów. Ostatnio
celowo są wstrzymywane, by jeszcze bardziej je merytorycznie
podbudować. Większość wpisów, postanowiliśmy podpisywać
różnymi dziwnymi ksywkami, co wielu doprowadzało do szewskiej
pasji, a my mieliśmy z tego autentyczną bekę. Z drugiej jednak
strony, nie chciałem prowokować argumentów ad personam (z marnym
skutkiem, bo to i tak nastąpiło). Zresztą, zawsze miałem
świadomość, że kiedyś trzeba będzie odsłonić kurtynę i ten
moment właśnie nadszedł. Ta-dam! Teraz wiem, że zacznie się
lincz na moją osobę, ale jestem już na to w pełni przygotowany.
Moja morda nie jest najpiękniejsza na świecie, ale da pewnym osobom
satysfakcję, że wreszcie mnie mają, że wreszcie mnie dopadli,
pomimo że byłem na wyciągnięcie ręki.
W
działalności bloga nic się nie zmieni, będzie może więcej
wartościowszych treści niż Wielka Lechia, ale wszystko zależne
jest od wolnego czasu oraz chęci. Reasumując - miło was wszystkich
poznać. Kłaniam się nisko.
Artur
Wójcik
Szalom, reptilianin z blogu Kadrinazi pozdrawia!
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że ty to ty, więc zaskoczeniem są jedynie opisane przeżycia z UJ, których nie znałam. Dzięki, przez Ciebie zaczęłam żałować, że wyrzucili mnie z UJ.
OdpowiedzUsuńOk, nie wyrzucili, tylko przyjęli i nie złożyłam dokumentów i jednak zrezygnowali z przyjęcia, a ja idę gdzie indziej i nie na historię (ten UJ to też nie była historia).
Strona przestała wyglądać jak początki internetu, zacnie.
Dzięki za komentarz. Na innych uniwersytetach nie ma podobnych przeżyć? Mam jakieś dziwne przekonanie, że gdzie indziej jest jeszcze gorzej ;)
Usuńhttps://www.youtube.com/channel/UC7sxJM6H_xAX5Ma_myyxnHw
UsuńSigillum Authenticum
UsuńNa US kolegę wyrzucili, bo nie dał podpisu pod jakimś dokumentem, także na innych uniwerkach jest podobnie.
Polecam zapoznać się z tym kanałem na youtubie (dotyczy II wojny światowej), być może w dobie historii bez cenzury, lechickich fantazmatów i innych "irytujących" treści pojawiła się prawdziwa perełka.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że to nie moja tematyka, ale się zapoznam. Dzięki
UsuńDzięki za ten tekst. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBożesz Święty Niepojęty :-) Patrzę na te zdjęcie dzidziusia i zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że kpiłem z właściciela tej niewinnej, przedszkolnej buziuni. Przepraszam, ale myślałem, że rozmawiam co najmniej z równym sobie lub z nieco młodszym ode mnie pasjonatem historii. Powiem tak: jak już Ci ta Twoja buzia nasiąknie nieco bardziej męskością, jak już zaczniesz się golić na twarzy, jak poznasz trochę życia poza szkołą czy przedszkolem, jak założysz rodzinę i życie troszkę nauczy Cię pokory, to wtedy zapraszam Cię do dyskusji. Porozmawiamy o pochodzeniu Słowian i o innych sprawach. Może w międzyczasie uzupełnisz nieco swoją wiedzę, może w międzyczasie pojawią się wyniki nowych badań w tematyce, którą próbowałem z Tobą bezskutecznie poruszyć zmuszając Cię do dyskusji, w której się poddałeś. Cechą charakterystyczną każdego nastolatka wchodzącego w życie dorosłe jest to, iż myśli że zjadł wszelkie rozumy. Często ta naiwna wiara brutalnie weryfikuje poczucie wszechwiedzy u nastolatka. To tylko kwestia czasu, jak życie brutalnie zweryfikuje również i Twoją niedojrzałą naiwność, nieumiejętność logicznego myślenia, brak krytycyzmu wobec mainstreamowych teorii i zwyczajne braki w wiedzy. Spotkamy się, gdy już dojrzejesz, Arturku :-) Nie czuję się dobrze z tym, że chłopca o buzi dzidziusia próbowałem publicznie wezwać na pojedynek intelektualny. Przepraszam, ale nie miałem do końca świadomości kim jesteś. Do rozmowy powrócimy za kilka ładnych lat, gdy już usamodzielnisz się i przestaniesz trzymać się spódnicy mamusi. Pozdrawiam. Zawsze uniżenie skromny, Adrian Leszczyński
OdpowiedzUsuńWiem, że mi zazdrościsz urody staruszku, ale bez przesady. Podobnie jak dyskusji, której nie umiesz prowadzić ;)
UsuńNie tylko na pojedynek intelektualny wyzywałeś tego dzidziusia, co blog prowadzi. Ty chciałeś Adrianku w mordę czy w łeb dać. Dziecko chciałeś bić! I kto tu jest niedorosły? Swoje frustracje wyładowywać na bezbronnych, młodych... Eh... Halo, milicja, przyjedźcie na blogspota!
UsuńWidzisz Adrianku, twój przykład dowodzi, że rozum niekoniecznie przychodzi z wiekiem :D
Usuń@Pawel.M.: W Twoim przypadku wiek nie ma i nie będzie miał znaczenia. Rozumu jak nie było, tak nie ma i co gorsza - nie zanosi się, aby był. Jednym z dowodów na to, są bzdety, jakie wypisujesz o Kirgizach nie rozumiejąc kompletnie ani genetyki ani procesów asymilacyjnych. Życzę jednak, abyś nabrał zarówno rozumu jak i ogłady, której Ci brakuje. Co do mojego wieku, to wciąż czuję się młodo. Wiek, w jakim jestem jest wręcz idealny. Wciąż czuję się młodo, wciąż dość młodo wyglądam, wciąż rozum funkcjonuje dobrze, ale w przeciwieństwie do osób przed 30-tką mam już spore doświadczenie życiowe i nie mam już tej "szczeniackiej naiwności", jaka jest nieodłączną Waszą cechą, chłopcy z S.A.
UsuńCo do Twoich zarzutów pod moim adresem, to akurat nie ja uciekam od dyskusji, tylko Wy. Ja mojego poziomu wiedzy i inteligencji jestem pewien. Jestem też pewny w swoich poglądach, dlatego nie boję się dyskusji z oponentami, nie boję się wejść do gniazda os i odważnie stanąć tym osom naprzeciw. To nas mocno różni. Adrian Leszczyński
Na prawdę, brak meteorytyki będziesz ratował ad persona i skreślaniem rozmówcy bo twarz ma młodą? Ja ze smutkiem rozumiem, że na polu debaty zwykle uciekacie ale poważnie - to na co się kolega Adrian wspina to maks pagórek erystyki i to taki dość plugawy - bo jak tu prowadzić wymianę argumentów gdy z góry jesteś skreślany ze względu na "szczeniacką naiwność" lub "brak doświadczenia życiowego" co zwykle oznacza - inne zdanie niż ja. Cóż od teraz będę tylko rozmawiał z młodszymi ode mnie (25) bo starsze osoby są zbyt zabetonowane w sowich poglądach i tylko do grobu się nadają xD Nie pozdrawiam Filip Banach xD
UsuńOj Leszczyński, Leszczyński... Jakiś ty rozkosznie głupiutki :D A dyskusje z tobą sensu nie mają. Widzisz, mam zerowe pojęcie o fizyce (tak jak ty o historii, archeologii, językoznawstwie). I nawet bym nie oczekiwał, że jakiś fizyk podejmie ze mną dyskusję. Dlaczego zatem ty oczekujesz, że jakiś historyk będzie reagował na twoje idiotyzmy?
UsuńComing out :D No ja nie będę swoją buziuchną straszył (wczoraj jakaś chińska para zaczęła mi robić fotki w knajpie w Poznaniu, więc chyba mam nieco niestandardowy wygląd) :D
OdpowiedzUsuńA masz pewność, że to była zwykła chińska para? Może to byli agenci z Imperium Lechickiego? Kompletują tekę na Ciebie! :D
UsuńA może faktycznie to byli Lechici z Kirgistanu, bo wszak więcej Kirgizów niż Polaków ma "słowiańską" haplogrupę R1a1...
UsuńNo, siema. Długo to trwało.
OdpowiedzUsuńW Welesa Wiara Wilków.
Do A. Leszczyńskiego vel. Rexa Vandalorumona : A. Wójcik przynajmniej studiował historię, a A. Leszczyński jest po prawie i administracji i jest powoli się starzejącym się byłym agentem ubezpieczeniowym albo aktualnie nawet bezrobotnym. Odpowiedź na pytanie, kto jest bardziej kompetentny do wypowiadania się w dyskusjach naukowych nasuwa się samo. Leszczyński apostole wojującego dyletantyzmu w służbie histerii autochtonistycznej przestań się wreszcie kompromitować.
OdpowiedzUsuń"Leszczyński apostole wojującego dyletantyzmu w służbie histerii autochtonistycznej przestań się wreszcie kompromitować"
UsuńTo zdanie to czyste złoto.
Po pierwsze anonimowy tchórzu, to ja nie boję się podpisać imieniem i nazwiskiem ani na forum ani pod moimi, cieszącymi się dużą popularnością, artykułami burzącymi absurdy tzw. "oficjalnej" pseudo-nauki historycznej. Po drugie, co ma piernik do wiatraka, co kto studiował? Są istotniejsze rzeczy: inteligencja i umiejętność logicznego myślenia. A wiedzy, "przyjacielu" mi nie brakuje i nie muszę tego udowadniać. Po trzecie: jeśli okaże się (a okaże się!), że w kwestii pochodzenia Słowian rację mieli autochtoniści, to wtedy dopiero będzie wstyd dla tzw. historyków. Okażą się oni wówczas totalnymi głąbami, którzy mimo studiowania przez wiele lat nauk historycznych łykali archaiczne, hitlerowskie bzdury jak pelikan ryby. Po czwarte wreszcie: gdybyś miał większą wiedzę, to wiedziałbyś, że na świecie nauka wielokrotnie się myliła. Wystarczy wspomnieć teorię geocentryczną, która dominowała w nauce jeszcze w czasach nowożytnych. Podobnych "naukowych" bredni było więcej, nie wyłączając XX wieku. Nawet słynni naukowcy mylili się w wielu kwestiach. Po piąte: nauka zna licznych samouków-geniuszy, którzy bez studiów kierunkowych byli twórcami trafnych teorii i wielkich odkryć naukowych. Wystarczy wspomnieć choćby Michaela Faradaya. Poza tym, jeśli z czymś się ze mną nie zgadzasz, to proszę wykaż się w kwestiach merytorycznych. Jeśli wg Ciebie jestem takim laikiem, to dlaczego ze mną nie podyskutujesz na tematy historii Słowian właśnie? Przecież laika byłoby Ci łatwo zagiąć. Twoje ataki personalne pod moim adresem świadczą o Twojej bezradności wobec mojej osoby, świadczą o słabości i frustracji. Poza tym piszesz na mój temat ewidentne bzdury, co tym bardziej świadczy o Twoim niskim poziomie umysłowym. Nie zabieraj się za pisanie o sprawach, o których nie masz pojęcia, bo będziesz ośmieszony. Dotyczy to mojej pracy zawodowej.
UsuńNa koniec napiszę to, co już kiedyś napisałem na stronie facebookowej S.A.: to właśnie dzięki takiemu "laikowi" jak ja, nas autochtonistów jest więcej, a Was prypeciarzy mniej. To mnie cieszy i napawa dumą. Przykre jest jednak to, że młodzi ludzie tacy jak Wy, zamiast odkłamywać historię Słowian, to dalej tkwicie w oparach nazistowskich, archaicznych idiotyzmów. Za ileś lat nieuchronnie zadam Wam pytanie: jak się czujecie z tym, że żyliście w świecie absurdów i mieliście czelność kpić z tych, którzy w tym sporze mieli rację? Nie przejdziecie od allochtonizmu do autochtonizmu bezboleśnie tak jak przeszli komuniści, którzy z dnia na dzień z totalitarystów i ubeków stali się autorytetami ws. demokracji. Nie będzie dla Was "grubej kreski". Za nazistowskie bzdury, jakie wypisujecie nt. historii Słowian poniesiecie odpowiedzialność. Adrian Leszczyński
Łohohooo, ale dał czadu. Po pierwsze, żeby obalić coś w "oficjalnej" nauce to trzeba najpierw mieć jakiekolwiek pojęcie o nauce w ogóle. Po drugie primo sekundo - jesteś domokrążcą wciskasz ludziom kredyty, ubezpieczenia emerytury, a teraz pewnie siedzisz na zasiłku i kikasz klawisze z nudów. Zanim z Bieszkiem i ferajną zaczniecie noc długich noży, upewnij się czy wziąłeś xanax na noc i idź śnić o Wielkich Lechiach genijuszu.
UsuńCóż, wpisy Adriana Leszczyńskiego mówiąc więcej o nim samym, niż o podejmowanym problemie. Tak niebywałego łajdactwa nikt tu nie będzie tolerował, podobnie jak pomówień, bezpodstawnych oskarżeń oraz gróźb! Podobne próby zamieszczania tego typu komentarzy (jak i wszelkie inne komentarze przez tą osobę), będą usuwane, niech sami czytelnicy ocenią ten poziom prowadzenia dyskursu. Na koniec warto przypomnieć, że A. Leszczyński nie ustosunkował się do dwóch wpisów, w których merytorycznie odnieśliśmy się "tez" Leszczyńskiego:
OdpowiedzUsuńhttp://sigillumauthenticum.blogspot.com/2017/02/jak-pisac-historie-od-nowa-i-wywarzac.html
http://sigillumauthenticum.blogspot.com/2017/01/krotka-rozprawka-z-genetyczna.html
Przepraszam Panie Arturze, ale to o mnie wypisujecie bzdury typu "domokrążca, który wciska ludziom ubezpieczenia"..., a w przypadku Pawła Miłosza są to już wyzwiska. Jako prawnik z wykształcenia informuję go, że podpada to pod występek zniesławienia. Szkoda, że tych komentarzy, które obrażają moją osobę i które głoszą nieprawdę nt. mojej pracy zawodowej, nie jest skłonny Pan usuwać. Świadczy to tylko o Pańskim braku poziomu i o braku obiektywizmu.
UsuńJestem prawnikiem z wykształcenia i również radzę Panu nie używać słów, których Pan nie rozumie. Proszę zapoznać się z definicją "groźby" i wówczas używać tego słowa w adekwatnych sytuacjach.
Jestem Waszym zażartym przeciwnikiem, ponieważ głosicie bzdury nt. pochodzenia Słowian. Jako ludzie młodzi powinniście iść z biegiem czasu, a Wy tkwicie w absurdach, archaicznych bredni prusackich rodem z XIX w. stworzonych na polityczne ówczesne zamówienie zaborcy.
Panowie, sprawa jest krótka i jasna: teoria allochtoniczna, której jesteście zwolennikami głosi, że istniała dwusetletnia pustka osadnicza, po której ok. VI w. ze wschodu FIZYCZNIE przybyli Słowianie. Jak ma się ta teoria, do najnowszych odkryć nowoczesnych dziedzin nauki, że istnieje biologiczna ciągłość zamieszkania ziem polskich przez ten sam biologiczny lud?
Gdzie ta Wasza prusacka wymiana ludności?
Nawet najnowsze badania archeologiczne coraz częściej potwierdzają ciągłość zamieszkania ziem polskich. Pytam: gdzie fizyczna wymiana ludności? Gdzie pustka osadnicza? Gdzie jest Wasza kossinnowa teoria, w którą tak bezrefleksyjnie wierzycie? Adrian Leszczyński
Należałoby przede wszystkim przestać obrażać drugą stronę, dlatego też niech się Pan nie dziwi, że ktoś Pana obraża. Nigdy nie stosowałem ataków personalnych na Pana, a Pan robił to wielokrotnie. Dziwi mnie też nagła zmiana nastawienia i chęć podjęcia dyskusji. Przykro mi, ale najpierw musiałby Pan przeprosić za wszystkie swoje niegodziwe, chamskie i nieuzasadnione wyzwiska. Wówczas, możemy podjąć merytoryczną dyskusję. Pan nie chce dyskutować, to po co Pan tu w ogóle wchodzi i cokolwiek komentuje? Znów zrobiłem wyjątek, ale dalsze Pana "dywagacje" nie będę akceptował w moderacji Pana komentarzy, chyba że tak jak napisałem , przeprosi Pan za swoje chamskie ataki.
UsuńAdrianku czy Amboroży czy jak ci tam. Nie płacz chłopcze, idź do sądu - z prawdziwą przyjemnością udowodnię, że nazywanie cię historycznym głuptakiem oraz człowiekiem o zerowym pojęciu o historii, archeologii, czy językoznawstwie ma solidne podstawy.
UsuńTo co? Pozewik? 😉
OdpowiedzUsuńChazarsko-germański Der Prozess czy watykańskie Sacrum Officium?
UsuńCechą charakterystyczną ludzi ograniczonych jest ich święte przekonanie, że wiedzą wszystko; tak jest niestety z Tobą, mimo, że zapoznałeś się tylko z wstępem do historii. Twoje komentarze na YouTube przy wykorzystaniu pseudonimu zalecające zapoznanie się z „wartościowymi” komentarzami (notabene napisanymi przez Ciebie) są żenujące. Jesteś zaprzeczeniem naukowca i nigdy nim nie zostaniesz. Podejrzewam nawet, że używałeś na YouTube kliku pseudonimów, żeby narzucić innym swoją ograniczoną wizję świata. Czy raczyłeś również korzystać z pseudonimu Sattivasa? Bardzo istotne pytanie, ponieważ w takim przypadku pozwolę sobie do ciebie napisać.
OdpowiedzUsuńSerio? :D Skąd takie przekonanie, że pisałem komentarze pod różnymi nickami? Nie, Sattivasa nie jest moim multikontem, ale dzięki za komentarz i próbę nieudanej oceny :D
UsuńHistoria jest poważną dziedziną nauki wymagającą stosowania zasad logiki w tym stosowania zasady związków przyczynowo-skutkowych, dlatego przed przyjęciem na studia powinny być obowiązkowe testy z matematyki i fizyki przynajmniej na poziomie podstawowym. W przeciwnym przypadku będziemy mieli zamiast historyków ignorantów i pajaców, którzy zajmują się fantasmagoriami narzuconymi Polsce przez byłych zaborców. Prawdziwy historyk, po zapoznaniu się z niepodważalnymi wynikami badań haplogrup natychmiast przystąpiłby do weryfikacji wszystkich tez, które są niezgodne z tym niepodważalnym źródłem historycznym. Niestety, jak się okazuje mamy tylko paru historyków w tym amatorów, którzy dostrzegają sprzeczności a reszta nadal zajmuje się fantasmagoriami. Reasumując, zamiast wprowadzania karykaturalnych „paradoksów” do błędnych tez dołącz do prekursorów rzetelnej wiedzy historycznej; jeszcze nie jest za późno.
UsuńSzanowny Panie, proszę mi powiedzieć, dlaczego tacy ludzie jak Pan z taką zaciętością, agresją i nienawiścią krytykujecie turbosłowian? Zamiast wejść w polemikę ze stoickim spokojem i wyjaśnić błędy w myśleniu to wy atakujecie, najczęściej anonimowo, jak wściekłe psy? Dlaczego przedstawiciele uniwersytetow tj. Profesorowie na ten temat milczą? Po drugie, dlaczego polska nauka nakazuje bardzo dobrze poznać biblię i przyjąć jej opowiasci za wiarę (manna z nieba, rozstąpione morze i inne brednie) a nie wspomina, że w naszych kronikach pisano legendy i bajki? Proszę o wyjaśnienie.
OdpowiedzUsuń1. Nikogo nie atakuje, to ja jestem atakowany notorycznie.
Usuń2. Nikogo nie atakuje tym bardziej anonimowo, więc proszę ich nie łączyć z moim blogiem.
3. Nie wypowiadają się, bo nie wiedzą o tym pseudonauka wym zjawisku, ale powoli następuje przebudzenie, vide wykład z cyklu Cafe nauka, wywiad na blogu z dr hab słoczyńskim, za moment pojawi się kolejna rozmowa
3. Nauka niczego nie nakazuje, chyba szanowny anonim pomylił profesje.
4. Oczywiście, że nauka wskazuję na dzieje bajeczne, są one nieustannie źródłoznawczo badane, zob. Prace prof. Deptuły, Drelicharza, Banaszkiewicza, Strzelczyka, Labudy, Żmudzkiego, Paca, etc.
Szanowny Panie, nie jestem historykiem a zwykłym tylko magistrem administracji. Zainteresowałam się tematem Lechii zupełnie przypadkiem. Miałam historie w szkole średniej i na studiach przedmiot taki jak historia administracji. Po raz pierwszy usłyszałam o temacie Lechii kilka lat temu i obejrzałam kilka filmów Pana Sz. , który sam zachęcał do czytania kronik. Tak jak i u mnie, tak pewnie u 90% Polaków edukacja historii na poziomie szkoły średniej pozostawia obraz Polski przedchrześcijańskiej, czyli Słowian, który można porównać do określenia "siedzieli na drzewach, przyjęli chrzest, zeszli z drzew i zaczęli budować państwo". Tymczasem Taki Pan Sz. i B. pokazują zwykłym ludziom kroniki i mówią: patrzcie i czytajcie. No i czytamy, czytamy i oczy nam na wierzch wychodzą a zderzenie z tym, co szkoła średnia przekazuje, powoduje szok i niedowierzanie. Ja, jak i 90% Polaków, którzy nie studiowaliśmy historii i do tego nigdy nie czytaliśmy kronik a tylko jakieś urywki przedstawione w szkole przez nauczycieli historii nie mieliśmy dotychczas pojęcia o tym, że czytając np. Kadłubka czytamy coś tam o królach Polski a przerzucenie kilka stron do tyłu zaraz jest opis "Imperium Lechickiego".
UsuńPan Sz. i B. w przeciwieństwie do świata nauki, kierują swój przekaz do zwykłych Polaków. Świat nauki (taki jak Pan, bo jest Pan historykiem), jeśli już reagują na przekazywane przez nich treści, to kierują swój przekaz do turbosłowian ale nie zwykłych Polaków. Reagujecie przy tym bardzo nerwowo, co doskonale wykorzystują turbosłowianie – denerwują się bo coś ukrywają. Ja rozumiem, że Państwo czujecie się urażeni, bo ktoś podważa cały dorobek naukowy i jeszcze nazywa kłamcą ale musicie zrozumieć, że Ci ludzie jak i inni Polacy co zajrzeli do kronik czują się oszukani i w najgłupszy sposób próbują to jakąś wyjaśnić. Bo to, co jest oczywiste dla uniwersytetu, już nie jest takie oczywiste po przeczytaniu podręcznika szkoły średniej z historii i kronik.
Pan Sz. i B., w mojej ocenie tylko wypełniają lukę w edukacji z poziomu szkoły średniej, która dla Was historyków, jest doskonale znana, ale dla zwykłego licealisty już nie. Zwykły Polak, uczeń szkoły średniej wpada na te rewelacje turbolechotów i zaczyna się zastanawiać i zadawać pytanie: dlaczego w podręcznikach szkoły średniej jest na ten temat cicho sza? Dlaczego nie ma nawet na ten temat wzmianki, że kronikarze opowiadali legendy nie potwierdzone w tej chwili przez naukę żadnymi dowodami archeologicznymi, naukowymi, czy kronikami naszych sąsiadów. Krótki artykuł w książce od historii by zamknął temat, ba by nawet ten trend zdusił w zarodku.
Zachęcona przez Pana Sz na jego kanalie Youtub do czytania kronik, przez 3 lata w wolnej chwili czytałam zarówno polskie jak i wybrane kroniki zagraniczne. Jednocześnie wertowałam internet w poszukiwaniu jakiejkolwiek informacji ze świata nauki (tu. Uniwersytetu, czy wypowiedzi jakiegoś profesora), który odniósł by się do tego. Dopiero po 3 latach dotarłam do tego bloga, oglądałam Cefe Nauka i jestem tego samego zdania co Pan i inni historycy.
cd.....
UsuńJednak chciałabym uświadomić Panu, że przeciętny Polak, który nie jest historykiem, do którego turbolechici kierują swoje książki, filmy, artykuły, nie ma zielonego pojęcia o sposobie prowadzenia badań historycznych, o istnieniu wielu publikacji i książek, w których ten temat przez historyków został szczegółowo wyjaśniony, ba przyznam się szczerze, że nawet mi nie przyszło do głowy by pędzić do jakiejkolwiek biblioteki uniwersyteckiej by szukać wyjaśnienia tego problemu a jeśli nawet, to na pewno bym tego nie zrobiła z braku czasu i chęci. Ludzie zainteresowani tematem chcieli by tylko usłyszeć jakieś wyjaśnienie podparte merytorycznymi argumentami w formie komunikacji najbardziej popularnej – artykułu prasowego itp. a nie czytać całe stosy uniwersyteckich tomów wyjaśnień. Ludzie nic nie wiedzą na ten temat, dlaczego świat nauki uznał to za bajki, jakie miał na ten temat argumenty. Przeciętny Polak, uczeń szkoły, który zetknął się z turbolechitami, chce tylko prostego wyjaśnienia:
- dlaczego nasze kroniki zawierają opowieści o Imperium Lechickim,
- dlaczego przemilczano ten temat w podręcznikach od historii,
- jakie są na to merytoryczne argumenty np. bo brak potwierdzenia w kronikach innych krajów europejskich, bo nie ma dowodu materialnego jak pismo, pieniądz, budowla, bo dawniej lubiano sobie dopisywać chwalebne pochodzenie np. pochodzenie od jakiegoś Boga itd. itd.
- w jaki sposób prowadzi się badania historyczne i jakie błędy główne popełniają turbolechici.
Tymczasem Pan i Panu podobni walczycie z turbolechitami, których jest raptem kilku raprusiów a Polaków zainteresowanych tym temat, którzy nie wiedza co maja na ten temat myśleć kilka, kilkadziesiąt tysięcy, jak nie więcej. Na jednym forum spotkałam nawet pytania nauczycieli historii, którzy pytali wprost: co my mamy dzieciom w szkołach mówić?
Jeśli chce Pan walczyć z turbolechitami, to recenzjonowanie zdania po zdaniu ich książek, może wydać się ciekawe dla historyka ale nie dla przeciętnego Polaka. Niech Pan napisze sensowny artykuł nawet na 10 – 20 stron, prostym językiem zrozumiałym dla ucznia szkoły średniej, informatyka, policjanta, sprzątaczki, urzędnika, odpowiadając na powyższe pytania, bez jakichkolwiek emocji i argumentów na zasadzie „przecież to oczywiste, że to kłamstwo”. Taki argument dla małego Polaczka takiego jak ja jest tak oczywisty jak argument turbolechotów „to oczywiste, że świat nauki kłamie”. Po prostu niech Pan zapomni o istnieniu turbolechitów i napisze sensowny artykuł na pytania stawiane sobie przez zwykłych Polaków bez obrzucania kogokolwiek błotem czy wyzwiskami.
Jeśli Pan to zrobisz, to masz w kieszeni wygraną wojnę z turbolechitami i będziesz mógł się pochwalić pierwszym sukcesem. Jeśli jeszcze taki artykuł trafi do jakiegoś dużego portalu społecznościowgo, do prasy to ruch turbolechotów ograniczy się do tylko do kółka wzajemnej adoracji.
Z kolei ja chciałbym uświadomić Panią, że przychodzi Pan na bloga i rzuca różne oskarżenia - gdzie są te wyzwiska i obrzucanie błotem? Pan nie potrafił udzielić na to odpowiedzi, natomiast wypisuje Pan jakieś elaboraty, które nijak się mają do problemu. Pozwoli Pani, że to ja będę decydował o czym będę pisał, bo z tego co wiem jest coś takiego jak wolność słowa. Nie wiem też, czy jest sens tłumaczyć tutaj pewne zagadnienia, bo z tego co Pani zaprezentowała, to raczej nie interesuje Pani dyskusja, tylko wygłaszanie swoich racji i kończenie żądaniami. Przykro to pisać, ale wiedza o której Pani pisze, jest cały czas opisywana w literaturze naukowej oraz popularnonaukowej. Jeśli więc jak to Pani określa "zwykli Polacy" nie czytają, nie chcą czytać, to historyk ich do tego nie zmusi. Zaprezentowałem setki dowodów na blogu, dlaczego Wielka Lechia jest bzdurą. Proszę się z nimi zapoznać, jeśli Panią interesuje ten temat.
UsuńHmm...dr Franciszek Zalewski pokazuje coraz więcej dowodów, że tzw. historia akademicka jest nie do końca wiarygodna, a środowiska akademickie (nie tylko historyczne) są bardzo oporne na argument podważające dotychczasowe wyniki badań. Tak było np. z Teslą i Medisonem. Jeśli nowe wyniki badań się potwierdzą, to zdobyte tytuły okażą się niewiele warte.
OdpowiedzUsuńA kto to taki ten Medison i co on miał z Teslą wspólnego? I jakież to "dowody" Franc Zalewski "pokazał"?
OdpowiedzUsuń