W sprawie metod badawczych Janusza Bieszka. Droga dowodowa. Część 4: Rozdział III: "Słowiańscy królowie Lechii w kronikach"
Omijając kolejne trudne do zrozumienia wywody
autora spowodowane interpretacją m. in. Kroniki Prokosza dochodzimy do
rozdziału III, zatytułowanego Słowiańscy
królowie Lechii w kronikach (s.
123–144). Autor zaczyna od słów: Rozdział ten nie zawiera opisów kronikarzy
oraz ich kronik, które można znaleźć w podręcznikach i w Internecie. Natomiast
tutaj chciałbym dokonać prezentacji chronologicznych list słowiańskich królów,
wymienionych w dostępnych średniowiecznych tekstach kronik, oraz ich analizy
porównawczej (s. 123).
Autor podaje kroniki Narkosza, Warmisza, Wojnana i Prokosza wskazywane w naszych rozważaniach jako ewidentne fałszerstwa, a udowodnimy to w kolejnych częściach. Co ciekawe, przy Narwoszu, Warmisze i Wojnanie (domniemanej kronice z IV wieku), autor notuje następującą informację: Według informacji źródłowych jeszcze w XVIII wieku znajdowała się w zbiorach słynnej Biblioteki Załuskich w Kijowie, w katalogu rękopisów pod nr CLXXVIII. Obecnie zaginiona (s. 123) Wątpliwa zdaje się być informacja o kijowskiej bibliotece Załuskich (Słynna? W Kijowie?!). Z tego, co wiadomo, Załuscy założyli bibliotekę w Warszawie, a Kijów od pokoju andruszowskiego nie znajdował się w granicach Rzeczypospolitej. O jaki więc rękopis autorowi chodzi? Tego autor nie wyjaśnia, a jego wywód całkowicie uniemożliwia jego odnalezienie. J. Bieszk nie zna również dziejów jednej z pierwszych w Europie i pierwszej w Rzeczypospolitej biblioteki narodowej, jaką była Biblioteka Załuskich (Zob. m.in. J. Kozłowski, Szkice o dziejach Biblioteki Załuskich, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź, 1986; Bracia Załuscy. Ich epoka i dzieło. Zbiór studiów, red. D. Dukwicz, Warszawa 2011.
Autor podaje kroniki Narkosza, Warmisza, Wojnana i Prokosza wskazywane w naszych rozważaniach jako ewidentne fałszerstwa, a udowodnimy to w kolejnych częściach. Co ciekawe, przy Narwoszu, Warmisze i Wojnanie (domniemanej kronice z IV wieku), autor notuje następującą informację: Według informacji źródłowych jeszcze w XVIII wieku znajdowała się w zbiorach słynnej Biblioteki Załuskich w Kijowie, w katalogu rękopisów pod nr CLXXVIII. Obecnie zaginiona (s. 123) Wątpliwa zdaje się być informacja o kijowskiej bibliotece Załuskich (Słynna? W Kijowie?!). Z tego, co wiadomo, Załuscy założyli bibliotekę w Warszawie, a Kijów od pokoju andruszowskiego nie znajdował się w granicach Rzeczypospolitej. O jaki więc rękopis autorowi chodzi? Tego autor nie wyjaśnia, a jego wywód całkowicie uniemożliwia jego odnalezienie. J. Bieszk nie zna również dziejów jednej z pierwszych w Europie i pierwszej w Rzeczypospolitej biblioteki narodowej, jaką była Biblioteka Załuskich (Zob. m.in. J. Kozłowski, Szkice o dziejach Biblioteki Załuskich, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź, 1986; Bracia Załuscy. Ich epoka i dzieło. Zbiór studiów, red. D. Dukwicz, Warszawa 2011.
Następnie J. Bieszk charakteryzuje kronikę
Prokosza: wydana w 1825 roku, spotkała się z krytyką historiografii zaborcy
niemieckiego, który poczuł się zagrożony jej treścią, ogłaszając wraz z
niektórymi polskimi historykami, że jest podrobiona […] Chciałbym
także obalić koronny zarzut, że to niby-fałszerz dokumentów, niejaki Przybysław
Dyjamentowski (1694–1774), napisał kronikę Prokosza w XVIII wieku, co
potwierdza skwapliwie historyk Joachim Lelewel. Ale jest to zarzut chybiony i
całkowicie bezpodstawny, ponieważ pierwszy komentarz do wspaniałej kroniki
Prokosza pochodzi już z połowy XVI wieku, z czasów panowania króla Stefana
Batorego, o czym tenże komentator pisze. […] Kronika Prokosza wydana w 1825
roku zawierała obydwa komentarze. Tak więc dla mnie to właśnie Joachim Lelewel,
pracujący pod zaborami, którego rodzina pochodziła z Austrii o nazwisku
Loelhöffel (nazwisko spolszczone przez jego ojca w XVIII wieku), był
niewiarygodny […] (s. 125). We wskazanym fragmencie, pomimo zapewnień
autora, wcale nie obala tezy, że Prokosz to fałszerstwo. Twierdzi jedynie, że
dla niego jest wiarygodna. Nie jest to żaden empiryczny dowód. W dodatku
wydanie Hipolita Kownackiego z 1825 r. oparto na wątpliwym odpisie niż na oryginalnym
tekście. J. Bieszka nie zdziwiło również to, że H. Kownacki ogłosił wydanie
krytyczne dzieła wpierw w języku polskim, tj. języku oryginału, dopiero w rok
później ogłaszając Prokosza w tłumaczeniu na język łaciński. Do oryginału
dotarł właśnie Lelewel. Wstrzymujemy się jednak od dalszego komentarza, gdyż
zrobiliśmy to już w tym miejscu ZOBACZ.
Z poglądami historiograficznymi Lelewela można się nie zgadzać, ale argument,
że był Austriakiem jest ad personam i
niedopuszczalny w dyskusji naukowej. Odsyłamy J. Bieszka do książki H.
Słoczyńskiego, Światło w dziejarskiej
ciemnicy: koncepcja dziejów i interpretacja przeszłości Polski Joachima
Lelewela, Kraków 2010.
Następnie autor podaje listy domniemanych
królów lechickich z Miorsza ("kroniki"opisanej w poprzedniej części 3), następnie Historyji Polski jako wprowadzenie do Historyji Bolesława III Króla polskiego,
której jest kolejny anachronicznym XIX-wiecznym wydaniem. Historyja Polski jest
pierwszą księgą dzieła Anonima zwanego Gallem, a Historyja Bolesława III Króla
polskiego jest de facto drugą i
trzecią księgą kroniki tegoż samego kronikarza. Następnie lista z Galla (znów
błędnie przypisanego jako mnicha benedyktyńskiego z Rzymu, pisaliśmy o tym w
części 1), a na s. 130 podaje chronologię królów z Kroniki Lechitów i Polaków Matusza Cholewy.
Autor dodarł do starego wydania kroniki
Cholewy, kiedy jeszcze badacze sądzili, że kronika Kadłubka są dwiema kronikami,
a nie jedną dialogowaną. Ów Mateusz Cholewa był biskupem krakowskim, zmarł w
1166 r. – jeden z bohaterów rozmowy w kronice mistrza Wincentego. Zresztą herb
Cholewa został mu przypisany znacznie później (prawdopodobnie w Katalogu biskupów krakowskich Jana
Długosza), zob. Z. Kozłowska-Budkowa, Mateusz
biskup krakowski, Polski Słownik Biograficzny, t. 20, s. 194–195.
Następnie pod tym samym względem analizuje
kronikę Gawła mnicha i Michała kanclerza. Jest to wydanie, w którym August
Bielowski udowadnia, że nie było kroniki Anonima zwanego Gallem, a właśnie te
dwie postaci miały stworzyć kronikę. Gallus zmienił na słowiańskie Gaweł,
natomiast Michał kanclerz, to jeden z adresatów listu dedykacyjnego z kroniki
Anonima. Autor po raz kolejny udowodnił, że nic nie wie o nowych wydaniach
krytycznych i ustaleniach dotyczących autorstwa, a idzie w wątpliwe,
niekompletnie i przestarzałe wydania krytyczne.
Kolejną przytaczaną kroniką jest Dzierzwa.
Jak pisze J. Bieszk, powstała w XII wieku. Nie jest to prawda, bo jest to
dzieło z XIV stulecia! Wspomnijmy jeszcze Kronikę Wielkopolską – jej autorem
jest Godzisław Baszko (a kwestia ta jest wątpliwa i nadal dyskutowana), oparta
na kronice Kadłubka. Dzieło to tylko w części powstało w XIII wieku, piórem Godzisława Baszki (sprawa
dyskusyjna), która została uzupełniona i zredagowana w XIV wieku przez Janka z
Czarnkowa. Ostatnie badania optują za drugim rozwiązaniem, nawet dla całości
kroniki, na rzecz powstania jej w XIV wieku. (Zob. B. Kürbis, Studia nad kroniką wielkopolską, Poznań
1952; tejże, Dziejopisarstwo wielkopolskie XIII i XIV wieku, Warszawa 1959; W.
Drelicharz, Idea zjednoczenia Królestwa w średniowiecznym dziejopisarstwie
polskim, Kraków 2012). Można tak wymieniać bez końca, zaznaczmy jeszcze, że
do średniowiecznych kronikarzy został zaliczony… Marcin Bielski, co jest
ewidentnym błędem, zwłaszcza, że autor pisze, że kronika ta napisana była w XVI
wieku! A sam Bielski jest przedstawicielem historiografii humanistycznej,
wielce różniącej się od dziejopisarstwa średniowiecznego (s. 135). J. Bieszk
podobnie zresztą postępuje z Gwagninem, Kromerem, Wolskim, Szemiotą, Wagą czy
Benedyktem Chmielowskim. Autor zupełnie nie orientuje się, w której epoce te
kroniki powstały (pomimo, że operuje wiekiem)! Kończy swoje rozważania na ten
temat następującymi słowami: należy odnotować oraz podkreślić wielkie
straty, jakie poniosła słowiańska, lechicka historiografia w wyniku zniszczenia
wielu kronik, ksiąg i materiałów o historii Lechii, w związku z wprowadzoną
nową religią chrześcijańską w obrządku rzymskim, a szczególnie w okresach króla
Bolesława Śmiałego, rozbicia dzielnicowego po śmierci króla Krzywoustego, czy
późniejszej działalności inkwizycji kościelnej, która je paliła na stosach,
śpiewając pieśni religijne. Szczególnie aktywni w niszczeniu byli Jezuici.
(s. 141) Nie podaje przy tym żadnego racjonalnego dowodu. Dlatego po raz
kolejny pytamy: skoro „historiografia słowiańska istniała”, dlaczego zatem
Gall, Kadłubek i późniejsi dziejopisarze, nie wspominają o tym ani słowem?
Takie twierdzenie, nie jest poparte żadnymi dowodami, nie mówiąc już o tym, że
Bolesław Krzywousty nie był królem tylko księciem! Zob. G. Labuda, Testament Bolesława Krzywoustego, [w:] Opuscula Casimiro Tymieniecki septuagenario
dedicata, red. A. Horst, Poznań 1959; K. Maleczyński., Studia nad dokumentem polskim, Wrocław 1971; K. Maleczyński, Bolesław
III Krzywousty, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1975; S. Rosik, Bolesław Krzywousty,
Wrocław 2013.
W
dalszej części J. Bieszk nadal nie mówi prawdy: Roczniki, jak i niektóre inne
kroniki przetrwały tylko dlatego, że były wydawane także za granicą. (s.
142). Przede wszystkim przetrwały dzięki kancelariom i archiwom, gdzie były
przechowywane jako rękopis lub stary druk! Przecież my nie możemy operować
tylko i wyłącznie wydaniami (pewno najlepiej jeszcze XIX-wiecznymi zdaniem
autora). Opracowania krytyczne są wydawane w Polsce do dzisiaj! Autor jawi się
tutaj jako kompletny ignorant. Zresztą miejscami (jak tutaj) sam sobie przeczy
– historiografia zaborcza zła, czyli wszystko, co powstało po 1795 r. do dziś,
należy omijać szerokim łukiem. Nie przeszkadza jednak autorowi, w powoływaniu
się na XIX-wieczne, przestarzałe wydania krytyczne, wydane na przykład w
Niemczech (Berlin, Lipsk, Monachium) czy w Rosji. Tak samo odrzuca wszystko
związane z Kościołem, mimo że, powołuje się na przedstawicieli Kościoła:
biskupa Kadłubka, franciszkanina Dzierzwę, kanonika Baszkę czy kanonika
Długosza, uznając, że polscy chrześcijanie nie są tymi rzymskimi. Spuszczamy kurtynę milczenia nad dalszą częścią tego rozdziału.
Redakcja
Koniec cz. 4
,,Można tak wymieniać bez końca, zaznaczmy jeszcze, że do średniowiecznych kronikarzy został zaliczony… Marcin Bielski, co jest ewidentnym błędem, zwłaszcza, że autor pisze, że kronika ta napisana była w XVI wieku!" A tam. W internetach niedawno kalendarz gregoriański był starożytny, nie takie rzeczy się dzieją.
OdpowiedzUsuń,,Zresztą miejscami (jak tutaj) sam sobie przeczy – historiografia zaborcza zła, czyli wszystko, co powstało po 1795 r. do dziś, należy omijać szerokim łukiem. Nie przeszkadza jednak autorowi, w powoływaniu się na XIX-wieczne, przestarzałe wydania krytyczne, wydane na przykład w Niemczech (Berlin, Lipsk, Monachium) czy w Rosji. Tak samo odrzuca wszystko związane z Kościołem, mimo że, powołuje się na przedstawicieli Kościoła: biskupa Kadłubka, franciszkanina Dzierzwę, kanonika Baszkę czy kanonika Długosza, uznając, że polscy chrześcijanie nie są tymi rzymskimi. " Typowe u turbosłowian.
No bo prlszećerz niemkecy chistorycy piszo rzeby byuo dobże dla niemcuw, a nasi piszom profde o lehji !1
UsuńZ takim podejściem do źródeł człowiek ten oblałby pracę roczną na I roku studiów historycznych... A mimo to publikuje książki?
OdpowiedzUsuńMoszna? Moszna!
On nie pisze pracy rocznej na studiach. On pisze dla ludzi pożądających cudowności, wietrzycieli spisków, badawców tego, co zakryte, koszulkowych gimbopatryjotów. Oni mają swoje prace roczne, swoje licencjaty, swoich magistrów, doktorów, swoją profesurę. I największe uczelnie świata: Google University oraz YouTube University.
UsuńZająć się trzeba tymi, którzy jeszcze nie pobłądzili.
Czekam na moment, aż ktoś połączy teorię pustej ziemi (choć to raczej wizja pustej głowy) z turbosłowianizmem.
UsuńNiebocentrysta Mariusz Szczytyński już połączył niebocentryzm z turbosłowiańszczyzną:
Usuń1) https://www.youtube.com/watch?v=mE__e9vZuRc (tu się m.in. dowiesz, że Mikołaj II był nie tylko Polakiem, ale i Sarmatą);
2) https://www.youtube.com/watch?v=AXf6vQ1tNUc
3) https://www.youtube.com/watch?v=AXf6vQ1tNUc.
I mnogie inne.
Te wszystkie skojarzenia Janusza Bieszka są dosyć proste. Rozwikłanie zagadki Biblioteki Załuskich: Biskup kijowski Józef Załuski=Biblioteka Załuskich w Kijowie.
OdpowiedzUsuńTrzeba też być przygotowanym na nowe znaczenie niektórych słów, np. odkrywca. Wielki nasz historyk mieni się odkrywcą tablicy ku czci Awiłły Leszka (https://www.youtube.com/watch?v=S4JYFQDMzM0, http://www.dziennik.com/publicystyka/artykul/slowianscy-krolowie-lechii), co nie przeszkadza mu posłużyć się "tłumaczeniem" umieszczonej na niej dedykacji, dokonanym przez Tadeusza Wolańskiego (T. Wolański, Odkrycie najdawniejszych pomników narodu polskiego, zeszyt I, Poznań 1843, s. 3-4.).
"argument, że był Austriakiem jest ad personam i niedopuszczalny w dyskusji naukowej" - bełkot najczystszej wody....
OdpowiedzUsuńDlaczego zachodnie banki transferują zyski do swoich krajów, zamiast inwestować w Polsce, albo dzielić się zyskiem z państwem Polskim - dlaczego prawie każde przedsiębiorstwo wykazuje straty i nie płaci podatków w Polsce?
Skoro był Austriakiem, można podejrzewać, że działał na zysk interesów austriackich, a więc działał na szkodę Polaków.
Powinowactwo i pochodzenie jest bardzo ważne w relacjach między ludzkich - decyduje o wszystkim.
Popatrzmy chociażby na to, jak zachód wykupił i pozamykał polskie cukrownie i inne przedsiębiorstwa - zlikwidował swoją konkurencję w Polsce i tym samym zwiększył swoją sprzedaż na rynki, z których usunął polskie wyroby.
Kapitał ma narodowość.
Wydaje mi się, że nie mówimy o kapitale.
UsuńCóż, posługując się tym kryterium narodowościowym poszukajmy innych obcokrajowców, których możemy podejrzewać o działanie na szkodę Polaków. Proponuję na początek jednego Niemca: wiceadmirał Józef Unrug (Joseph Michael Hubert von Unruh) - działając na szkodę Polaków bronił Helu do 2 października 1939 roku.
Usuń"Józef Unrug" - podałeś zły przykład. Przeczytaj dokładnie co napisałem, a napisałem: "można podejrzewać"
Usuń"Można" to tryb przypuszczający.
"Wydaje mi się, że nie mówimy o kapitale"
UsuńAleż oczywiście, że mówimy o kapitale, ponieważ niemcy przejęli władzę w Polsce w celach pomnożenia kapitału - swojego - i zajmowanie ważnych stanowisk w państwie, pisanie narodom historii na nowo jest elementem zdobywania trwałej władzy nad podbitym ludem i trwałe jego ekonomiczne eksploatowanie.
Można podejrzewać? Bo się tak komuś uroiło? W takim razie można też podejrzewać, że jesteś różowym kucykiem, ale dobrze się maskujesz.
UsuńSattivasa, nie obrażaj proszę różowych kucyków.
UsuńPrzepraszam różowe kucyki. Zmieniam tekst na poniższy.
OdpowiedzUsuńW takim razie możesz też być różowym Sithem, ale się maskujesz.
To tylko bajki . Taka wakacyjna rozrywka dla leniwych umysłów. Jeśli ktoś w nie wierzy, to już jego problem😉
OdpowiedzUsuń