Szczał Lechicki #3 Źródłoznawstwo, dziejopisarstwo i edytorstwo historyczne w ujęciu Pawła Szydłowskiego
W
kolejnym „Szczale lechickim” kontynuujemy analizę wykładów
Pana Pawła Szydłowskiego. Tym razem na warsztat wzięliśmy
materiał nr 72: Kronika Prokosza, Długosza, oszust Lelewel.-Niszczenie, palenie kronik 1/2. Starożytni Polacy.
Trudno odnieść się do wszystkich
bzdur wypowiadanych przez P. Szydłowskiego w tym filmie, dlatego
ograniczymy się tylko do wypowiedzi na temat kronik, które demaskują
kompletną niewiedzę z zakresu źródłoznawstwa, dziejopisarstwa i
edytorstwa historycznego.
1.23–1.42
Głównym powodem niewiedzy Polaków jest palenie polskich
kronik średniowiecznych przez inkwizycję i niszczenie lub ukrywanie
wszelkich ocalałych kronik, kolekcji monet i wykopalisk
archeologicznych przez środowiska naukowe związane z katolicyzmem.
Głównym
powodem niewiedzy P. Szydłowskiego jest ignoranctwo, konfabulowanie,
nadinterpretacja i fobia wobec katolicyzmu. W takim razie, skoro tak
wszystko palono i niszczono, to, jakim cudem, instytucje naukowe i
kulturalne jak biblioteki, gabinety numizmatyczne czy muzea dysponują
jakimikolwiek zasobami zabytków piśmienniczych, numizmatycznych i
archeologicznych z epoki średniowiecznej? Co, w takim razie,
instytucje te, publikują w bibliotekach cyfrowych, dla szerokiego
grona ludzi? Nic nie jest ukrywane ani przez Kościół, ani przez
naukowców. Jeśli tak jest, P. Szydłowski powinien przedstawić ku
temu stosowne poszlaki i dowody na taki haniebny proceder.
Przyzwyczailiśmy się już, że lechicki autorytet, gdy nie wie jak
uargumentować swoje hipotezy, stosuje ogólnikowe ataki na Kościół
i naukowców „a bo było palone, a bo się ukrywa”. Co się
ukrywa?! Panie Szydłowski konkrety!
1.45–3.18
Najbardziej znanym katolickim kronikarzem, którego dzieła
były palone na stosach inkwizycji, a do dziś skatolicyzowana nauka
ukrywa, to co zawierają jego roczniki historii Polski jest
arcybiskup Lwowa, Jan Długosz. W roku 1615 Jezuita Zygmunt III król
polski, wydał dekret zakazujący posiadanie i czytanie roczników
Długosza. Księża w całym kraju wyjmowali z bibliotek i szkół
dzieła tego arcybiskupa, a ze skonfiskowanych roczników w liczbie
1045 egzemplarzy inkwizycja zrobiła stos i śpiewając „Maryja
królowa Polski” spalono roczniki na stosie. Ocalały tylko
dlatego, że ci przeklęci żydzi – wydawca był żydowski –
wydali roczniki Długosza za granicą kraju z rękopisu, później
ochroną roczników zajął się hrabia Ossoliński, ale i tak byśmy
o nich nic nie wiedzieli, bo nauka chciała je przed nami ukryć, tak
jak ukryto roczniki Prokosza i Kronikę Wielkopolską i inne kroniki,
gdyby nie pisarz Sienkiewicz i malarz Matejko, to dzięki nim wiemy o
krzyżakach, wojnach z zakonem i bitwie pod Grunwaldem.
Perełka
onkologiczna. Jest to bałamutny przekaz, bazujący na kompletnej
niewiedzy z zakresu źródłoznawstwa i edytorstwa historycznego, a
co za tym idzie autor takiej wypowiedzi po prostu się ośmiesza.
Idźmy jednak od początku. Roczniki historii Polski Jana Długosza,
jak nazywa je P. Szydłowski, tj. Roczniki
czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego (łac.
Annales seu
Cronicae incliti Regni Poloniae),
zachowały się do naszych czasów w postaci autografu, czyli
oryginału, który na podstawie przeprowadzonych badań, wiemy, że
został przepisany przez pisarza pod kierunkiem J. Długosza
(oryginał przechowywany jest w Bibliotece Czartoryskich, sygnatura
1306 IV Rkps), znamy też kilka kopii późniejszych, wymienione i
udostępnione publicznie są na stronie dedykowanej kronice Długosza
w serwisie Polona.pl ZOBACZ,
polecamy!
Abstrahując
na chwilę od Długosza, wyjaśnimy, czym jest edycja źródłowa.
Źródła historiograficzne wymagają specjalnej pieczy i
umiejętności. Przy wydawaniu tego typu przekazu, badacz musi
przeprowadzić jego dokładną krytykę, i to nie tylko oryginału,
ale także kopii. Najczęściej jednak wydając dane źródło
historyk/edytor ma do dyspozycji jedynie kopie lub kilka kopii. Musi
wtedy określić wartość kopii stosując kryteria krytyki
zewnętrznej i wewnętrznej, celem wybrania kopii będącej
najbliższej oryginałowi. W nauce nazywa się to z łaciny stemma
codicum.
Następnie rekonstruuje oryginał (pierwotny tekst, bez zniekształceń
i dopisek innych pisarzy – te zaś zamieszcza w aparacie naukowym,
czyli przypisach, będące, obok tekstu źródła, głównym
elementem naukowego i rzetelnego wydania krytycznego tekstu źródła)
przez stworzenie tzw. archetypu. Przedstawiona metoda przygotowania
edycji, która pojawiła się w drugiej połowie XIX wieku, została
dopracowana dopiero w wieku XX i nadal jest rozwijana. Wcześniej
mniej lub bardziej doskonale próbowano wydawać rękopisy wedle
subiektywnego uznania (zazwyczaj z niekompletnego materiału
rękopiśmiennego), dopuszczano się do nadużywania autorytetu
badawczego naukowców, by dany przekaz uznać za bardziej
„oryginalny” od innych. Za przykład niech tutaj posłuży
wydanie kroniki Prokosza przez Hipolita Kownackiego, które zostało
ogłoszone na podstawie odpisu, a nie tekstu oryginalnego czy wydania
źródeł średniowiecznych Augusta Bielowskiego zamieszczone w pracy
Wstęp
krytyczny do dziejów Polski, wydany
we Lwowie w 1850 roku. Zwłaszcza w epoce staropolskiej, do której
P. Szydłowski się odnosi, nie znano pojęcia krytyki źródłowej i
metod źródłoznawczych. Bo po prostu jeszcze ich nie było.
Uważano
jednak, iż rzeczą konieczną jest wydawanie i rozpowszechniane
takich dzieł historiograficznych jak roczniki Długosza. Pierwszą
edycję przygotował w istocie Jan Szczęsny Herburt i została
wydana w Dobromilu w 1615 r. pt. Historia
Polonica Ioannis Dłvgossi sev Longini canonici Cracovien[sis]. In
tres tomos digesta,
faktycznie nakład tego druku został skonfiskowany, bynajmniej nie z
uwagi na przedkatolicką historię opisaną przez Długosza, ale ze
względu na wstęp Herburta, w którym skrytykował politykę
Zygmunta III Wazy. J.S. Herburt był jednym z przywódców rokoszu
Zebrzydowskiego z 1606-1607 r., przez swoje pisma polityczne i
antymagnackie miał problem z cenzurą królewską od dawna. Dlatego
też, żadne dzieła Długosza nie były wyjmowane i palone, a
jedynie edycja Herburta, przez zawarty tam wstęp. Ciekawe jest to,
że jakoś do naszych czasów przetrwały w kilku kopiach
rękopiśmiennych i edycjach drukowanych teksty J. Długosza.
Szydłowski po prostu nie rozumie, co to jest edycja źródłowa
nawet w wykonaniu staropolskich wydawców! Ośmiesza go to
całkowicie.
Warto
też wspomnieć, że druga edycja roczników Długosza ukazała się
w latach 1711–1712 w... Lipsku. O tym już P. Szydłowski nie
wspomina, bo nie pasowałoby do koncepcji złego przyszłego zaborcy
Polski, który przecież niszczył wszystko, co związane z historią
i kulturą Polski. Ciekawe.
Podkreślamy,
żadne źródła średniowiecznej historiografii nie były, nie są i
nigdy nie będą ukrywane przez naukowców. Twierdzenie, że tylko
dzięki Sienkiewiczowi i Matejce wiemy o bitwie pod Grunwaldem i
wojnach z krzyżakami jest tak śmieszne, żałosne i niedorzeczne,
że trzeba być wyjątkowym zakompleksionym analfabetą zapatrzonym w
teorie spiskowe, aby dać temu wiary.
O
rocznikach/kronice Prokosza ostatnio dobry tekst popełnił
zaprzyjaźniony blog Seczytam ZOBACZ.
Autor wpisu zawarł kilka podstawowych wątpliwości, co do
autentyczności tego „pomnika historii”. My, w tym miejscu
ponowimy po raz setny pytanie: skoro kronika Prokosza jest
autentyczna, to dlaczego żaden dziejopisarz/pisarz kancelaryjny nie
wspomina o istnieniu takiego przekazu?
Na
koniec tego przydługiego już komentarza zwracamy uwagę na jeden
fakt biograficzny J. Długosza. Nominację na arcybiskupa lwowskiego
otrzymał na krótko przed śmiercią w 1480 r. Nie doczekał jednak
oficjalnego zatwierdzenia, które przyszło z Watykanu już po jego
śmierci.
4.18–5.07
Niszczenie polskiej historii odbywało się w czterech
etapach, musimy pamiętać, że w czasach antycznych nauka i władza
spoczywała w rękach kapłanów. Wszystkie księgi historyczne i
roczniki napisali kapłani. Juliusz Cezar, Tacyt, Swetoniusz,
Herodot, Flawiusz nie byli kapłanami. Kapłanami najwyższymi byli
też Chrobry i Mieszko, dlatego aby odebrać koronę królewską
Mieszkowi II, Czesi zgnietli mu jądra. Biblia zabrania kapłaństwa
ze zgniecionymi jądrami i tak właśnie Mieszko II musiał zrzec się
diademu cesarski odziedziczony po Chrobrym, bo miał zgniecione jądra,
kapłan […] nie może mieć zgniecionych jąder koniec i kropka!
Faktycznie,
Mieszko II Lambert został przez Czechów wykastrowany, ale co to ma
wspólnego z kapłanami i diademem cesarskim!? Kara okaleczenia była
bardzo popularna w średniowieczu. Karano nią m.in. przeciwników
politycznych, krzywoprzysięzców czy zdrajców. P. Szydłowski nie
zdaje sobie sprawy, że mogła to być zemsta Czechów za oślepienie
Bolesława III, którego dokonał w 1003 roku Chrobry. Jest też inny
kontekst, który można wysnuć choćby z relacji Anonima zwanego
Gallem, gdzie prezentowany jest cud odzyskania wzroku przez Mieszka
na jego uczcie postrzyżynowej. Siemomysł, ojciec pierwszego
historycznego władcy Polski w duchu rozważa problem sukcesji
władzy. Bowiem jak ma ją sprawować niepełnosprawny przecież syn?
Ale takie stawianie tez wykracza poza możliwości intelektualne
autora tego filmu, który ma kłopot w poprawnym posługiwaniu się
językiem polskim i, nawet, z pobieżną, logiczną analizą tekstu
źródłowego. Tezy, które P. Szydłowski prezentuje są kolejnymi
niezrozumiałymi pseudoscholastycznymi wynaturzeniami. Chrobry ani
jego syn, Mieszko nie byli cesarzami i co do tego nie ma żadnych
wątpliwości. I co do tego wszystkiego ma jeszcze Biblia? Przecież
Mieszko II stracił władzę w państwie na skutek rozpadu władztwa
terytorialnego państwa polskiego, tak mozolnie budowanego i
rozszerzanego przez Mieszka I i Bolesława Chrobrego,
przeciwstawienia się możnych i tzw. buntu pogańskiego w roku
1031–1032, a nie dlatego, że został wykastrowany. Niestety P.
Szydłowski nie ma nawet podstawowej umiejętności łączenia
przyczyn i skutków wydarzeń historycznych, a umiejętność tą
powinien opanować uczeń kończący szóstą klasę szkoły
podstawowej.
5.09–5.44
Chrobry, którego koronowano diademem cesarskim według
Galla Anonima, Kadłubka, Długosza i wielu, wielu innych kronikarzy,
jako cesarz i kapłan naczelny nowej religii, nakazał spalić
wszystkie pogańskie świątynie, razem ze wszystkimi pismami, jakie
były w tych świątyniach, spalono wszystkie pisma, kroniki,
roczniki zapisane grekom, runami i samarytańskim hebrajskim. W tych
językach pisali Lechici, na to są dowody w postaci monet, jakimi
posługiwano się w Imperium Lechitów.
Chrobry
nie był cesarzem. Na temat tej kwestii, jak również założenia na
głowę diademu przez Ottona III podczas zjazdu gnieźnieńskiego
powstało mnóstwo prac naukowych. Oczywiście, P. Szydłowski żadnej
z takich prac nie przeczytał. Na naszym blogu też powstanie duży tekst o domniemanej koronacji cesarskiej Chrobrego. Gest wykonany przez Ottona nie
oznaczał, że Chrobry został cesarzem, ani też żadna inna
koronacja cesarska Chrobrego nie miała miejsca. Jest to legenda
dziejopisarska, która nie znajduje żadnego potwierdzenia w innych
źródłach, chociażby zagranicznych. Skoro Chrobry był cesarzem,
to dlaczego nie ma go w spisie cesarzy świętego Cesarstwa Niemieckiego Narodu
Rzymskiego?
Jeśli
P. Szydłowski uważa, że Chrobry wydał rozkaz palenia roczników,
monet, runów słowiańskich, to niech to po prostu udowodni. Koniec
i kropka.
7.53–8.21
Z tych czasów dochowała się, spisana w X wieku kronika
pierwszego arcybiskupa Krakowa, włocha, Prohulusa, którego Polacy
przemianowali na Prokoszem. Gdy Kronikę Prokosza odnaleziono w
czasach zaborów nikt nie miał wątpliwości co do jej
autentyczności z wyjątkiem znanego oszusta pracującego dla
Niemców, założyciela Tygodnika Wileńskiego, Joachima Lelewela.
No
cóż, wracamy do Prokosza. Kolejne pytanie-zagadka: jak mógł być
pierwszym arcybiskupem Krakowa, skoro arcybiskupstwo powstało
dopiero w 1925 r.? Jedynym biskupem obdarzonym paliuszem przed 1925
r. był biskup Aaron w 1046 r.
Znowu
mamy do czynienia ze szkalowaniem Lelewela. I później dziwić się,
że w komentarzach pod filmem P. Szydłowskiego można znaleźć
takie komentarze:
10.13–10.46
W pierwszym okresie od Chrobrego do Krzywoustego spalono
wszystko co nie napisano po łacinie. Drugi okres palenia kronik to
rozbicie dzielnicowe Polski, spowodowane klątwą papieską na
Krzywoustego. W tym czasie, niemieckie cesarstwo rzymskie przy
udziale kierowanego przez papiestwo kleru, paliło bezlitośnie każdą
kronikę polską, która wspominała o przedkatolickim Imperium
Lechitów
Gdzie
i jak palono!? Dowody! Niemcy przyszli i palili? A może Krzyżacy?
Jest też ciekawe, że skoro palono wszystko, co nie napisano po
łacinie, to jakim cudem przetrwały najstarsze zabytki piśmiennicze
dokumentujące polskie słowa z XII i XIII wieku? Jakim cudem nie
zniszczono kroniki Galla i Kadłubka, mówiącej o przedkatolickiej
przeszłości Lechów, czy też roczników polskich, które miały
zapiski z VIII i IX wieku? Może ci, krnąbrni watykaniści nie
zauważyli tego? A może byli takimi samymi ignorantami i
analfabetami jak P. Szydłowski?
A
tak poza tym, co ma wspólnego palenie kronik z klątwa nałożoną
na Krzywosutego za oślepienie swojego brata Zbigniewa? Wielki badacz
religii P. Szydłowski nie wie, że klątwy były imienne, a nie
ogólnokrajowe?
Dobrnęliśmy
do końca. Na zakończenie wklejamy kilka komentarzy znajdujące się pod wykładem i
nie żegnamy się, bo zabieramy się za kolejną analizę... Icek i Avram.
,,jakie były w tych świątyniach, spalono wszystkie pisma, kroniki, roczniki zapisane grekom, runami i samarytańskim hebrajskim." Mam nadzieję, że to błąd Szydłowskiego. A poza tym, tekst zacny.
OdpowiedzUsuńTo cytat z Szydłowskiego.
UsuńW sumie logiczne.
UsuńAutokorekta nie podświetliła, więc jest ok...
UsuńCo do cesarza, to Otton III nawet gdyby chciał, nie mógł w Gnieźnie przeprowadzić koronacji cesarskiej Chrobrego. Z dwóch powodów - koronację cesarską przeprowadzał albo patriarcha Rzymu (papież), albo patriarcha Konstantynopola. Miejscem takowej koronacji był Rzym, albo Konstantynopol. Dlatego władcy Niemiec przeprowadzali trzy koronacje: w Akwizgranie na króla Niemiec, w Mediolanie na króla Włoch i w Rzymie na cesarza. Dopóki władca nie dotarł do Rzymu i nie został ukoronowany przez papieża używał tytułu "król rzymski" a nie cesarz!
OdpowiedzUsuńPrześmieszne jest, jak Szydłowski z dwóch biskupów - Prochora i Prokulfa - robi jednego Prohulusa :D Na dodatek Włocha, chociaż Prochor to imię greckie, a Prokulf germańskie.
>>rozbicie dzielnicowe Polski, spowodowane klątwą papieską na Krzywoustego<<
Ltpś rozumie, co Szydłowski ma tu na myśli? Jak klątwa - cofnięta zresztą - wpłynęła na rozbicie dzielnicowe? Ten ignorant nie wie nawet, że wg prawa słowiańskiego,. wszyscy synowie zmarłego mieli równe prawa dziedziczne, stąd podziały dzielnicowe obserwowane i u Słowian Wschodnich, i u Zachodnich. Podział z 1038 r. nie był pierwszym. Można się domyślać, że już Siemomysł takowy przeprowadził skoro Czcibor pod Cedynią dysponuje własnym wojskiem. Na pewno podzielił kraj Mieszko I, bo mamy to poświadczone źródłowo...
I tak można ciągnąć. Szydłowski, Bieszk czy Białczyński nie mają zielonego pojęcia o metodologii badań historycznych, na dodatek są kłamcami - wymyślają źródła nieistniejące, przekłamują znane.
seczytam.blogspot.com
Pan Szydłowski nie wie o czym mówi i nie wie, co jest po czym.
UsuńSwego czasu prof. Janusz Tazbir powiedział: "Teorie spiskowe zwalniają od myślenia" a jak widać P. Szydłowski jest tego przykładem. Świetny tekst pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDowodów nie ma, bo spalono. Przypomina mi się niegdysiejszy występ wybitnego prawnika, magistra Zbigniewa Ziobro, który na konferencji prasowej jako dowód na brak dowodów zaprezentował niszczarkę.
OdpowiedzUsuńJa chciałbym dodać, że nigdy nie było takiego tworu jak święte cesarstwo niemieckie narodu rzymskiego, tylko jeśli już to Święte Cesarstwo Rzymskie narodu Niemieckiego, a najlepiej Święte Cesarstwo Rzymskie
OdpowiedzUsuńOoo o. ... a ja myślałam ze na tej stronie prawda i tylko prawda... "klątwy były imienne a nie ogólnokrajowe".... taaak. ... no mistrz.... od razu człowiek się zastanawia, czy ma do czynienia rzeczywiście z fachowcem i cały post diabli wzięli
OdpowiedzUsuń