Jak wyjść z twarzą, kiedy nakryją Cię na plagiacie? – tłumaczy HISTMAG.ORG


Od wczoraj w naszym sigillowym skansenie głośno jest o tekście Pana Adriana Szostka pt. „Imperium Lechitów nie istniało. Dlaczego?” ZOBACZ. Popularność tego tekstu nie ma jednak pozytywnego wydźwięku, gdyż okazuje się, że młody adept archeologii interesuje się nie tylko, jak podaje – kopaniem w ziemi i konserwacją zabytków – ale lubi też połasić się na cudze teksty. Przepisuje i przeinacza ich fragmenty, a następne prezentuje jako własne. Tym razem to my i Pan Paweł z bloga „Se czytam” padliśmy ofiarą przepisywacza.

W dorosłym życiu nazywa się to plagiatem (jawnym lub ukryty). Cóż, póki co wstrzymujemy naszą drogę dowodową, którą zapowiadaliśmy w oświadczeniu, bo wydawca portalu HISTMAG.ORG przyznał się do daleko idących nadużyć. Dlatego też nie widzimy potrzeby komentowania tego tekstu, chyba, że będzie taka wola naszych czytelników. Droga dowodowa byłaby też utrudniona z uwagi na to, że ważni Panowie z Histmaga czym prędzej pozmieniali fragmenty tekstu oddając nam słuszną palmę pierwszeństwa (spokojnie, mamy screeny pierwotnego tekstu).
Czy wszystko jest już wyjaśnione? Nie, bo nie podoba nam się postępowanie tego portalu. Przeprosiny dodane po interwencji Pana Pawła, jako odpowiedź na Jego komentarz i twierdzenie, że „przeprosiny w serwisie – wystosowane” świadczą o tym, że szefostwo portalu mentalnie tkwi na poziomie licealnej gazetki, a nie na poziomie profesjonalnego organu wydawniczego. W niniejszym wpisie przedstawimy Wam – jak wyjść z twarzą, kiedy nakryją Cię na plagiacie – tłumaczy Histmag.org

Krok 1:
Gdy widzisz, że ktoś nakrył Cię na plagiacie, szybko zmień treść tekstu – najlepiej dodaj, że tak ustalił autor spiraconego tekstu, wtedy masz gwarantowany spokój.
Całą sprawę wyniuchał Pan Paweł z „Se czytam”. Brawo za czujność! My, byliśmy zajęci czym innym, ale jeden z adminów SigA komentował trefny tekst, zalinkowany na profilu facebookowym Histmaga. Nie zauważył jednak rażącego „podobieństwa” tego tekstu do naszych. Po wnikliwej analizie i dyskusji na grupie FB „Czytelnicy Sigillum Authenticum”, mieliśmy pewność, że nasi więksi „przyjaciele” nabijają sobie wyświetlenia na naszej wiedzy i umiejętnościach. Żeby tego było mało, jesteśmy w stanie udowodnić, że autor tekstu nie przeczytał podanej w bibliografii książki Janusza Bieszka. Bazując jednak na tekstach z „Se czytam” i naszym zadęciu naukowym, powstała swoista hybryda. Naszym zdaniem ten tekst jest słaby, ponieważ nie przedstawia niczego nowego (o czym będzie jeszcze mowa), a także skupia się akurat na tych dowodach na istnienie Wielkiej Lechii, które zostały skrupulatnie przez nas omówione. Wprowadzone „zmiany”, spowodowały efekt odwrotny od zamierzonego – tekst jest kompilatorstwem różnych wpisów, za który nauczyciel języka polskiego w gimnazjum – nie wystawiliby pozytywnej oceny. Artykuł nadaje się do kosza.

Krok 2:
Udawaj, że chcesz wyjaśnić sprawę, gdy zatuszowałeś dowody winy. Poklep blogera po plecach.
Gdy wybiło plagiatowe szambo, zlecieli się jak muchy na naszą grupę bonzowie z Histmaga. Jeden z nich jako linię obrony przyjął poklepanie nas po plecach. Faktycznie, powstał tekst, w którym oddano nam pewne zasługi na polu walki z fantazmatem lechickim ZOBACZ. Jesteśmy za ten tekst ogromnie wdzięczni do tego stopnia, że z grzeczności nie komentowaliśmy go publicznie, choć mieliśmy wątpliwości, czy faktycznie „samotni rycerze” są skazani na partyzancką walkę. Do wczoraj, żaden portal historyczny nie zrobił NIC, by walczyć z fantazmatem Wielkiej Lechii. Żaden portal nie zaproponował nam współpracy, uważając widocznie, że jako maluczcy powinniśmy się wpierw ustawić w kolejce do lizania redakcyjnej klamki od drzwi. Nie chodzi o nasze ego, lecz uczciwe podejście do sprawy, skoro pojawiają się w głosy, że Histmag zabierał się do tego tematu od dłuższego czasu. Chodzi o to, że nikt w uczciwy sposób nie korzysta z naszej wiedzy, orientacji czy umiejętności. Korona z dziennikarskich głów nie spadłaby, gdyby ktoś pierwszy od nich zgłosiłby się do nas. Widocznie zaburzylibyśmy hierarchię wdzięczenia się. Trudno.

Krok 3:
Wstaw odpowiedź na komentarz, w którym przeprosisz i udawaj później, że sprawa jest załatwiona.
Zdaniem wydawcy, odpowiedź na komentarz Pana Pawła jest wystarczająca. Jak to ujął w liście do nas: Uchybienia zostały naprawione, przeprosiny w serwisie – wystosowane.
Zadajemy więc publiczne pytanie – czy odpowiedź na komentarz, w którym wydawca się kaja, nie podając nazw blogów, skali nadużyć jest poprawna? Może w ogóle wystarczyłoby napisać tylko „przepraszam” w prywatnym mailu albo wysłać najlepiej SMS-em, bo przecież nie można dodać krótkiej notki do tekstu o zaistniałbym incydencie, ponieważ nabruździłby na wizerunek portalu i autora tekstu. Zwłaszcza tego drugiego, po przecież gdyby echo incydentu przedostało się w uczelniane mury, kto wie, czy reputacja młodego naukowca, nie ległaby w gruzach. My nie będziemy donosić, bo mamy swoje zasady, którymi się kierujemy. Niech ta sytuacja będzie dla niego nauczką.

Krok 4:
Rzuć argument, że tekst ma charakter popularyzatorski. Wymień przy okazji cele swojego portalu.
Nie da się Panowie bronić wizerunku portalu, gdy popełniło się plagiat. Należałoby tylko spuścić głowy i uderzyć się w pierś. Tekst jak wspomnieliśmy jest słaby, bo autor za bardzo napatrzył się na nasze i Pana Pawła teksty. Nie ma w nim świeżości, pomysłu i kreatywności.

Krok 5:
Zaproponuj wspólną dyskusję, w jaki sposób możemy się nawzajem wspierać.
Po drugie, gramy do tej samej bramki. Nie mamy w stosunku do Państwa złej woli. […] Może zamiast się wzajemnie atakować, zastanówmy się nad tym, jak możemy się lepiej i sensowniej wspierać? – tak rzekł redaktor naczelny na naszej grupie FB „Czytelnicy Sigillum Authenticum”. Po pierwsze nikt nikogo nie atakuje. Po prostu dopominamy się o swoje prawa. Po drugie, hmm... pomyślmy, jak możemy się wspierać? Może zacznijmy od tego, żebyście nas – blogerów – nie okradali? Po trzecie, sądzimy, że nie gramy do jednej bramki. Nasza bramka nazywa się prawda i rzetelność, natomiast Wasza – tanim kosztem, duży zysk – ale to już jest tylko nasza opinia.

Udało się. Sprawa zamieciona pod dywan. Wyświetlenia i wynik finansowym się zgadza.
Gratulacje! Przeszedłeś kurs Jak wyjść z twarzą, kiedy nakryją Cię na plagiacie.

Na koniec wszystkim tym, którzy polecają nasze teksty i bloga składamy gorące podziękowania. W szczególności dziękujemy administracji FB Imperium lechickie to bzdura, które od początku nas wspiera, pomaga i promuje, a także administracji FB forum Historycy.orgHistorycznych bzdur oraz Panu Pawłowi z bloga Se czytam.

SigA

Epilog
W związku z komunikatem portalu Histmag.org oraz z oświadczeniem Pana Adriana Szostka ZOBACZ, informujemy, że przyjmujemy przeprosiny, jak również pochwalamy decyzję redakcji o usunięciu tekstu, który godził w nasze i innych twórców prawa.
Apelujemy o zaprzestanie atakowania i hejtowania Pana Adriana Szostka. Uważamy, że swoje już odcierpiał i należy dać mu drugą szansę.
Dochodzą do nas również głosy, jakoby całą sprawę staramy się rozdmuchać do zjawiska, zwanego w Internecie mianem „dramy” i na niej się „wybić”. Możecie nam wierzyć lub nie, ale gdyby tak było, sam tekst wyglądałby zupełnie inaczej i byłby nastawiony jeszcze bardziej konfrontacyjnie względem portalu, a w szczególności autora tekstu. Naszą działalność prowadzimy w wolnym czasie, nie zarabiamy na niej (wręcz przeciwnie, dokładamy poprzez zakup książek, które recenzowaliśmy), a jedynymi celami, jakie sobie założyliśmy prowadząc Sigillum Authenticum było skonfrontowanie teorii lechickich, w rzetelny sposób, z aktualną wiedzą historyczną i archeologiczną wykorzystując do tego aparat krytyczny i warsztat historyka oraz osiągnięcie 1000 subskrybentów w społeczności Facebook.
Niestety zaistniałą sytuację z tekstem Pana Szostka, zaczęli wykorzystywać zwolennicy fantazmatu Wielkiej Lechii ogłaszając swój sukces. Podkreślamy, że cieszy nas gest wykonany przez portal Histmag.org, który zdecydował się usunąć tekst, który nie opierał się na samodzielnej pracy autora, a na wykorzystaniu nierzetelnie przywołanych fragmentów prac innych autorów.
Kilkukrotnie informowaliśmy, że zawsze jesteśmy chętni do dyskusji. Stawialiśmy jeden warunek – jej merytoryczność, by przynieść rzetelną treść i wartość dodaną na polu popularyzacji historii. Wielka szkoda, że w tym przypadku tak się nie stało. Musimy również stwierdzić, że sytuacja ta będzie przez nas brana pod uwagę w wypadku ewentualnych propozycji merytorycznej współpracy autorów Sigillum Authenticum kierowanych przez portal Histmag.org.
Całą sprawę podsumował też Pan Paweł z bloga „Se czytam”. Spostrzegawczy czytelnik zauważy, że tekst pojawił się przed publikacją komunikatu portalu Histmag,org, polecamy jednak zapoznać się ze stanowiskiem tego blogera ZOBACZ.

Komentarze

  1. ,,Przeprosiny dodane po interwencji Pana Pawła, jako odpowiedź na Jego komentarz i twierdzenie, że „przeprosiny w serwisie – wystosowane” świadczą o tym, że szefostwo portalu mentalnie tkwi na poziomie licealnej gazetki, a nie na poziomie profesjonalnego organu wydawniczego."
    Pisałam do licealnej gazetki.
    .
    .
    .
    Nie plagiatowaliśmy.

    ,,Po drugie, hmm... pomyślmy, jak możemy się wspierać? Może zacznijmy od tego, żebyście nas – blogerów – nie okradali?"
    Nie za dużo tego wsparcia oczekujecie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Histmag jest cokolwiek specyficzny. Ja tam wolę ich unikać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mają Panowie absolutną rację ale… kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem.
    Dla porównania dwa teksty: pierwszy – wpis w dyskusji na blogu Se czytam
    Anonimowy 23 października 2016 23:10
    Panie Pawle całkowicie zgadzam się z Panem w kwestii "turbolechickiego zidiocenia". Ostatnim znanym mi hitem mającym stanowić dowód na istnienie kilkusetletniej dynastii lechickiej jest poczet tych władców zamieszczony w "Die theilung Polens in den jahren 1773, 1793, 1796 und 1815 nebst einer dynastien-tafel der könige von Polen und der Wiener kongress im jahre 1815" wydanej w 1864 r w Berlinie (no bo skoro okrutny zaborca sam to przyznaje, to musi to być prawda) Niestety, autorom tej rewelacji umknął fakt, że książkę tę napisał (wg Estreichera t. 4 R-U) Fryderyk Smitt (Fiodor Iwanowicz Smitt, Friedrich von Schmidt, 1787-1865), zrusyfikowany Niemiec, historyk interesujący się dziejami Polski. Smitt w latach 1822-1835 był cenzorem w Wilnie (źródło: Baltisches Biographisches Lexikon digital). Jego poczet królów Lechii jest zbieżny z listą władców z Kroniki Prokosza Dyjamentowskiego (której jeden z rękopisów został znaleziony właśnie w Wilnie przez Lelewela). Stąd też wg mnie bardzo prawdopodobnym jest, że Smitt swój wykaz oparł na tym falsyfikacie. Oczywiście wyznawców turbolechizmu to nie przekona, ale próbować warto. Pozdrawiam.

    I fragment Państwa artykułu z 27 listopada 2016 roku „Chrobry nie był żadnym cesarzem! Przeczytaj i nie daj się zwieść lechickiemu bajaniu!”
    „Zresztą samo to dzieło jest w istocie „hitem” głupoty wszystkich guru turbolechickich i strony TAW. Wydane, nomen omen, w Berlinie (pruski zaborca niszczył i fałszował, a sam prezentuję taki poczet? Nonsens). Niestety autorom tego rewelacyjnego odkrycia umknął znaczący fakt, że książkę tę napisał Fryderyk Smitt (Fiodor Iwanowicz Smitt, Friedrich von Schmidt, 1787–1865), zrusyfikowany niemiecki historyk interesujący się dziejami Polski. Notowany jest w tomie czwartym Bibliografii polskiej XIX stólecia K. Estreichera (s. 294). Posiada prace w języku niemieckim, francuskim i rosyjskim. Ta ostatnia tyczy się tzw. kwestii polskiej i odpowiedzi dlaczego Polska nie może istnieć jako samodzielne państwo (wydane również w języku niemieckim). Badacz ten był w latach 1822-1835 cenzorem w Wilnie (krótki biogram można znaleźć na Baltisches Biographisches Lexicon digital ZOBACZ. Być może poczet swój, przynajmniej w części, oparł na rękopisie kroniki Prokosza, która jest fałszerstwem. Podsumowując ten fragment – dzieło wydane w Berlinie, przez zrusyfikowanego Niemca, pracującego dla caratu, który sięga do sfałszowanych źródeł. I kto tu historię zakłamuje? Odpowiedź jest prosta – zaborcy. Ups! Tylko właśnie oszukać dali się zwolennicy fantazmatu Wielkiej Lechii. Oczywiście wyznawców tej teorii i tak to nie przekona…”
    Drodzy Państwo nie chodzi mi o splendor i sławę, nie żywię też urazy, gdyż świadomie korzystam z możliwości anonimowości, ale zwykła ludzka przyzwoitość nakazywałaby zaznaczyć, że ten fragment nie jest dziełem samodzielnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie, przepraszamy, że musiał Pan tak długo czekać, ale Pana pierwotny komentarz został umieszczony w spamie. Zresztą nie musi nas Pan szantażować, ponieważ nie widzimy plagiatu. Zbieżność źródeł i notki. Autorzy tekstu przeprowadzili poszukiwania w bibliografii Estreichera – jak Pan zapewne wie to podstawowe i podręczne źródło – oraz w bazach biograficznych on-line (powszechnie dostępne). Osoba odpowiedzialna za ten konkretny fragment, przekazała informację o swoich poszukiwaniach – które dokonała SAMODZIELNIE i nie mamy powodu by jej nie wierzyć. Nie był mu znany przytaczany wpis z bloga „se czytam”. Dziś jedynie pozwoliliśmy skomentować najnowszy wpis Pana Pawła z przyczyn bulwersujących Zresztą w ogóle nie czytamy komentarzy na blogu „Se czytam” z uwagi na brak czasu. Notka ma charakter bibliograficzny (a'la encyklopedyczny), stworzona na podstawie dotarcia do tych samych informacji. Stąd jej podobieństwo, ale nie plagiat jawny czy ukryty!

      Usuń
  4. Moim zdaniem sprawa jest znacznie poważniejsza niż tylko przywłaszczenie cudzej własności intelektualnej. Chodzi o to, że znaczna większość treści historycznych dostępnych w internecie to nie autorskie, rzetelne analizy, lecz właśnie "content" tłuczony przez kompilację czegokolwiek i byle jak. W ten sposób nie walczy się z Wielką Lechią. W ten sposób tworzy się dla niej cieplutkie, szklarniowe warunki rozwoju.

    OdpowiedzUsuń
  5. Histmag w ogóle prezentuje niezbyt wysoki poziom, dostosowany do odbiorców o niewielkiej wiedzy historycznej. Choć nie powiem, zdarzają się tam również dobre artykuły i recenzje ale niestety giną w morzu przeciętności i słabizny
    K.

    OdpowiedzUsuń
  6. http://seczytam.blogspot.com/2017/01/histmag-plagiatuje-i-chce-wspopracowac.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Będą jakieś artykuły dotyczące obalania tez z bloga wspanialarzeczpospolita? Idiotyzmy tam pisane niekiedy przebijają nawet bieszka i białczyńskiego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Panowie S.A. Od ponad 40 godzin wstrzymujecie mój wpis dot. Waszych nieujawnionych "zapożyczeń" przy konstrukcji tekstu z 27 listopada 2016 roku „Chrobry nie był żadnym cesarzem! Przeczytaj i nie daj się zwieść lechickiemu bajaniu!”. Nie rozumiem takiego postępowania, gdyż tracicie możliwość wyjaśnienia tej sytuacji. Nie sądzę również abyście byli na tyle naiwni, sądząc, w dobie Internetu, że sprawę da się zamieść pod dywan. Jeżeli wpis nie ukaże się do godz. 22.00 będę zmuszony do jego publikacji na innych, niekoniecznie Wam przyjaznych stronach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aby mieć pewność, że wiadomość dotrze wklejamy jeszcze raz komentarz z góry: Szanowny Panie, przepraszamy, że musiał Pan tak długo czekać, ale Pana pierwotny komentarz został umieszczony w spamie. Zresztą nie musi nas Pan szantażować, ponieważ nie widzimy plagiatu. Zbieżność źródeł i notki. Autorzy tekstu przeprowadzili poszukiwania w bibliografii Estreichera – jak Pan zapewne wie to podstawowe i podręczne źródło – oraz w bazach biograficznych on-line (powszechnie dostępne). Osoba odpowiedzialna za ten konkretny fragment, przekazała informację o swoich poszukiwaniach – które dokonała SAMODZIELNIE i nie mamy powodu by jej nie wierzyć. Nie był mu znany przytaczany wpis z bloga „se czytam”. Dziś jedynie pozwoliliśmy skomentować najnowszy wpis Pana Pawła z przyczyn bulwersujących Zresztą w ogóle nie czytamy komentarzy na blogu „Se czytam” z uwagi na brak czasu. Notka ma charakter bibliograficzny (a'la encyklopedyczny), stworzona na podstawie dotarcia do tych samych informacji. Stąd jej podobieństwo, ale nie plagiat jawny czy ukryty!

      Usuń
    2. Odpowiedź Panów bardzo mnie rozczarowała. Wy nie widzicie plagiatu ale jak sądzę czytelnicy tych tekstów go dostrzegą, gdyż są one niemalże zbieżne nie tylko pod względem treści, ale również użytego słownictwa, stylu, kompozycji i układu. Wasz tekst jest tylko nieznacznie zmieniony i uszczegółowiony. Jeżeli rzekomo wynika to z notki biograficznej z bazy to proszę o wskazanie tego źródła. I na koniec pytanie kontrolne: z której bazy Wasz autor zaczerpnął alternatywne brzmienie imienia i nazwiska w formie "Fiodor Iwanowicz Smitt"? Liczę, na niezwłoczną odpowiedź.

      Usuń
    3. Najpierw znaleźliśmy poprzez ruskie nazewnictwo na antykwariacie (szukaliśmy innych jego dzieł z bibliografii Estreichera), wpisane cyrylicą w google, znaleźliśmy artykuł o nim na wiki, linki do niego na wiki pokierowały nas na ru.wikisource oraz do ruskiego słownika biograficznego (t. 18, s. 663).

      https://www.libri.pl/search_result.php?BuildSQL=True&sAuthor=SMITT%20Friedrich%2C%20von%20(Fedor%20Iwanowicz%20Smitt)

      https://ru.wikisource.org/wiki/%D0%A0%D0%91%D0%A1/%D0%92%D0%A2/%D0%A1%D0%BC%D0%B8%D1%82,_%D0%A4%D0%B5%D0%B4%D0%BE%D1%80_(%D0%A4%D1%80%D0%B8%D0%B4%D1%80%D0%B8%D1%85)_%D0%98%D0%B2%D0%B0%D0%BD%D0%BE%D0%B2%D0%B8%D1%87

      http://dlib.rsl.ru/viewer/01002921723#?page=665

      Usuń
    4. Niestety, ale przytoczone przez Panów źródła pogrążają Was całkowicie. Po pierwsze opis antykwaryczny (link nr 1) zawiera formę Fedor Iwanowicz Smitt, a źródła rosyjskie (linki 2 i 3) operują nazwiskiem Smit (przez jedno "t"). Nigdzie nie występuje zbitka Fiodor Iwanowicz Smitt i nie może występować gdyż jest to moje, autorskie spolszczenie, którego dokonałem nie znając przytoczonych przez Panów źródeł rosyjskich. Gdybym je znał to mój wpis brzmiałby inaczej gdyż nie określiłbym Smitta jako "zrusyfikowanego Niemca" tylko jako Rosjanina i inaczej opisałbym jego pracę (i jej ramy czasowe) jako cenzora w Wilnie (w tej kwestii oparłem się tylko na biogramie BBLd, który jest wysoce nieprecyzyjny). Reasumując gdyby Panowie korzystali (zakładam że znacie język rosyjski) przy tworzeniu tekstu ze wskazanych przez Was źródeł, to winien on brzmieć zupełnie inaczej niż mój wpis i w żadnym wypadku nie powielałby moich błędów. Dodatkowo, w żadnym źródle nie mogliście trafić na formę "Fiodor Iwanowicz Smitt" z przyczyn które podałem. Brniecie Panowie dalej, czy uderzycie się w piersi?

      Usuń
    5. Szanowny Panie, zaręczamy Panu, że Pana notki nie znaliśmy. Stawiamy całą swoją reputację w tym zakresie. Proszę nam wierzyć bądź nie, że brzydzimy się plagiatem. To jest nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Uznajemy jednak Pana roszczenia i PRZEPRASZAMY pana za sytuację. Tekst został już uaktualniony, z przeprosinami na dole strony pogrubioną czcionką na czerwono. O tej aktualizacji i przeprosinach poinformowaliśmy też na naszym facebooku.

      Usuń
  9. "My nie będziemy donosić, bo mamy swoje zasady, którymi się kierujemy."

    To chyba jakieś zasady dla mnie niezrozumiałe. Donoszenie (zwracam uwagę na negatywny wydźwięk w polszczyźnie, niekoniecznie obecny w innych językach albo też obecny zależnie od aktualnego kursu politycznego) nie jest zemstą czy świństwem. To najzwyczajniejsze informowanie o faktach w celu wywołania reakcji adekwatnej do faktów, a nie do nieuzasadnionej wiary w czyjąś uczciwość.
    To dziwna Polska tradycja, by honorowo akceptować, że ktoś źle robi i nie spotykają go konsekwencje. Jeśli bowiem ktoś zasługuje na ochronę, to ofiary i potencjalne ofiary wykroczenia i przestępstwa. Wiedza o plagiacie nie musi skutkować linczem, może i powinna skutkować ostrożnością względem plagiatora. I już. Praktyczne działanie adekwatne do faktów, a nie niejasne "zasady" chronienia plagiatora.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz