Na
blogu Pana Czesława Białczyńskiego pojawił się tekst Pana
Adriana Leszczyńskiego pt. Krótka
historia rodu genetycznego R1a
ZOBACZ.
Postanowiliśmy odnieść się do wybranych fragmentów z pracy A.
Leszczyńskiego. Prezentowane fragmenty cytujemy zgodnie
z prawem cytatu, w żaden sposób nie naruszamy własności
intelektualnej autora, lecz na wybranych fragmentach polemizujemy z
tezami i wskazujemy błędy!
Badania
genetyczne rewolucjonizują podejście świata nauki do zagadnień
pochodzenia ludności na świecie. Choć są one w początkowej
fazie, to jednak już zdążyły wnieść wiele nowych faktów do
świadomości osób zainteresowanych tym zagadnieniem. Badania te
nakazują zupełnie inaczej spojrzeć na problem pochodzenia
człowieka oraz poszczególnych ras i etnosów. Ostatnie lata
przyniosły również przełom w badaniu historii Słowian i innych
ludów. Badania genetyczne rzucają także nowe światło na
zagadnienie pochodzenia i kształtowania się języków. Niestety,
nie wszyscy te badania rozumieją. Nie wszyscy umieją wyciągać z
nich właściwe wnioski. Istnieją także liczne i dość wpływowe
środowiska ludzi, którzy za wszelką cenę próbują podważać te
badania wprowadzając do ich interpretacji chaos, fałsz, a nawet
oczywiste nieprawdy.
Na
samym wstępie tekstu, autor wprowadza rozróżnienie na tych (w
domyśle badaczy?), którzy badania genetyczne rozumieją oraz na
tych, którzy nie potrafią wyciągać z nich właściwych wniosków.
Co znaczy wyciągać właściwe wnioski? Tego A. Leszczyński nie
wyjaśnia, choć się domyślamy, że chodzi po prostu o to, że
każdy ma myśleć i sądzić jak autor tych słów. A. Leszczyński
nie potrafi przyjąć do wiadomości stanowiska polemicznego i podjąć
intelektualnej rękawicy. Niemożność merytorycznej dyskusji
zdaniem autora tyczy się li tylko do obraźliwych i poniżej krytyki
komentarzy pod adresem Sigillum Authenticum, w których zawiera stek
inwektyw i pomówień (niżej prezentujemy wybrane przykłady). Gdyby
takową intelektualną rękawice podniósł, okazałoby się, że
jego wywody są kompletnie chybione. Ciężko zresztą dyskutować z
kimś, kto posługuje się retoryką skierowaną tylko na atakach ad
personam.
Przedstawienie
na wstępie tekstu takiego stanowiska jak prezentuje autor, już na
starcie dyskwalifikuje go z merytorycznej dyskusji, bo przecież
cytując filmowy klasyk „moja racja jest mojsza”. Skoro autor
twierdzi, że są ludzie, którzy wprowadzają w badania genetyczne
fałszywe wnioski i nieprawdy, powinien je wykazać oraz rzeczowo
omówić i wypunktować błędy. Woli jednak ogólnikowo sekować
wyimaginowanych adwersarzy, bo tak jest przecież wygodniej, a do
tezy pasuje jak ulał.
Skupiam
się tu jednak głównie na historii rodu genetycznego R1a uznawanego
za „gen słowiański” w Europie i jednocześnie „gen aryjski”
w Azji. Ród ten jest bowiem ściśle związany z historią Słowian
i Ariów oraz ich językami. Choć w dzisiejszych czasach nie każdy
nosiciel haplogrupy wywodzącej się z R1a jest Słowianinem i nie
każdy człowiek mówiący po słowiańsku posiada tę haplogrupę,
to jednak historyczny związek tej haplogrupy i jej gałęzi
pochodnych z językami słowiańskimi jest faktem.
To
w końcu jest ten gen słowiański, czy nie? Po raz kolejny
powtarzamy: genetyka nie kreuje etnosu ani języka. Nie mają też
związku z kulturą materialną, o której w dalszej części tekstu
autor się odwołuje. Przykład powyżej to nic innego, jak mielenie
wyników badań genetycznych i dostosowywanie ich do swoich
przekonań. To nie jest naukowe podejście, do którego autor
pretenduje.
Współczesne
przypadki, gdy R1a nie łączy się z wymienionymi językami
spowodowane są wielowiekowym mieszaniem się pierwotnych etnosów ze
sobą, asymilacjami, wynaradawianiem czy kreolizacją języków.
Kilka konkretnych przykładów tych faktów podaję w podtytule
„Kontrowersje”.
Autor
tekstu nie rozumie, że elementy związane z haplogrupą mogą się
zmieniać niezależnie od siebie. Każdy genetyk to potwierdzi.
W
tym miejscu warto wspomnieć, iż niemiecki językoznawca Harald
Haarmann
twierdzi
w swojej świeżo opublikowanej w 2016 r. książce „Auf den Spuren
der Indoeuropäer” (pol. Na szlaku Indoeuropejczyków), że
średniowieczni słowiańscy Lucice (Wieleci) są potomkami Słowian,
którzy pomiędzy 1350 r. p.n.e., a 400 r. p.n.e. tworzyli wspomnianą
kulturę łużycką. Potomkami Luciców są zaś żyjący do dziś na
terenie Łużyc Serbołużyczanie, jedyna pozostała
słowiańskojęzyczna ludność współczesnych Niemiec.
Na
jakiej podstawie Haarmann tak twierdzi? A. Leszczyński już nie
tłumaczy. Jest to zresztą dziwne, że autor artykułu w swoich
licznych paszkwilach skierowanych do swoich adwersarzy (m. in. do
naszego bloga), przyrównuje wytykanie merytorycznych błędów jako
przejaw poglądów Hitlera, pluje na niemieckich badaczy, a sam się
na nich powołuje! Jako dowód przedstawiamy dwa wpisy tego Pana,
dokonane na naszym fanpage'u. Każdy z naszych czytelników wyciągnie
własne wnioski, czytając te wypowiedzi.
Autor
nie odpowiada w cytowanym fragmencie tekstu na pytanie, jakim
językiem posługiwała się ludność z kultury łużyckiej? Bo tego
po prostu nie wiemy! Zwłaszcza, że sama nazwa „kultura łużycka”
to nazwa nadana roboczo przez archeologów. Nie znamy poglądu na ten
temat Haarmanna, ale to raczej nie możliwe, aby wyciągać tak
prostackie wnioski, jak próbuje to przedstawiać autor artykułu. A.
Leszczyński nie przedstawia poglądu tego badacza, ale sądzi, że
kultura łużycka była słowiańska. Argument jako figura retoryczna
typu „stwierdził, tak powiedział, udowodnił” etc., jest
niewystarczający. Zresztą zwracamy uwagę, że w tym tekście A.
Leszczyński podpiera się opiniami lingwistów, nie przedstawiając
jednak ich toku wywodu i całościowych badań. Równie dobrze można
stwierdzić, że istniało Imperium króla Maciusia Pierwszego, bo
tak napisał Janusz Korczak.
Gorącym
zwolennikiem poglądu ciągłości zamieszkania ziem polskich był
żyjący w latach 1885– 1969 wielki polski archeolog, prof. Józef
Kostrzewski. Słusznie łączył on m.in. twórców kultury łużyckiej
z Prasłowianami. Jak wykazują coraz liczniejsze badania
nowoczesnych dziedzin nauki – miał rację.
Nie
ma żadnych przesłanek aby łączyć ludność z kultury łużyckiej
z prasłowianami. Żadne badania nowoczesnych dziedzin tego nie
wykazują. Arbitralne twierdzenia cytowanych badaczy nic nie mówią
czytelnikom. Profesor Kostrzewski nie miał w tej kwestii racji, a
jego pogląd był zdeterminowany tezami niemieckich (tak, tak!)
archeologów, którzy łączyli kulturę łużycką z Germanami. Tezy
obu stron nie znajdują potwierdzenia w przeprowadzonych badań na
wykopaliskach.
Podobną
koncepcję migracji i rozprzestrzeniania się ludności pochodzącej
z rodu genetycznego R1a przedstawiła para naukowców: rosyjski
genetyk Anatole A.
Klyosov oraz
Włoch Giancarlo T. Tomezzoli. We wspólnej pracy „DNA Genealogy
and Linguistics. Ancient Europe” historycznie ściśle wiążą
ludność R1a z językami indoeuropejskimi, a konkretnie z językami
słowiańskimi w Europie i językami aryjskimi w Azji.
I
znowuż przewija się Klyosov, a tłumaczyliśmy już, że zajmuje
się chemią fizyczną i biotechnologią. Zacytujmy tutaj nasz jeden
z poprzednich tekstów: Jego
prace genetyczne o DNA Rosjan i Słowian są krytykowane przez
środowisko naukowe, zwłaszcza rosyjskie. Przecież badania te,
prowadzone są głównie na współczesnych ludziach. Wykazują
jedynie, że osoba posiadająca dany gen pochodzi w linii męskiej od
wspólnego przodka. Wyniki badań wskazują, że jesteśmy
bezpośrednimi potomkami pierwszych „homo sapiens”. Nic więcej.
Na podstawie genu nie da się ustalić cech etnicznych, co
podkreślają zarówno archeologowie jak i sami genetycy. W przypadku
badań archeologicznych należy również badać dna kopalne, czyli
pozostałości szkieletów określonych plemion ZOBACZ.
Dlaczego autor tekstu nie przedstawi badań Tomasza Grzybowskiego czy
Anny Juras?
Natomiast
prawdopodobieństwo oparte na statystyce, logice i różnych
dziedzinach nauki (w tym archeologii), że ród genetyczny R1a należy
historycznie łączyć z j. słowiańskimi i aryjskimi jest dużo
wyższe niż to, że ród R1a należy łączyć z jakimikolwiek
innymi językami. Trudno bowiem łączyć ten ród choćby z językami
Indian amerykańskich (głównie hg Q) czy językami australijskich
Aborygenów (głównie hg C4).
Że
co? Jaki ród genetyczny? Co to znaczy? Niestety, ale łączenie
genetyki z wymienionymi dziedzinami nic nie da. Kompletne pomieszanie
z poplątaniem. Autor nie przedstawia żadnych sprawdzalnych badań i
metod badawczych. Poczytajcie zresztą sami dalszą część
artykułu. Nie można tego nazwać inaczej jak fuszerką
intelektualną.
A.
Leszczyński bardzo luźno zestawia wyniki badań, stosuje
nadinterpretacje i błędne założenia, które prowadzą do
całkowicie chybionych wniosków. Jesteśmy pewni, że autor na
niniejszą krótką analizę jego tekstu naskoczy kolejnymi
wynaturzeniami, w których zarzuci nam wszystkie zbrodnie tego
świata. Właśnie tym poziomem polemiki wystawia sobie najlepsze
świadectwo.
Sygillusz
Cóż, Adrian Leszczyński znany jest z pseudonaukowych wywodów, egzaltacji oraz wyraźnych niedostatków kindersztuby.
OdpowiedzUsuńZ jednym się zgadzam - z tym, co raczył zamieścić w swoim porannym komentarzu pod wspomnianym artykułem": "Natomiast wiem, że naszą nadzieją są właśnie laicy. Laicy, którzy szukają prawdy, których trzeba przekonać, którym trzeba cierpliwie wytłumaczyć wszystko po kolei. I w dużej mierze dla nich jest ten artykuł."
Tak, widziałem ten komentarz. Dziwi mnie, że jeszcze tu nie przyszedł na nas pluć swoim jadem. ~ Sygillusz
UsuńCo się odwlecze, to nie uciecze. A jeśli nie tu, to w bardziej przyjaznym środowisku, gdzie nie tylko skorzysta z pomocy innych "uczonych" mężów i dam, ale też przychylnego gospodarza.
UsuńJak widać autor znalazł siebie wartego gospodarza.
UsuńNie tylko tego.
UsuńGenetyka jest moją najulubieńszą dziedziną nauki i za każdym razem, jak ktoś używa jej do gwałcenia logiki, robi mi się smutno.
OdpowiedzUsuńNajbardziej mnie irytuje, że ten cały Leszczyński wyzywa od hitlerowców, nazistów, a to retoryka ich środowiska bardziej pasuje do brunatnych - mamy tu bowiem skrajny nacjonalizm, podparty pseudonaukowymi teoriami rasowymi, historycznymi, dodatkowo okraszony wulgaryzmami, inwektywami, fałszywymi oskarżeniami, wreszcie połączony z ględzeniem o nieuchronnym zmiażdżeniu, zaoraniu, zmieceniu z powierzchni ziemi swoich wrogów, o tym, że historycy będą się kryć w mroku hańby i zażenowania, podczas gdy oni będą się opalać w blasku chwały, że historycy będą ich na kolanach ze łzami w oczach przepraszać, że ich jest coraz więcej, że niebawem będą ich setki, tysiące, a was jest coraz mniej, że niebawem wzniecą oczyszczającą rewoltę, która dla nich już jest wygrana, bla bla bla... czy słuchanie czegoś takiego nie wywołuje u was choćby przez chwilę skojarzeń z pewnym ustrojem totalitarnym, który w poprzednim stuleciu ułatwił zejście z tego świata kilku milionom osób? Mam na myśli to, że owy ustrój do którego lubi się odwoływać A.Leszczyński też zaczynał jako turbogermanizm, też posługiwał się podobną agresywną retoryką, też za cel stawiał sobie odrodzenie przedchrześcijańskiej kultury Niemiec, zastąpienie chrześcijaństwa religią starogermańską, też wskazywał na pewne grupy jako te, którym zależy na zgubie Niemiec, u jego podstaw też leżał antysemityzm, wreszcie jego teoretycy też ględzili tak jak dzisiaj turbolechici o przebudzeniu narodowym i wznieceniu wojny, która z góry jest dla nich wygrana, oraz o zmieleniu na miał swoich przeciwników i brutalnym rozprawieniu się z nimi.
OdpowiedzUsuńJa tu podobieństwo z nazizmem widzę, chociaż mogę się mylić, i poprawcie mnie jeśli tak jest.
Może wyjdę teraz na paranoika, ale ja tam się boję, że turbolechici zaraz zaczną formować się w jakieś bandy, które najpierw będą latać z bejsbolami po osiedlach i może bić ludzi to nie, ale rozwalać rzeczy tak, oraz bazgrać sprejem na murach hasła, a z czasem zmienią się w formacje paramilitarne....patrząc czasem na to, jak się zachowują w dyskusji czy to z SA, czy z Imperium Lechickie to bzdura, czy z Pawłem M na jego blogu, czy po tym co zaprezentował A.L. odnoszę wrażenie, że nie jest to wcale takie niemożliwe, podobnie jak założenie przez turbolechitów partii i start, czy raczej próba startu w najbliższych wyborach prezydenckich i parlamentarnych.
Póki co część z nich próbuje przytulić się do Kukiza.
OdpowiedzUsuńI ciekawe czy Kukiz ich zaakceptuje i wpuści do swojej partii. I ciekawe co szanowny rockman sądzi o ich poglądach. Bo jakieś zdanie musi mieć, jeśli chce się być poważnym i być traktowany poważnie, to nie można się podpisywać w ciemno pod takimi środowiskami i poglądami, jak te które reprezentują turbolechici.
UsuńKukiz wpuści każdego.
UsuńTo tym gorzej dla jego wizerunku. Tylko patrzeć jak go "pociągną w dół". O ile on w ogóle dba o swój wizerunek....
UsuńZ przykrością muszę stwierdzić, że artykuł nie trzyma poziomu. O ile w sposób fachowy i kompetentny wykazujecie Panowie bzdury np. Panów Bieszka czy Szydłowskiego o tyle obecna krytyka przypomina walenie cepem za to że kiedyś A. Leszczyński Wam nawrzucał. Przyznaję że nie znam jego wcześniejszych tekstów i słabo jestem zorientowany w zagadnieniu "genetyka a historia kultury". Po przeczytaniu obu tekstów mam jednak wrażenie, że polemika skupia się na kwestiach drugorzędnych omijając sedno koncepcji i wnioski końcowe Pana Leszczyńskiego. Tym tekstem jako laik nie zostałem przekonany, że w/wym. w sposób fundamentalny błądzi i generalnie nie ma racji.
OdpowiedzUsuńNie ma racji. Wystarczy prześledzić poprzedni nasz tekst, który cytujemy w tekście. Jakie walenie cepem? A może przeczytał Pan co napisał A. Leszczyński i ogólnie w jaki sposób prowadzi dyskusję? To jest niedopuszczalne i należy piętnować.
UsuńPierwszorzędną kwestią jest to, że geny i język nie muszą iść w parze. I to spostrzeżenie zamiata całkowicie wypociny rzeczonego SL. Swoją drogą, jakie wykształcenie ma ten oszołom?
UsuńJak widać można sto razy powtarzać, że genetyka nie kreuje etnosu, języka i kultury materialnej, a dalej będzie się nam wytaczać zarzuć, że przedstawiamy niepełną argumentację. Co jeszcze można zrobić? Mamy postawić genetyka przed kamerą, aby to powiedział. Wystarczy czasem SAMEMU coś poszukać i wyszukać wnioski. Nie mamy pojęcia jakie wykształcenie ma Pan Leszczyński.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńcytat: Pierwszorzędną kwestią jest to, że geny i język nie muszą iść w parze.
OdpowiedzUsuńAle mogą, powiem więcej w odległych czasach społeczności były izolowane i geny (a szczególnie linie czyste, męskie i żeńskie) jak najbardziej były kontynuatorami języka. Na logikę takie powiazanie musiało być kiedyś bardzo silne!