W mijającym roku wiele miejsca
poświęciłem na blogu różnym hochsztaplerskim odrzutom z pługa,
skupionych wokół zagadnienia fantazmatu Wielkiej Lechii. Daleko z
tyłu pozostawiliśmy dużo bardziej ciekawsze pod względem
merytorycznym dzieła związane z badaniami historycznymi. Czas
wreszcie nieco nadrobić zaległości i przedstawić subiektywny
przegląd wartościowych książek historycznych, które ukazały się
na naszym rynku wydawniczym w 2017 roku. Kryterium doboru książek
jest dość szerokie, nie trzymałem się sensu stricto roku
kalendarzowego, ponieważ niektóre pozycje wydawane w roku
poprzednim trafiły do sprzedaży dopiero w tym, lub na przestrzeni
ostatnich dwunastu miesięcy dotarły do moich rąk.
Zaznaczę od razu, że przedstawione
niżej książki traktuję wprawdzie jako wielce wartościowe dzieła,
ale to nie oznacza, że nie mam wobec nich krytycznych uwag – jak
wiadomo, w każdej beczce miodu, musi być też łyżka dziegciu, a
dobra książka wywołuje zawsze pożyteczną dyskusję i polemikę.
W przypadku niektórych pozycji książkowych, będzie w najbliższej
przyszłości osobna recenzja na blogu. Zaczynamy!
Klaudia Socha, Typografia
publikacji pochodzących z drukarń Uniwersytetu Jagiellońskiego
1674–1819, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego,
Kraków 2017
W repertuarze naszych wydawnictw
brakuje obszernych rozpraw dotyczących staropolskich zasobów
drukarskich. Szczęśliwie, lukę tę zapełniła Klaudia Socha.
Trzeba docenić już sam trud podjęcia tego niezbyt popularnego
tematu, szczególnie, że autorka w sposób pieczołowity
przeanalizowała wybrane druki z oficyn działających pod egidą
krakowskiego uniwersytetu. Socha zbadała przede wszystkim typografię
oraz projekty książek jako całość kompozycji. Szczególnie
wartościowe są analizy dotyczące formatów stosowanych w
XVIII-wiecznych książkach. Dużo miejsca K. Socha poświęca też
rozważaniom na temat wykorzystywanych ilustracji i materiału
zdobniczego w publikacjach, które z kolei prowadzą do dużo
szerszych refleksji wokół kreacji obrazu w czasach staropolskich.
Książka jest skierowana przede wszystkim do specjalistów takich
nauk jak edytorstwo historyczne, bibliologia, historia sztuki, etc.
Cechą wpływającą na odbiór tak
rozbudowanej książki (przeszło 650 stron), jest jej konstrukcja i
użyta metodologia, która z przyczyn subiektywnych może budzić
wątpliwości i zastrzeżenia. Akrybia może czasem wyprowadzić na
manowce, przez co autor zaczyna popełniać klasyczny błąd
uczoności – zapętla się w badaniach, potykając się na obranej
metodzie. Oczywiście w przypadku pracy K. Sochy, nie mamy do
czynienia z rażącymi uchybieniami. Odnoszę jednak wrażenie, że
badaczka chce upchać w swojej książce wszystko, co udało się jej
ustalić, a ponieważ praca w pierwotnym zamyśle miała dotyczyć
dziejów drukarni UJ, to w rozdziale przedstawiający rys historyczny
tej oficyny, K. Socha dociągnęła jej historię do czasu likwidacji
drukarni uniwersyteckiej w 2010 roku. Niby nic takiego, ale skoro w
tytule publikacji – który swoją drogą również jest niefortunne
sformułowany – została jasno nakreślona granica chronologiczna,
to powinna się jej trzymać. Dostrzegam też pewne wahania
metodologiczne –w sumie, to do jakich wniosków doszła autorka
można nazwać badaniem kształtu typograficznego krakowskich druków
akademickich z XVIII wieku. Tym samym autorka nawiązuje do nowego
kierunku w polskich badaniach nad drukarstwem, które dotychczas
skupiało się na pozytywistycznych dążeniach rejestrowania druków,
opisywania elementów typograficznych i opracowania go w formie
edycji (vide Polonia Typographica dla XVI-wiecznych druków).
K. Socha słusznie zwróciła uwagę
na kwestie związane z rolą bibliotek cyfrowych i udostępnianiem
badaczom zdigtalizowanych wersji starych druków. Praktyka pokazuje,
że badacz dawnej książki wciąż powinien posiłkować się
„analogową autopsją” obiektów badawczych – musi zatem
zapoznać się ze strukturą książki: z wkładem i oprawą, wykonać
stosowne wymiary formatu i kolumn tekstowych, ustalić rozmiary
użytego materiału typograficznego i ikonograficznego, etc. W
polskich bibliotekach cyfrowych udostępnia się przede wszystkim
treść, a mniej uwagi przywiązuje się do formy prezentacji i opisu
zbiorów specjalnych. Mimo powyższych uwag publikacja jest godna
polecenia i odnotowania.
O historiografii sportu zwykli
historycy bardzo często zapominają, lub też bagatelizują jej
znaczenie. Andrzej Gowarzewski, dziennikarz sportowy, od wielu lat
pokazuje, że można z wielką erudycją opisywać dzieje rodzimego i
światowego piłkarstwa. Od zeszłego roku autor wydaje swoje opus
vitae, do którego materiały zbierał od przeszło 40 lat. Seria
Mistrzostwa Polski. Stulecie, opowiada o drużynach,
piłkarzach, działaczach i trenerach, którzy uczestniczyli w
zmaganiach o tytuł najlepszej drużyny w kraju od początku
rozgrywania Mistrzostw Polski (1920). Książki wchodzące w skład
serii, zasługują na osobne omówienie, co uczynię w najbliższym
czasie.
Cenię sobie książki z omawianej
serii nie tylko ze względu na unikalny materiał, którego nie
znajdzie się w internetowych czeluściach, ale przede wszystkim za
wytrwałość autora w swojej mrówczej pracy. Oczywiście mam szereg
swoich uwag do serii MP – dotyczą one kwestii metodologicznych, bo
brak tym książkom chociażby bibliografii i spisu wykorzystanych
źródeł (same książki Gowarzewskiego nie są źródłem, jak chcą
niektórzy, lecz swoistym połączeniem dokumentacji z opracowaniem).
Warto też zwrócić uwagę na to, że autor w każdym tomie
podkreśla jedną ważną rzecz, o której zapominają wszelkiej
maści amatorzy opracowań historycznych polskiego sportu: nie
wierzyć gazetom! I kiedyś i dziś wypisują one głupoty...
Dla zainteresowanych postacią
Andrzeja Gowarzewskiego odsyłam do wywiadu udzielonego niegdyś
Patrykowi Mirosławskiemu w programie „As wywiadu”:
Wojciech Paszyński, Sarmaci
i uczeni. Spór o pochodzenia Polaków, Księgarnia
Akademicka, Kraków 2016
Książka zostanie omówiona w
osobnym wpisie na blogu. W tym miejscu wspomnę jedynie, że
autor w mojej opinii nie podołał wyznaczonym celom postawionym
sobie we wstępie książki. Z publikacji tej bije przede wszystkim
ego autora. Coś co kiedyś określiłem mianem skórzanego nesesera
i „dizajnerskich” okularów. Dla niektórych w nauce
najważniejsze jest opakowanie produktu, a nie to, co jest w środku.
Książka sprawia wrażenie jakby była pisana na kolanie, a autor
bardzo chciał błysnąć elokwencją i zdaje się, że w ostatniej
chwili dopisał bezsensowne fragmenty na temat fantazmatu
lechickiego, bez stosowanej analizy. Zbyt szeroki zakres
chronologiczny badań, sprawia, że autor nie panuje nad tym, co chce
przekazać czytelnikowi, zatem publikacja wydaje się niedopracowana
i pisana po łebkach. Szczegóły już niedługo. Mimo wszystko
umieszczam książkę w moim spisie, ponieważ ma jedną zaletę –
zestawienie ewolucji poglądów na temat etnogenezy Słowian od
antyku do XXI wieku w formie tabelki.
Joanna Orzeł, Historia
– tradycja – mit w pamięci kulturowej szlachty Rzeczypospolitej
XVI–XVIII wieku,
Muzeum Pałac w
Wilanowie, Warszawa
2016
Wartościowa publikacja, tematycznie
podobna do pracy W. Paszyńskiego i na tle właśnie tej publikacji
wypada zdecydowanie na plus. Być może zostanie szerzej
zaprezentowana na blogu – jako kontrast dla poziomu badań W.
Paszyńskiego. Książka J. Orzeł charakteryzuje się jasno
przedstawioną metodologią, logicznym tokiem przedstawiania
kolejnych tez i analiz, głębią przemyśleń i szerokim repertuarem
wykorzystanych źródeł. Pouczająca lektura. Książka tania nie
jest, ale warta swojej ceny i myślę, że wejdzie do kanonu naszej
historiografii.
Antoni Małecki, Lechici
w świetle historycznej krytyki, Wydawnictwo Napoleon V,
Oświęcim 2017 (reprint, pierwsze wydanie – Lwów 1897)
Reprint klasycznego, lecz
zapomnianego dzieła Małeckiego, w którym rozprawia się z mitem
Lechitów na ziemiach Polskich. Książka skupia się więc na
wersyfikacji przekazów średniowiecznych kronikarzy. Stanowi również
odpowiedź na XIX-wieczne poglądy historiograficzne na temat
pochodzenia Polaków. Reprint ze wstępem Jakuba Linetty jest na
pewno wartościową pozycją dla kolekcjonerów i pasjonatów, ale
zastanawia mnie w jakim celu wydawać takie starocie, zwłaszcza, że
literatura naukowa z XIX i I poł. XX wieku gości w bibliotekach
cyfrowych w coraz większym rozmiarze w postaci zeskanowanych
oryginałów. Nie inaczej jest z omawianą pozycją A. Małeckiego
ZOBACZ.
Do tego odstrasza jednak cena. Temat ten, jak pokazuje działalność
Sigillum Authenticum wymaga zdecydowanie nowego spojrzenia naukowego.
W najbliższym czasie, za sprawą Romana Żuchowicza się to zmieni,
więc będziemy mieli mocne otwarcie nowego roku… i coś do
recenzji…
Kronika halicko-wołyńska.
Kronika Romanowiczów,
Monumenta Poloniae
Historica, Seria
Nova, t. 16, wyd. Dariusz Dąbrowski, Adrian Jusupović, Polska
Akademia Umiejętności, Instytut Historii PAN, Kraków–Warszawa
2017
Wielkie święto dla edytorów
źródeł historycznych. Cztery lata po wydaniu ostatniego, 15 tomu w
serii MPH, w którym Krzysztof Pawłowski przygotował edycję
Kroniki Dzierzwy, otrzymaliśmy kolejny poświęcony Kronice
halicko-wołyńskiej opracowanej przez Dariusza Dąbrowskiego i
Adriana Jusupovicia. Poraża ogrom wykonanej pracy – na przykład
mamy takie strony edycji, gdzie znajdują się dwie linijki tekstu
narracyjnego, a reszta stronicy to przypisy i odwołania do źródeł.
Słowo wstępne i spis treści udostępnił D. Dąbrowski na portalu
academia.edu ZOBACZ.
The past
societies. Polish lands from the first evidence of human presence to
the Early Middle Ages, t. 1–5,
red. serii Przemysław Urbańczyk, Instytut Archeologii i Etnografii
PAN,
Warszawa 2016
Pięciotomowe opracowanie o
pradziejach ziem polskich, ponoć przeznaczone głównie dla
uniwersytetów i na rynek zachodni. Wyszło tylko 100 egzemplarzy
papierowych (z czego wszystkie kupią zapewne biblioteki i instytucje
naukowe), a koszt wykonania całego projektu badawczego wyniósł 1,4
mln zł. Dostępna jest wersja elektroniczna serii, ale wykonana pod
urządzenia Apple. Bardziej ograniczonego dostępu do tak ważkiej
publikacji dla polskiego czytelnika nie dało się chyba już
wymyślić. Nie wiem po co wykonywać tak duży projekt badawczy i
nie pomyśleć, by wydruczyć nieco więcej egzemplarzy na polski
rynek. Chyba, że powód takiej niezrozumiałej decyzji był zupełnie
inny… Podobno ma wyjść dodruk. Zobaczymy.
Katalog grafiki ornamentalnej
z wieku XVI w zbiorach Gabinetu Rycin Biblioteki Naukowej PAU i PAN w
Krakowie, oprac. M. Adamska, Biblioteka Naukowa PAU
i PAN, Kraków 2017
Uwielbiam katalogi. Zwłaszcza,
jeśli dotyczą ikonografii historycznej. Ważne opracowanie
Magdaleny Adamskiej z Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie,
podtrzymuje znakomity poziom edytorski i merytoryczny publikacji z
tej zacnej instytucji naukowej. Warto wymienić tu chociażby
wcześniejszy katalog zbiorów inkunabułów opracowany w PAU, a
teraz dochodzą grafiki ornamentalne. Cud malina dla koneserów
starych druków i grafik.
Janusz Kurtyka, Tęczyńscy.
Studium z dziejów polskiej elity możnowładczej w średniowieczu,
Societas Vistulana, Kraków 2017 (reprint)
Przedruk znakomitej pracy o dziejach
rodziny Tęczyńskich Janusza Kurtyki z 1997 roku. Pozycja
obowiązkowa w biblioteczce każdego mediewisty, ale sądzę, że z
pracą zapoznać się też powinni historycy i pasjonaci historii
jako takiej, bo pokazująca ogromne znaczenie możnowładztwa w
sferze dziejów Polski średniowiecznej, a to wszystko dzięki
erudycyjnym badaniom znakomitego badacza. Nowe wydanie okraszone jest
wstępem Waldemara Bukowskiego.
Stanisław Alexandrowicz, Jarosław Łuczyński, Radosław Skrycki, Historia kartografii ziem polskich do końca XVIII wieku, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2017
Kolejna odsłona nowej serii Nauki
Pomocnicze Historii, tym
razem tom poświęcony jest kartografii nowożytnej na ziemi
polskiej. Ciekawe studium, zbiera literaturę przedmiotu i z
pewnością stanowi asumpt do kontynuacji badań.
Andrzej Marzec, Pod rządami nieobecnego monarchy. Królestwo Polskie 1370–1382, Societas Vistulana, Kraków 2017
Po autorze – mediewiście
zajmującym się wiekiem XIV można spodziewać się tylko solidnej
roboty naukowej. Publikacja przedstawia szerokie rozważania na temat
relacji między władcą, a poddanymi. W centralnej części rozważań
jest oczywiście panowanie Ludwika Węgierskiego, a celem autora jest
odpowiedź na pytanie, w jakim stopniu ukształtowała się w tym
czasie postawa elit możnowładczych Królestwa Polskiego wobec
zachodzących zmian politycznych. Książka zawiera również cenną
analizę i konfrontację dotychczasowego dorobku historiograficznego
na ten temat.
Oczojebna okładka odstrasza, ale
treść już mniej. Z pewnością cieszy nowe spojrzenie na postać
Zbigniewa, zwłaszcza młodego uczonego związanego z poznańskim
ośrodkiem naukowym. Pytanie tylko, czy coś nowego można jeszcze
powiedzieć w kwestii Zbigniewa?
Spór o początki państwa polskiego. Historiografia, tradycja, mit, propaganda, pod red. W. Drelicharz, D. Jasiak, J. Poleski, Wydawnictwo Iagiellonica, Kraków 2016
Na koniec pozycja dotycząca
problemu początków Polski. Książka jest zbiorem artykułów,
które zostały wygłoszone w formie referatów podczas odbywającej
się w Krakowie konferencji (kwiecień 2015) związanej z obchodami
rocznicy chrztu Polski. Mamy tu głos historyków i archeologów.
Wydawca informuje na swojej stronie, że nakład jest na ten moment
wyczerpany, ale dzięki uprzejmości samych naukowców możemy
przeczytać wybrane teksty z tego wartościowego tomu za
pośrednictwem portalu academia.edu, jak choćby artykuł Dariusza
Sikorskiego O co chodzi w
sporze historyków o początki państwa polskiego?
ZOBACZ, który polecam szczególnie.
Mocno naukowe zestawienie. Czekam
teraz na wasze typy w komentarzach :D
(aw)
Bardzo fajna notka. Szkoda tylko, że im bliżej końca, tym opisy książek stają się coraz krótsze a chętnie przeczytał bym dłuższe opinie na ich temat jak w przypadku początkowej partii pracy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
K.
Dziękuję za opinię. Postaram się rozwinąć opisy, recenzje, omówienia w osobnych wpisach
UsuńZ całym szacunkiem, ale fantazmat lechicki nie jest przedmiotem analizy w książce "Sarmaci i uczeni". To zjawisko zostało tylko zasygnalizowane w krótkiej wzmiance w XII aneksie (Aneks = dodatek uzupełniający właściwej części książki). Tekst właściwy zaś, w zgodzie z pełnym tytułem pracy (" Spór o pochodzenie Polaków w historiografii doby staropolskiej"), koncentruje się na genezie i ewolucji staropolskich koncepcji etnogenetycznych. Poniżej podaję cytat z książki - jedyny fragment, gdzie znajdziemy informację na temat mitu "Wielkiej Lechii". Traktowany jest tam w kategoriach ciekawostki - jako swoista kontynuacja dawnych koncepcji staropolskich. Proszę zwrócić uwagę na słowa kluczowe jak właśnie "fantazmat", "mit", "rzekome imperium":
OdpowiedzUsuń„Równolegle, poza środowiskiem akademickim, rozwinął się fantazmat Wielkiej Lechii, rzekomego imperium Słowian-Sarmatów, opiewanego m.in. przez Janusza Bieszka (Słowiańscy królowie Lechii: Polska starożytna; Chrześcijańscy królowie Lechii: Polska średniowieczna), Pawła Szydłowskiego oraz zwłaszcza Czesława Białczyńskiego. Wszystko to świadczy o niesłychanej żywotności dawnych koncepcji etnogenetycznych jak i samych mitów – sarmackiego oraz lechickiego”.
(W. Paszyński, Sarmaci i uczeni. Spór o pochodzenie Polaków, Kraków 2017, s. 218).
Czyżby to autor się odezwał?
Usuń1.Szkoda, że nie jest, ponieważ książka dużo by na tym zyskała. Ale tak to jest, jak się w ostatecznej redakcji dopisuje pewne „ciekawostki” tylko po to, by książka nie była całkiem zdezaktualizowana. To zła praktyka, bo autor w ten sposób pozostawił czytelnika z tematem, który wymaga odpowiedniego komentarza czy nawet badań.
2.Wystarczy zobaczyć na biogram autora na wikipedii, by wiedzieć z jakim uczonym mamy do czynienia. Biogram po angielsku, choć żadnej publikacji w języku obcym autor w dorobku nie ma. Przerost formy nad treścią, a może próba leczenia pewnej dolegliwości, której nazwa zaczyna się na literę k. Podpowiem, że drugą literą w tym słowie jest o.
3.Książka jest naprawdę słaba, autor w ogóle nie poradził sobie z tematem. Zwłaszcza, że powołuje się na takich bredniopisarzy jak: Makuch, Sulimirski, Skrok, Zieliński i zrównuje z historykami z epoki, albo tamgi jako początek polskich herbów....
4.W ogóle, książka w takiej formie, jak i doktorat, nie powinna się ukazać i zostać pozytywnie obroniony. Szkoda, że autor jest głuchy na uwagi ludzi, którzy są mu życzliwi. Tylko litość i brak wolnego czasu hamuje napisanie recenzji z tej książki. Skoro jednak autor zawitał na łamy tego bloga, to chętnie wymienię kilka komentarzy i uwag związanych z książką :)
Szanowny Autorze Bloga.
OdpowiedzUsuńSłów kilka "mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki", jak mawiał ksiądz Chmielowski. Zajmowanie się na poważnie "Wielką Lechią" przez historyków jest tym samym co podjęcie dyskursu naukowego przez astronomów z... astrologami. I proszę sobie wziąć do serca te słowa. Dzięki działalności takich blogów książki o Lechii mają naprawdę znakomitą, a przy tym zupełnie darmową reklamę. Walczenie z mitami jest walką z wiatrakami i każdy inteligentny człowiek o tym powinien wiedzieć. Lepiej poczekać na ich śmierć naturalną - a tak skończyło się na dostarczeniu im turbo-paliwa.
Co do "Sarmatów i uczonych", nie mam już siły sprostowywać kolejnych Pana nieścisłości. Ot, choćby gdzie w książce jest mowa o Zielińskim? Anonimowe (czy pół-anonimowe jak Pan woli) zniesławianie autora, w sposób urągający wszelkiej rzetelności badawczej na... blogach świadczy o naprawdę wielkiej frustracji. Mogę tylko współczuć. Ale merytorycznie:
1) Nie każdy żyje "Wielką Lechią". Aneksy książki zaś rządzą się swoimi prawami. Kropka.
2) Kwestia obecności hasła na li tylko angielskiej (ale i francuskiej dodam) Wikipedii została omówiona w komentarzu na blogu "Seczytam" (sic): "Według regulaminu polskiej wikipedii nie można utworzyć hasła poświęconego uczonemu bez habilitacji" (seczytam.blogspot.com/2017/12/listopad-raport-z-biblioteczki.html). Dodam, że według Pana logiki dziesiątki aktorów młodego pokolenia nie ma prawa do hasła na angielskiej wikipedii (ale i innych obcojęzycznych) bo, nigdy nie grali w zachodnich filmach.
3) Pan najwyraźniej nie poradził sobie z lekturą książki, która niestety, ale nie jest łatwa. O Zielińskim nie ma w książce ani doktoracie mowy. Nie wrzucałbym też na Pana miejscu wszystkich tych uczonych do jednego worka. Przecież śp. Profesor Sulimirski jest jednym z najbardziej uznanych polskich archeologów badających starożytnych Sarmatów. Czy mam coś dodać? Inna sprawa, że wbrew temu co Pan sugeruje, nie o tym jest książka "Sarmaci i uczeni" - gdyż w rzeczywistości traktuje przede wszystkim o czasach staropolskich, a w części końcowej omówione są jedynie "sarmackie" relikty dawnych koncepcji. Książki nie ocenia się po okładce i aneksach końcowych. Jest jeszcze całe 95% reszty.
4) Nie widać, żeby zadał sobie Pan trud przeczytania książki. A zasłanianie się brakiem wolnego czasu to bardzo słaby argument. Ponieważ jak mawiał Churchill: "Krytykować potrafi każdy głupiec. I wielu z nich to robi".
Na koniec proszę przyjąć moją życzliwą radę i nie ośmieszać siebie i część środowiska naukowego historyków, na którego trybuna Pan się kreuje (a takie się przynajmniej odnosi nieraz wrażenie). Należy dorosnąć. Nie samą Lechią człowiek żyje.
Pozdrawiam