„Jestem w amoku, podczas swojego słowotoku”. Polemika z retoryką Czesława Białczyńskiego

Kolejny już wpis na temat wypowiedzi zwolenników fantazmatu Imperium Lechickiego, wielkiej trójki „badaczy” tej problematyki: Bieszk – Szydłowski – Białczyński.Pzyszła pora na Czesława Białczyńskiego. Wybrałem wywiad z dnia 3 lutego 2016 r., z niezawodnego serwisu „Porozmawiajmy.TV”, który dostarcza wszystkim niedorzeczne wymysły na omawiany temat. Aby przejść do rozmowy kliknij TUTAJ.

22.24–23.55 [Pytanie redaktora] Lech, Czech i Rus, ta bajka…, jaki ma sens i kiedy…? [odpowiedź Białczyńskiego] To ma sens na pewno, to są czasy [...] bezpośrednio poprzedzają tych królów, których mamy już potwierdzonych historycznie i zapisanych w historii Polski, czyli poczynając od tego Mieszka, czyli od Piastów [...], no to jest już ten okres chrystianizacji i potem chrześcijańscy władcy i te kroniki które znamy, natomiast te same kroniki wymieniają kilkunastu władców lechickich przed tymi Piastami i z różnych innych źródeł moglibyśmy się doliczyć dużo więcej gdybyśmy chcieli. Gdyby była taka wola, to można byłoby naprawdę zbudować parę dynastii wstecz i moglibyśmy dojść do dosyć odległych czasów. Na pewno do tego 7 w. p. n. e. bez trudu. [...]

Nie jest możliwe takie postępowanie. Po pierwsze krytyka źródeł zagranicznych tyczących się czasów przedchrześcijańskiej Polski została dokonana i to na źródłach wiarygodnych (wyjątek jest dokument praski, który jest fałszerstwem, ale przekazuje informacje o stanie rzeczywistym) oraz na źródłach bardzo odległych, np. bizantyjskich, perskich, etc. Analiza tych źródeł jest oparta po pierwsze, na błędnych założeniach, po drugie na niedoskonałych tłumaczeniach, po trzecie nie na tekstach oryginalnych z wydawnictw krytycznych i po czwarte nie na źródłach archiwalnych. Bierze się również literalnie późniejsze przekazy, od Kadłubka zaczynając, poprzez XV-wieczne naleciałości, aż do piśmiennictwa humanistycznego włącznie, które doszukiwało się starożytnych korzeni Polaków celem uzasadnienia potęgi państwa na zewnątrz, a więc dokonywano tego w imię polityki. Miał to być również jeden z mitów założycielskich szlachty jako grupy, by uzasadnić ich naczelną rolę w państwie. Dlatego tworzenie genealogii w oparciu o te źródła ma sens jedynie w przypadku pokazania poglądów i mentalności dziejopisów i twórców. Nie ma natomiast żadnego uzasadnienia historycznego w sferze faktografii.
Pan Białczyński bardzo sprytnie operuje słowiańskimi frazesami, które są jedynie figurami retorycznymi i nic nie znaczą w dyskusji. Zachowuje się przy tym jak Pytia, czyli to odbiorca ma się domyślić, co niedouczony autor ma na myśli. Warto też dodać, że Pan Białczyński w ogóle nie odpowiada na zadane pytanie. Woli prowadzić swoją myśl i wypowiedź meandrami specyficznych wywodów, które nijak mają się do postawionej kwestii przez redaktora moderującego dyskusję.

26.14–27.46 [pytanie redaktora] Czemu w języku polskim mamy: u, ó, ż, rz, h, ch, i te inne takie [Białczyński odpowiada] No to są różne zgłoski oczywiście, ale zapis pojawił się dużo później, niż język mówiony. […] Ten zapis jak gdyby ma mniejsze znaczenie, a większe znaczenie przywiązywano wcześniej do samego słowa mówionego, jako pewnego znaku… Jak mamy słońce, moglibyśmy to zapisać jak „suońce” i mamy to samo brzmienie. […] Cała ortografia to jest wtórna sprawa, to jest kwestia zapisów pewnych zgłosek oraz pewnych różnic wymowy, które mogły się wiązać z pewną plemiennością.

Nie jestem polonistą, ale nie trzeba nim być, żeby wiedzieć, że to, o co dopytuje dziennikarz nie nazywa się zgłoskami, tylko znakami diakrytycznymi. One usystematyzowane w języku polskim pojawiły się dość późno. W tekstach humanistycznych (chodzi o okres w historii kultury i literatury zwany humanizmem lub renesansem) występują one rzadko albo w ogóle. Czy Pan Białczyński w ogóle widział jakiś tekst z epoki? Gramatykę usystematyzowano na przełomie XVIII i XIX w. Wcześniej była to jednak sprawa uznaniowa, z reguły inteligencja i uczeni wiedzieli, kiedy stosować głoski nosowe, a kiedy nie. Natomiast my dziś nie posiadamy obycia z językiem żywym tamtego społeczeństwa. Dlatego nie do końca możemy zweryfikować, gdzie powinny być nosówki, a gdzie nie.
Widać, że Pan Białczyński nie zna odpowiedzi na to pytanie, więc ad hoc w swoim słowotoku konstruuje dosyć prostacki wywód. Zresztą to pytanie świadczy też źle o redaktorze, który je zadał. Jak to się ma do fantazmatu Wielkiej Lechii? To klasyczne pomieszanie z poplątaniem wielu procesów, tylko po to by przysłowiowo zawrócić kijem Wisłę. Do czego ma to służyć? Chyba tylko do wprowadzania ludzi w błąd.

44.17–45.48 Korzenie współczesnej nauki [...] były kształtowane, kiedy Polska nie istniała. Powstawały humanistyczne nauki, które dosyć płynnie... nie miały jakiś twardych podstaw jak matematyka czy fizyka, tylko było tam dużo spekulacji u podstaw i można było różne wątki kształtować i przedstawiać. […] W momencie kiedy próbowano za wszelką cenę zniszczyć polskość [...], Rosjanie i Niemcy narzucali swoją narrację historyczną […] więc takie dowodzenie, że język polski jest bardziej starożytny i ma związki ze starożytną Persją, było to nie na rękę wielu ludziom […].

Kilka minut wcześniej, Pan Białczyński przywołuje pracę Ignacego Pietraszewskiego, jednego z prekursorów orientalistyki w Polsce. Jeżeli już, to język polski ma związki nie z perskim, tylko z dialektem Indii Północnych. Zresztą dziś brzmienie głosek jest podobne, ale to jest porównywanie współczesnych języków. Wcześniej język polski w średniowieczu był podobny do języka czeskiego, jednak późniejsza reforma Jana Husa spowodowała, że czeski praktycznie stanął w miejscu, a polski rozwijał się dalej.
Ignorant Pan Białczyński uparcie forsuje swoje wymysły. Znowu też miesza do tego wszystkiego zaborców. Oczywiste jest, że nasi zaborcy usiłowali niszczyć język i kulturę polską. Dziwnym jednak trafem Białczyński zapomniał, że w Galicji zwłaszcza po ogłoszeniu autonomii galicyjskiej kultura i nauka polska kwitła. Bez tego, faktycznie polska nauka byłaby o wiele uboższa. Nie będę rozwijać tego wątku, gdyż omówiliśmy to już w tekście dotyczącym metod badawczych Janusza Bieszka.
Patologiczny wstręt Białczyńskiego do ustaleń naukowych, jest przyczyną dorabiania idei patriotycznych tam, gdzie nie ma takiej potrzeby. Między XVIII a XXI wiekiem posiadać mamy wielką dziurę w polskiej historiografii, gdyż ludzie pokroju J. Bieszka, P. Szydłowskiego i C. Białczyńskiego, odrzucają arbitralnie dorobek intelektualny wielu znakomitych polskich historyków, archeologów i językoznawców. Dzięki projektom digitalizacji dorobku naukowego, zwłaszcza ludzi nauki żyjących i tworzących w wieku XIX, z ich pracami może się zapoznać każdy, kto ma komputer z dostępem do Internetu. Ma to za zadanie budowania łatwiejszego dostępu do wiedzy, dumy i patriotyzmu z osiągnięć wybitnych badaczy, którzy stanowią wzór dla przyszłych pokoleń naukowców. Tymczasem przybyli negujący wszelkie dokonania naukowe „mesjasze” naszych czasów i „wyzwalają nas, spod okupacji zatwardziałego kłamstwa”. Takie postępowanie jest śmieszne i pozbawione jakiegokolwiek sensu. Ci ludzie niczego nie muszą udowadniać i nas wyzwalać, gdyż Imperium Lechickiego po prostu nie było. A polska nauka, mimo problemów finansowych, rozwija się dzielnie i niezależnie od „wrogich sił”. Można wręcz powiedzieć, że jest to jeden z atutów nauki polskiej, bowiem uprawiają ją osoby z pasją.

44.47–48.11 Tak jak dawniej była… NRD, te Wschodnie Niemcy […], które podlegały nieprzypadkowo… ten podział tak został zrobiony, to jest jak gdyby odtworzenie po prostu sytuacji starożytnej. Te plemiona, które mieszkały na tym terenie, to były plemiona słowiańskie […].

Plemiona słowiańskie faktycznie zamieszkiwały teren odpowiadający późniejszym granicom Niemieckiej Republice Demokratycznej. Ale co tu ma do rzeczy fantazmat Wielkiej Lechii!? Przecież to nie było podstawą podziału Niemiec na strefy! Być może kwestia „słowiańska”, którą nieudolnie przytacza Pan Białczyński w pertraktacjach aliantów odegrała jakąś rolę, ale nie był to na pewno główny argument sowietów. Przecież wojska radzieckie doszły tylko do Łaby i nie chciały się cofnąć.
Kolejna bzdura i konfabulacja Białczyńskiego. Zresztą to też ciekawe, że zwolennicy fantazmatu Wielkiej Lechii dowolnie dopasowują swoje wymysły i wyobrażenia słowiańskie, do współczesnych wydarzeń geopolitycznych. Nie ma w tym dowodu na istnienie wielkiego Imperium Lechickiego.

58.40–59.32 [Pytanie redaktora] Parę lat temu czytałem w „Gazecie Wyborczej”, chyba 2 czy 3 artykuły potężne, [...], że w sumie śmierć św. Wojciecha to był spisek Chrobrego, no bo chciał mieć świętego, więc namówił bodajże go [św. Wojciecha], poszedł tam, ale opłaceni byli tam rozbójnicy, którzy mieli go tam puknąć, żeby mieć świętego, bo to fajnie propagandowo mieć świętego. Tutaj wprowadzono chrześcijaństwo, więc wypada mieć ikonkę świętego, taką fajną... ludzie będą się modlić, no i biznes może będzie się kręcił. [odpowiedz Białczyńskiego]: yyy, no ja… powiem, że mogło tak być.

Od kiedy „Gazeta Wyborcza” jest pismem naukowym? Jest dziennikiem polityczno-kulturalnym, wydawanym sześć razy w tygodniu. Wskazana gazeta ma jednak wątpliwą reputację, z uwagi na swoją dotychczasową działalność. Dziennikarze „Wyborczej” wielokrotnie wykazywali się brakiem etyki pisząc nie poparte żadnymi źródłami i dowodami artykuły dotyczące historii (zwłaszcza najnowszej) i szkalowania Kościoła. Potrafią posunąć się nawet do przeprowadzenia wywiadu, z osobą już nieżyjącą, tłumacząc przy tym, że to taki „performens”.
Taka gazeta zasługuje jedynie na pogardę. Nie zdziwiłbym się, gdyby następnym razem napisali, że Mieszko I lubował się w przebieranie w kobiece ubiory i udając „drag queen”, robił recitale dla swojej świty. Równie wiarygodny przekaz, jak celowe wysłanie na śmierć biskupa Wojciecha. To, co twierdzi redaktor moderujący rozmowę z Białczyńskim, jest niedorzecznym i kolejnym wymysłem sfrustrowanych dziennikarzy, którzy nie wiedząc już jak szkalować i ośmieszać Kościół, podbijają sprzedaż i „klikalność” swojego koncernu prasowego właśnie w taki sposób.
Białczyński zamiast odciąć się od wypowiedzi redaktora, po krótkim zastanowieniu przyjmuje je z aprobatą i zamyka temat. Postępowanie godne dziennikarzy „Wyborczej”.
W tym miejscu zwrócę uwagę, na sposób moderacji rozmowy przez redaktora serwisu „Porozmawiajmy.TV”. Nie dość, że jest dyletantem historycznym, nie potrafi poprawnie zadać pytania, to na dodatek skacze po tematach nie zdając sobie sprawy, że rozmówca może nie być kompetentny, by przekazać wiarygodną wiedzę. W przypadku zwolenników fantazmatu Wielkiej Lechii, reguła ta po prostu ich nie tyczy. Oni wolą pleść swoje dewiacje poparte wyobraźnią i nadinterpretacją pewnych artefaktów historycznych.

To koniec kolejnego popisu błazenady i ignorowania źródeł historycznych. Wydawać się może, że Pan Czesław Białczyński jest umiarkowanym zwolennikiem fantazmatu Wielkiej Lechii, idący w stronę mitologii słowiańskiej. Tak też sądziliśmy, dopóki nie odkryliśmy, że ów Pan na swojej stronie www.bialczynski.pl promuje i wspiera filmy troglodyty Pana Pawła Szydłowskiego KLIKNIJ TUTAJ. Zresztą ze wzajemnością. Pod jednym z „wykładów” jakie Pan Białczyński miał okazję wygłosić podczas XI Harmonii Kosmosu 2013, widnieje taki wpis:


Pozostawiamy to bez komentarza. Fakt wspierania „wykładów” zaczadzonego pseudoscholastyką Pawła Szydłowskiego, przekreśla całkowicie argumenty Czesława Białczyńskiego, nie mówiąc już o tym, że temat „Wielkiej Lechii” przekracza jego percepcję.


Acolitus et Doctore

Komentarze

  1. "Wydawać się może, że Pan Czesław Białczyński jest umiarkowanym zwolennikiem fantazmatu Wielkiej Lechii, idący w stronę mitologii słowiańskiej."
    Rzeczywiście? A wystarczyło przejrzeć jego bloga...
    Proponuję poznać bliżej Adriana Leszczyńskiego, znanego też w internetach jako Rex Vandalorum (http://www.taraka.pl/spis.php?aut=436), a prawdziwym mistrzem jest Juliusz Prawdzic-Tell (http://www.wandaluzja.com)

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystko fajnie mi się czytało, dopóki nie zauważyłem że autor jest (w sumie to chyba jest, mogę się mylić) jakimś fanatycznym obrońcą "kościoła" (tego jedynego, słusznego)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościół jest instytucją, poważną i wielką. Każdorazowy zarzut winien być udokumentowany i udowodniony. Reszta jest tylko pomówieniem. Nie bronimy fanatycznie Kościoła. Jesteśmy chrześcijanami, i nie zgadzamy się by Kościół Katolicki, inne związki wyznaniowe, środowisko naukowe czy konkretni ludzie byli bezpodstawnie oskarżani i pomawiani. Tego wymaga kultura osobista.

      Usuń
    2. Te wtręty polityczne są zupełnie niepotrzebne. Powiem więcej, na tle ogólnego poziomu merytorycznego są one niestety żenujące. Pomimo bardzo wyważonego stylu, po przeczytaniu kilku wpisów muszę stwierdzić, że Autor ma problemy z zachowaniem politycznej wstrzemięźliwości. Irytująco nabożny i daleki od obiektywizmu stosunek do Kościoła katolickiego kłuje nieco w oczy, a już ten atak na Wyborczą wygląda niestety w takim miejscu kuriozalnie. "Taka gazeta zasługuje jedynie na pogardę"? Doprawdy? To ma być ta chrześcijańska, uniwersytecka kultura osobista? Jeśli Autor ma tak wygórowane kryteria w kwestii rzetelności dziennikarskiej, to rozumiem że polskich gazet nie czytuje w ogóle? Bo co w takim razie powiedzieć o co najmniej o równie nierzetelnej konkurencji? Ciekaw jestem bardzo, jakież to gazety (polskie) Szanowny Autor uważa w takim razie za godne szacunku? Niepoparte źródłami bełkotliwe i kłamliwe artykuły pseudonaukowe są niestety zjawiskiem powszechnym także w prasie prawicowej (ideologicznie, jak widzę, znacznie Autorowi bliższej). Moja skromna rada na przyszłość: nie dotykać bieżącej polityki - mamy jej aż za dużo na co dzień, a i w misji "popularyzatorskiej" taka taktyka się Autorowi z pewnością opłaci. Mimo to pozdrawiam i dziękuję za dzielną walkę z turbosłowiańską zarazą. Z poważaniem, kolega "po fachu".

      Usuń
    3. Nie jestem chrześcijanką i szkalowanie Kościoła to dla mnie jedyna zaleta GW. Mimo to potwierdzam:
      ,,Taka gazeta zasługuje jedynie na pogardę"
      Przeczytaj akapit wyżej:
      ,,Dziennikarze „Wyborczej” wielokrotnie wykazywali się brakiem etyki pisząc nie poparte żadnymi źródłami i dowodami artykuły dotyczące historii (zwłaszcza najnowszej) i szkalowania Kościoła. Potrafią posunąć się nawet do przeprowadzenia wywiadu, z osobą już nieżyjącą, tłumacząc przy tym, że to taki „performens”."
      1. Zasługuje na pogardę, bo artykuły dot. historii są beznadziejne. To nie jest nabożne traktowanie Kościoła, to nawet nie jest polityka.
      2. Wywiad z osobą nieżyjącą uznany za głupotę nie jest uznany za głupotę, bo ideologia tylko bo to... wywiad z osobą nieżyjącą, to wystarczy.
      3. Szkalowanie Kościoła w pewnym momencie staje się godne pogardy, bo jest różnica między krytyką, a szkalowaniem. I to też nie ma nic wspólnego z polityką.

      Usuń
    4. @Sławomira, weź przeczytaj jeszcze raz co piszesz istoto ludzka, takiego bełkotu nie czytałem już od dawna.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Niech żyje Lord Vader! Niech żyje Imperator Palpatine!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Chałwa imperium Lechii!

      Usuń
  4. autor tego posta sam nie dość, że nie zna dziedzin o których tak zawzięcie prawi, to jeszcze nagina retorykę do świńskich zagrywek swej opcji politycznej/religijnej,
    widzę pewną skazę religijną więc uprzejmie przypomnę o przysłowiowej drzazdze w oku brata i belce w swym własnym - a skąd to przytoczenie? no, cóż muszę uklęknąć do poziomu i pola zrozumienia w/w autora ;Pp

    OdpowiedzUsuń
  5. Władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie. Dlatego patrząc na obecnych polityków i patrząc na Chrobrego wcale by się nie zdziwił, że ten chcąc uzyskać koronę, do której potrzebne było biskupstwo, posunął się do zorganizowania śmierci Wojciecha, tak aby szybko został ten ogłoszony świętym męczennikiem. 997 śmierć, 1000 zjazd gnieźnieński z z przekazaniem korony przez Ottona. Zaiste szybka realizacja planu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wystarczyłoby, że Wojciech zostanie oszczędzony (tak, jak jego towarzysze) i jedynie deportowany do Polski, a cały ten misterny plan poszedłby w ...
      Ani chybi Chrobry miał układ z Prusami.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. tylko że koronacja Chrobrego nastąpiła w 1025
      fantazje nt. snuł A. Bańkowski : Chrobry by przyśpieszyć kanonizację, wysłał Wojciecha bez eskorty do pogańskich Prusów "by tam uzyskał palmę męczeństwa i dał zarobić pogaństwu w handlu relikwiami" http://www.rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=398:opinia-prof-jadwigi-puzyny

      Usuń
  6. Autor tego tekstu widać, że nie ma pojęcia o czym pisze. Chce coś obalić i ośmieszyć ludzi samemu nie pojmując o czym Ci ludzie piszą. Jak się nie ma wiedzy to trzeba rzucać błotem.
    Podłoże psychologiczne i retoryka iście jak za czasów zaborów ukierunkowana na wymazywanie tożsamości narodowej Polski.
    Pojęcia takie jak nacjonalizm i naród, o których pisze ten niedouczony autor pochodzą z zachodu i są odmienne od idei , wartości tych pojęć panujących w Polsce i Polskiej myśli przed rozbiorami. Taką edukację dopiero nam narzucone w i po rozbiorach aby niszczyć naród Polski. Zachodnie pojęcia pomijają najważniejszą istotę i sedno pojęcia narodu i nacjonalizmu jakim jest fizyczne Jestestwo przekazywane min poprzez geny.
    Przed rozbiorami w Polsce panował ustrój rodowo plemienny, a nie żadne przypadkowe multikulti,Polacy kierowali się prawami rita, o czym mieli wiedzę. O prawach rita można było się dowiedzieć jeszcze od pradziadków i dziadków, jak ktoś miał jeszcze okazję porozmawiać, a które to zachowały się jeszcze po II wś gdzieniegdzie na wsiach.
    Także było wiele nazw plemion i rodów jednego narodu, a czego autor nie potrafi zrozumieć.
    W kronikach Polskich i zagranicznych są wymieniani władcy i opisy Polski, Lechistanu, naszego narodu.
    Zwrot "turbosłowianie" wymyśliły te same środowiska co kolonizują Polskę. Widocznie, część jest tak głupia , że nie potrafi pojąć po co i dlaczego? Pojęcia narodu nie są na rękę kolonizującym.
    A to, że części wymazali tożsamość świadczy brak rozróżnienia i brak cedzenia pływów źródeł myśli próbujących utrzymywać kolonizację i dzieło zniszczenia tożsamości narodowej po rozbiorach i po II wś .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajefajnie. To jedziemy z tymi kronikami, które wymieniają władców Lehistanu. Po kolei: im starsza, tym lepsza. Na początek niech będzie jakaś perska z czasów Achemenidów, potem coś z Grecji antycznej, Rzymu...
      I jeszcze jedno: proszę wyjaśnić sięgające od ponad 800 do ponad 1000 lat rozbieżności między Kadłubkiem a Długoszem przy opisie bajecznych dziejów Polski.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. @Anonimowy, przestałem czytać twoje brednie po słowach "fizyczne Jestestwo przekazywane min poprzez geny". Nie no, gratuluję używania argumentów rasistowskich w stylu nazistowskiej nauki, która miała właśnie na podłożu genowym uzasadnić wielkość aryjskich niemiec. Skąd taki odjazd i po jakich dopalaczach? Bo radziłbym zmienić dilera albo brać połowę dawki.

      Usuń
    4. co to są "prawa rita" ?

      Usuń
    5. To taki rosyjski wynalazek rasistowski, odwołujący się do telegonii. Odjazd lepszy od odjazdów turbolechickich. Turborusy o lata świetlne wyprzedzają naszych szurów rodzimych.

      Usuń
    6. Na indian chinook powinno być o prawach rita. Tam wszystko jest.

      Usuń
  7. Polecam bliżej zapoznać się ze stroną Białczyńskiego, bo stopniej odjechania wyprzedza wszystkich turbosłowian.
    Otóż Białczyński jest generalnie literatem i lubi sobie fantazjować na różne tematy. Kiedyś na przykład napisał artykuł o tym że wspomniane przez starożytnych Amazonki, to w rzeczywistości Mazonki, czyli słowiańskie wojowniczki z Mazowsza, żyjące na tym terenie od starożytności.

    OdpowiedzUsuń
  8. Działalność Czesława Białczyńskiego to temat rzeka. Wszak nie ogranicza się on do turbosłowiańskiej jazdy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz