W sprawie metod badawczych Janusza Bieszka. Droga dowodowa. Część 5: Rozdział IV: „Poczet królów i książąt Lechii od XVIII wieku p.n.e do X wieku n.e.” i rozdział V: „Miasta, mapy, monety, bitwy, chrzest Lechii, dynastia Lechicka”
Rozdział IV Poczet królów i książąt Lechii od XVIII wieku p.n.e. do X wieku n.e.
(s. 145–216) jest wypadkową założonych metod opisywanych w każdej części
recenzji. Autor charakteryzuje w nim królów Lechickich. Ograniczymy się jedynie
do przedstawienia rażących błędów interpretacyjnych i warsztatowych J. Bieszka.
Na s. 162–163, przytacza fragmenty
angielskiego przekładu Kroniki Norymberskiej, przetłumaczone na język polski
przez autora. Przytoczone tylko we fragmencie (wyrwanym zresztą z kontekstu) i
tłumaczeniu autorskim przez J. Bieszka, jest błędem warsztatowym i
redaktorskim. Postępowanie w badaniach historycznych wymaga opracowania tekstu,
rozwiązania skrótów, odczytania i wydania krytycznego w języku oryginalnym dla
źródła. Tekst ten może być samodzielnym artykułem lub aneksem do książki.
Następnie na s. 166–167, autor prezentuje
swoje znalezisko w postaci płyty nagrobnej z dedykacją z I wieku n.e. z
grobowca ufundowanego królowi Awiłłowi Leszkowi przez Cesarza Tyberiusza
Klaudiusza. Jak pisze autor: Było to wydarzenie bez precedensu oraz
jedyne znane w historii Lechii, czyli Polski, takie godne uhonorowanie naszego
lechickiego króla przez cesarza rzymskiego (s. 167). Wspomniana płyta
nagrobna nie tyczy się Lechii, ani tym bardziej Awiłła Lecha. J. Bieszk
powołuje się tutaj na badacza amatora i zbieracza monet, Tadeusza Wolańskiego
(o którym szerzej napisemy), który by przedłużyć i powiększyć chwałę Polski
oraz podnieść swój autorytet błędnie przetłumaczył treść inskrypcji. Pominął
przy tym niektóre skróty. Autor również popełnił ten sam błąd, nie wiedząc, że
skrót łaciński C. odnosi się do imienia Gajusz (Caius, na tablicy w
odmianie Caio, tj. Gajuszowi, a nie caio – jako pożegnanie, prawdopodobnie
słowo to autor skojarzył z ciao sic!). J. Bieszk nie korzysta przy tym ze
współczesnych a krytycznych Corpora Inscriptionum,
w tym wypadku z Inscriptiones Latinae
Selectae. Ponadto J. Bieszk nie odkrył tej inskrypcji. Odkrył tylko katalog
wystawy ze zdjęciem, w dodatku nie reprodukowanym w książce, a jedynie jako
szkic graficzny, co bezapelacyjnie kompromituje autora i wydawnictwo książki.
Zresztą reprodukcję tablicy można odnaleźć bez trudu na jednej z włoskich
bibliotek cyfrowych: ZOBACZ.
Ponadto autor powinien zaznajomić się z
zasadami paleografii łacińskiej poznając stosowne skróty czy abrewiacje, zob.
A. Gieysztor, Zarys dziejów pisma łacińskiego, wyd. 2, Warszawa 2009; W.
Semkowicz, Paleografia łacińska, wyd.
3, Kraków komentarza.
W dalszych biogramach, twierdzi na przykład,
że Król Lech IX Waleczny (panował w latach 800–824), wybijał własne monety:
solidy i brakteaty, powołując się tutaj na T. Wolańskiego (s. 186). Solid –
nigdy nie był jednostką obrachunkową w Polsce, lecz tylko i wyłącznie w Rzymie!
Brakteat, moneta bita jednym stemplem i jednostronnie pojawiła się dopiero w
średniowieczu w XII wieku na terenie Rzeszy. Niedługo potem pojawiły się w
Polsce, a ich emisję jako pierwszy rozpoczął Bolesław III Krzywousty. Brakteaty
były bite tylko w okresie XII-XIV wieku i są specyficzne tylko dla terenu
Europy Środkowej. J. Bieszk stosuje zatem argumenty anachroniczne i
ahistoryczne w tym względzie, wykazując się brakiem wiedzy na temat dziejów
polskiej monety i prac dotyczących numizmatyki, opierając się wyłącznie na
wątpliwym autorytecie T. Wolańskiego w tej mierze oraz na negacji prób
budowania polskiej numizmatyki przez J. Lelewela. (Zob. M. Gumowski, Handbuch
der polnischen Numismatik, Graz 1960; R. Kiersnowski, Wstęp do
numizmatyki polskiej wieków średnich, Warszawa 1964; S. Suchodolski, Mennictwo
polskie XI i XII wieku, Warszawa 2011. Rzeczywiście na terenie dzisiejszej
Polski znajdywane były monety rzymskie, arabskie czy normańskie, ale było to
efekt kontaktów gospodarczych, a nie istnienia państwa. Zob. J. Szymański, Nauki Pomocnicze Historii, Warszawa
2009, s. 550–608 (rozdział Numizmatyka,
tam dalsza literatura oraz R. Kiersnowski, Moneta w kulturze wieków średnich, Warszawa 1988).
Następnie przy tym władcy (Lechu IX
Walecznym) przywołuje rocznik frankoński d’Éginharda i bitwę z 805 r. z
Czechami, w której Karol Wielki miał zabić Lecha (s. 186–187). Tylko Gerard
Labuda pisał o tym, że to polski Lech, w oparciu o legendy Kadłubka i Kroniki
Wielkopolskiej. Wybitny czeski mediewista, D. Trestik potwierdza, że był to jednak
władca czeski Wielkich Moraw. Część historyków czeskich zmienia go na Becha, by
dopasować do legendarnego założyciela Bohemii, tj. Bechema. Dlatego na pytanie
J. Bieszka: Dlaczego powyższa bitwa nie została odnotowana w naszej historiografii?
(s. 187) odpowiadamy: nie dotyczyła Polski!
W dalszej części autor dalej snuje swoje biogramy.
Po bezkrólewiu lat 841–842, władzę miał przejąć Piast, który zdaniem J. Bieszka
nazywał się Koszyszko herbu Kroy, powołując się na kronikę Prokosza (s. 193).
Przede wszystkim nie Koszyszko tylko Chościsko, a herb przed XII–XIII wiekiem!?
Pisaliśmy już o tym w części 3 (tam też literatura ZOBACZ).
J. Bieszk wymienia również biogram Mieszka I.
Na ten temat pisaliśmy już w części 2 (tam też literatura ZOBACZ),
skupmy się w ty miejscu jednak na tym, co autor pisze o dokumencie Dagome
Iudex: Co do słynnego Dagome Iudex, regestu dokumentu wystawionego w
kancelarii Mieszka I przed 990 rokiem, nadal toczą się w literaturze przedmiotu
dziwne dyskusje i spory o treść tego dokumentu, tak jakby nie zauważono
propozycji, a moim zdaniem rozwiązania już tej kwestii przez T. Millera
[…] Dlatego
chciałbym przytoczyć jego tłumaczenie tekstu z języka łacińskiego, moim zdaniem
najlepsze, logiczne i spójne […] Dagome to skrót trzech wyrazów łacińskich:
„D” – Domine – Panie, „ago” – kieruj, „me” – mną, czyli Panie kieruj mną! Iudex
– rozjemca, sędzia […] (s. 215).
Chodzi tutaj mianowicie o pracę Tadeusza
Millera 3 tysiące lat Państwa Polskiego
jakiego nie znamy, Bielsk Podlaski 1964–2000, która miała być tematem nie
obronionej pracy doktorskiej Historia
Podlasia średniowiecznego na Uniwersytecie Warszawskim. Nikt nie chciał
tego zrecenzować, dlatego autor postanowił wydać własnym sumptem. Poziom tej
pracy świadczy jednak źle o autorze. Wracając jednak do J. Bieszka – skąd wie
jak toczy się dyskusja o Dagome Iudex,
skoro nie wymienia podstawowych prac w tym zakresie w bibliografii?
Zaproponowana koncepcja rozwiązania Dagome
jako domine ago me jest całkowicie
chybiona. Domine (imię pańskie) w języku łacińskim nie skracano do litery D
(kłania się tutaj znajomość paleografii i skrótów, literaturę już podaliśmy).
J. Bieszk i T. Miller nie wiedzą, co to jest regest czy dokument
średniowieczny, zob. J. Szymański, Nauki
Pomocnicze Historii, Warszawa 2009, s. 440–503 (rozdział: dyplomatyka, tam szersza literatura).
Skoro Bieszk neguje dotychczasowe ustalenia, (których nie zna), to powinien napisać,
w jaki sposób uważa je za błędne. Jeśli chodzi mianowicie o dyskusje wokół dagome iudex, jest ona poważna
filologicznie i źródłoznawczo, a na podstawie tylko tego jednego regestu
powstało i powstaje mnóstwo prac. Podstawową literaturą dla tego dokumentu jest
studium B. Kürbis, Dagome iudex. Studium krytyczne, [w:] Początki
państwa polskiego. Księga tysiąclecia, t. 1: Organizacja polityczna,
red. K. Tymieniecki, współred. G. Labuda, H. Łowmiański, Poznań 1962, s. 363–424.
Przegląd stanu dyskusji można znaleźć m.in. w pracy. G. Labudy, Stan
dyskusji nad dokumentem Dagome iudex i państwem Schinesghe, [w:] Civitas
Schinesghe cum pertinentiis, red. W. Chudziak, Toruń 2003, s.9-18 oraz w
przywoływanej już książce D.A. Sikorskiego, Kościół w Polsce za Mieszka I i
Bolesława Chrobrego. Rozważania nad granicami poznania historycznego,
Poznań 2013, s. 209–275. Najnowszym studium poświęconym czasowi, miejsca,
autora oraz skryby(pisarza), który dokument ten sporządził jest praca P. Nowaka
Dagome iudex w Zbiorze kanonów kardynała Deusdedita, „Studia
źródłoznawcze”, 51, 2013, s. 75–94, gdzie znajduje się również spis publikacji
zajmujących się tym zabytkiem w latach 1961–2012. Podejmowano również studia
nad znaczeniem i pochodzeniem poszczególnych słów tego dokumentu, zwłaszcza
spornych, m.in. nad słowem Dagome (zob. P. Nowak, Rzekome drugie imię
Mieszka I w Dagome iudex, „Przegląd Historyczny”, 103, 2012, s. 357–364; W.
Banasik, „Dagome” a Mieszko, „Slavia Antiqua” 54, 2013, s. 21–60) czy
Schinesghe (zob. przegląd dyskusji i badań w artykule recenzyjnym książki P. Urbańczyka,
Mieszko Pierwszy Tajemniczy, Toruń 2013, dokonany przez P. Nowaka, Civitas
Schinesghe w regeście dokumentu Dagome iudex (na marginesie ksiazki Przemysława
Urbańczyka, Mieszko Pierwszy Tajemniczy), „Przegląd Historyczny”, 104,
2013, s. 561–569). J. Bieszk, zamiast sprawdzić stan dyskusji nad regestem
dokumentu, wygłasza całkowicie błędne tezy, w oparciu o badania, które nie
przystają do obecnych metod krytyki źródłoznawczej oraz nie spełniają wymogów
merytorycznych. Przy braku wglądu do oryginalnego tekstu rękopiśmiennego
zanotowanego w Kolekcji kanonów kardynała Deusdedita, odrzuca bez
podania jakichkolwiek argumentów i naukowych dowodów, wszelkie ustalenia dotyczące
dokumentu Dagome iudex. Swoją metodę, która według słów jego listu do
naszej redakcji, nie musi być zgodna z metodami stricte naukowymi, w tym
przypadku pokazuje w całej jej okazałości.
Redakcja
Koniec cz. 5
Jak dla mnie rzeczowo. Tylko co z tego turbolechita zrozumie?
OdpowiedzUsuńTurbosłowian nic nie zrozumieją i tak czy srak, jakimkolwiek być językiem nie mówił. Naukowo zagięci na książce Bieszka, chcą go w swoim bełkocie naukowym przegadać.
UsuńA tak bardziej zrozumiale?
OdpowiedzUsuńZapraszam. O kronice Prokosza:
OdpowiedzUsuńhttp://seczytam.blogspot.com/2016/09/turbolechickie-zidiocenie-czyli-dojenie.html
W zapisie nazwiska znakomitego mediewisty i numizmatyka, prof. Ryszarda KIERSNOWSKIEGO, wystąpiła dwukrotnie literówka.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, dziękujemy za uwagę!
UsuńBardzo dziwne, nie wiem czy autor się myli. Wiem za to że Lelelewel był pruskim agentem mającym za zadanie zaborowanie polskiej historii, są na to dowody. W XIX wieku polski profesor na zaproszenie Rosjan podekscytowanych pochodzeniem od Etrusków, rozczytał ich pismo za pomocą Run znajdywanych na zabytkach w Polsce. Dziś Winnicjusz Kossakowski udowadnia, że to pismo to pismo Wędów zwanych Wenedami i owych mitycznych Polaków. Polacy to Wenedowie i są na to dowody. Instytut Collegium Medicum na czele z genetykiem Grzybowskim zbadał geny Polaków. Posiadają własną haplogrupę, która jest bardzo stara. To grupa r1a1r7 i występuje w kościach Wandalów, Gotów, German, Hetytów i Scytów. To Polacy tak emigrowali? Mają rozmach, nie bywały pruskie pachołki, bo genetyki nie oszukasz.
OdpowiedzUsuńNiesamowity bełkot.
Usuń