W sprawie metod badawczych Janusza Bieszka. Droga dowodowa. Część 6: Rozdział V: „Miasta, mapy, monety, bitwy, chrzest Lechii, dynastia Lechicka”
Przechodząc do ostatniego, piątego rozdziału
recenzowanej książki, pt. Miasta, mapy,
monety, bitwy, chrzest Lechii, dynastia lechicka (s. 217–263) i zagłębiając
się w jego treść, można wysnuć wniosek, że jest on zbieraniną różnych
informacji, które pojawiają się wcześniej na kartach książki. Autor podaje spis
miast i grodów słowiańskich w Lechii (s. 217–221), nie podając podstawy
źródłowej owych informacji. Ta sama uwaga tyczy się wczesnośredniowiecznych
miast, grodów i osad (s. 222–231), których spis powstał na podstawie mapy
Ptolemeusza z lat 142–147 n.e.! Jest to kolejny rażący błąd autora. Jak
starożytna mapa, może być podstawą bezkrytycznej jej recepcji w badaniach
historyka?!
Następnie autor wymienia mapy Lechii wraz z
jej zasięgiem terytorialnym (s. 231–245) z różnych okresów historycznych (w
sumie podaje ich 36). Mapy te w większości przypadków były tworzone na potrzeby
szkolne, do atlasów historycznych, albo jako fałszerstwa! J. Bieszk uważa, że
data legendy to data powstania, a nie data, której mapa się tyczy! Podaje przy
nich odsyłacze do stron internetowych WWW, lecz nie podaje gdzie takowe mapy są
przechowywane (badacz historii winien dokładnie dokumentować źródła, podając
sygnaturę i miejsce archiwum/instytucji). Dlatego też załączony spis map nie
może być uwzględniony w procesie dowodowym.
Następnie Bieszk tłumaczy, po raz kolejny, że
Lechici bili własne monety (s. 248), co już udowodniliśmy, że nie jest prawdą ZOBACZ.
W tym miejscu jednak, powołuje się na Tadeusza Wolańskiego: Jest
logiczne, że Lechia – jak wynika z powyższych prezentacji […] musiała posiadać
własny pieniądz, bity w kraju, i posiadała! Potwierdził to Tadeusz Wolański,
polski badacz, archeolog, historyk i ekspert-numizmatyk, a także wielki polski
patriota, który prowadził badania i je publikował, z zagrożeniem życia, w
bardzo trudnym okresie – pod zaborami w XIX wieku. […] Odkrył,
wynajdował i gromadził medale i monety królów słowiańskich, a szczególnie
lechickich i polskich. Również książąt ruski, informując o znaleziskach
Cesarsko-Rosyjską Akademię Nauk w Petersburgu. Swoją pracą zaskarbił sobie
uznanie i poparcie cara i Rosji oraz dzięki temu przetrwał ataki naukowców
zaborcy niemieckiego oraz Kościoła rzymskiego w Polsce, który w 1853 roku
ogłosił jego księgi jako zakazane i spalił na stosie za urzędowania prymasa
Leona Przyłuskiego (1845–1865) […] W ciągu 30 lat zebrał 2739 sztuk brakteatów
i monet królów lechickich i polskich […] (s. 248–249).
Wolański był przede wszystkim
kolekcjonerem-zbieraczem (typowym dla XIX wieku), a nie naukowcem. Nawet
wybitni naukowcy byli kolekcjonerami. Choćby jeden z nestorów polskich
historyków XIX-wiecznych, Franciszek Piekosiński, który zbierał pieczęcie i ich
odlewy. Swoją kolekcję przekazał Uniwersytetowi Jagiellońskiemu i dziś stanowi zbiór
pieczęci Zakładu Nauk Pomocniczych Historii w Instytucie Historii UJ. (zob. Z.
Piech, Zbiory odlewów pieczęci w Zakładzie Nauk Pomocniczych Historii
Uniwersytetu Jagiellońskiego, [w:] Zbiory pieczęci w Polsce, red. Z.
Piech, W. Strzyżewski, Warszawa 2009, s. 339–376). T. Wolański, jako
naukowiec-amator nie posiadał stosownego warsztatu i metod pracy ze
znalezionymi monetami.
Autor książki nie posiada wiedzy, że
numizmatyka polska dopiero się rodziła i wtedy znanych było tylko taka mała
ilość monet. Poprzez nowe studia, m. in. Stanisława Suchodolskiego czy Ryszarda
Kiersnowskiego wykazano, że pierwsza moneta polska została wybita dopiero za
Bolesława Chrobrego – są to monety z popiersiem i imieniem władcy BOLEZLAVS,
denar +PRINCES POLONIE oraz denar
GNEZDUM CIVITAS. Mennictwo polskie za panowania Mieszka I jest sprawą
dyskusyjną, a monety opisane legendą MISICO, które przyjmowano za pewnik emisji
monetarnych pierwszego władcy Polski, dziś są przypisywane Mieszkowi II
Lambertowi, synowi Bolesława Chrobrego, zob. S. Suchodolski, Mennictwo polskie w X i XI wieku,
Wrocław 1973; tegoż, Numizmatyka średniowieczna. Moneta źródłem
archeologicznym, historycznym i ikonograficznym, Warszawa 2012; R. Kiersnowski, Moneta w kulturze wieków średnich, Warszawa 1988, a także cytowany już
podręcznik J. Szymańskiego.
Dalej Bieszk kontynnuje wątek badań Wolańskiego:
Jak
podał Wolański […], ówczesny historyk i numizmatyk Lelewel
opublikował w swoim opracowaniu nieprawdziwe i obraźliwe informacje w: „Numismatique
du moyen-age – Numismatique polonaise” (Numizmatyka średniowieczna -
Numizmatyka polska…), że wszystko, co jest w posiadaniu, to tylko kilkanaście
sztuk monet polskich z okresu średniowiecza. […] Ponadto całkowicie zignorował
kupioną przez rząd kolekcję monet Wolańskiego, mówiąc o nim „Un amateur en
Pologne, Wolański […]” (cytat z j. francuskiego przetłumaczył autor). Widoczny
jest w tej pracy przeogromny tupet i arogancja Lelewela vel Loelhoeffela, który
raczej nie reprezentował interesów Polski […], a co było w interesie zabory
niemieckiego […] Wolański oburzony drwinami Lelewela
oprotestował je oficjalnie w publikacji, podkreślając, że nie może na to
pozwolić ten: „kto całe życie nad numizmatyką siedział i przy niej osiwiał”!
Tymczasem Wolański zyskał ogromne uznanie i poważanie w carskiej Rosji […]
Nadal, w obecnych czasach, wydaje się na nowo jego książki i opracowania w
Rosji, ale nie w Polsce, gdzie jako zasłużony badacz, archeolog i patriota
nawet nie jest wymieniony w Encyklopedii PWN (patrz na przykład lata 1982,
2005) – dlaczego? (s. 250–251). T. Wolański swoimi „odkryciami” chciał
zbudować swój naukowy autorytet o czym pisaliśmy, dlatego też wzbudzał
politowanie już u ówczesnych historyków. Przedstawiony wywód autora jest
kompletnie błędny, w dodatku po raz kolejny obraża J. Lelewela, który w
stosunku do działalności Wolańskiego, jakby nie patrzeć, miał rację. Zresztą
to, że T. Wolański poskarżył się w publikacji nie świadczy o jego rzetelności
badawczej. Przykłady prowadzenia polemiki przez ówczesnych badaczy, jest typowy
dla XIX-wiecznych realiów, zresztą do dzisiaj na łamach periodyków naukowych są
prowadzone ostre dyskusje. Powyższy cytat pokazuje również jak autor
klasyfikuje zaborcę na „dobrego” rosyjskiego i „złego” niemieckiego, ponieważ
ten pierwszy uznawał pracę Wolańskiego za wiarygodne, a drugi (w osobie
Lelewela) nie! Nie jest to postępowanie badawcze, a jedynie forsowanie własnych
poglądów geopolitycznych.
Postać i zbiory Tadeusza Wolańskiego są w
Polsce badane. Wystarczy spojrzeć na artykuły Joachima Śliwy, zob. „Choć bezkontusza, ale dzielna dusza”. Skarabeusz egipski z kolekcji N.G. Palina w interpretacji Tadeusza Wolańskiego (1847),
tam też szeroka literatura na temat T. Wolańskiego (nie cytowana zresztą przez
J. Bieszka). Z przypisów pracy J. Śliwy można m. in. dowiedzieć się, że
Wolański publikował w… zaborczym języku niemieckim na jego terenie!
J. Bieszka martwi również brak stosownego
biogramu T. Wolańskiego w powszechnej encyklopedii PWN. Warto, aby autor tych
słów zapoznał się z ideą opracowań encyklopedycznych. Po prostu T. Wolański nie
był osobą tak znaczącą dla historii i kultury, aby umieszczać go w powszechnej
encyklopedii (brak w niej przecież wielu innych wybitnych Uczonych polskiej
nauki i jakoś nikt nie podnosi postulatu wymienienia ich w encyklopedii PWN).
Zdaje się, że J. Bieszk nie wie o istnieniu Polskiego
Słownika Biograficznego, który w sposób rzetelny i naukowy publikuje
biogramy najważniejszych, ale również i tych mniej znanych, postaci z historii
Polski (również naukowców). Tak się składa, że redakcja PSB nie doszła do haseł
z litery W. Jeżeli więc J. Bieszkowi tak zależy na zamieszczeniu biogramu T.
Wolańskiego, winien zwrócić się do redakcji PSB z pytaniem, czy jest planowane
opracowanie życiorysu tego kolekcjonera oraz czy redakcja PSB posiada już
stosowne materiały przygotowywane na poczet biogramu T. Wolańskiego w
konkretnym tomie tegoż wydawnictwa?
Dziwi nas jeszcze jedna rzecz, a mianowicie
skoro uważa T. Wolańskiego za wielkiego patriotę polskiego, dlaczego więc sprawdza
istnienie jego biogramu w Encyklopedii PWN wydanej w 1982 r., a więc w czasach
komunistycznej cenzury?!
Redakcja
Koniec cz. 6
,,Tak się składa, że redakcja PSB nie doszła do haseł z litery W." Parę perełek było przed tymi słowami, ale jak doszłam do tego, to padłam. Bieszk i jego szukanie Wolańskiego tam, gdzie nie ma W mnie Ómarł.
OdpowiedzUsuńŹle zrozumiałaś. Bieszk nie szukał niczego w PSB.
UsuńNo, optymistycznie założyłam, że przynajmniej wie, że rzeczywiście nie ma Wolańskiego w PSB, bo to sprawdził. Najwyraźniej spodziewałam się po nim zbyt wiele.
Usuń"a szczególnie lechickich i polskich."-To nie jest to samo? I skąd wziął tekst o spaleniu tych dzieł? Z tego samego źródła, co P.Szydłowski tekst o palonych rocznikach? W
OdpowiedzUsuń